Eurożargon niezrozumiały dla odbiorców

Eurożargon niezrozumiały dla odbiorców

[28.09.2012] Od kilkunastu lat media w Polsce opanowała euromowa. Blisko dekadę po wejściu Polski do Unii Europejskiej w Internecie, prasie, ale także i w specjalistycznych publikacjach znaczące miejsce zajęła tematyka unijna.

O funduszach europejskich należy pisać jak najprościej. I nie uprawiać propagandy sukcesu – wynika z uwag słynnego językoznawcy

Miodek unijny

Od kilkunastu lat media w Polsce opanowała euromowa. Blisko dekadę po wejściu Polski do Unii Europejskiej w Internecie, prasie, ale także i w specjalistycznych publikacjach znaczące miejsce zajęła tematyka unijna, a w niej z kolei związana z funduszami europejskimi. Choć mówi się o tym coraz więcej i robi to coraz więcej osób, to – jak dowodzą badania naukowe – wykonawstwo jednak pozostawia bardzo wiele do życzenia. Znacząca część odbiorców niewiele rozumie z eurożargonu.

Aby zmienić tę tendencję Ministerstwo Rozwoju Regionalnego sfinansowało w 2010 r. opracowanie i opublikowanie poradnika językowego "Jak pisać o Funduszach Europejskich". Wśród autorów znalazł się znany językoznawca prof. Jan Miodek. Ministerstwo organizuje też szkolenia dla dziennikarzy, w skład których wchodzą m.in. warsztaty językowe, pokazujące techniki upraszczania i uatrakcyjniania artykułów.   

Od 2010 r. pracownicy naukowi Uniwersytetu Wrocławskiego śledzą komunikatywność tekstów o funduszach europejskich w polskiej prasie. Zdaniem naukowców znacząca część tekstów jest dla odbiorców mało zrozumiała. Przekazującym informacje brakuje umiejętności mówienia o rzeczach trudnych w sposób łatwy i zrozumiały – nawet przez niewtajemniczonych w urzędnicze słownictwo. Dotyczy to zarówno dziennikarzy, jak i osób zawodowo związanych z problematyką unijną: urzędników, doradców, ekspertów, a także beneficjentów pomocy finansowej.

Dr Tomasz Piekot z Pracowni Poprawnej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego wyróżnia aż 7 czynników uniemożliwiających skuteczną komunikację z odbiorcami wiadomości o Unii Europejskiej. Jedna z podstawowych trudności w odbiorze informacji, najbardziej widoczna w tekstach związanych z funduszami europejskimi, to tzw. mglistość języka. W większości publikacji wyrazy i zdania są zbyt długie. Cecha ta znacząco spowalnia czytanie ze zrozumieniem. 

Mniej "beneficjentów" i "aplikacji"

– W tekstach warto stosować prosty język. Ten, który używany jest w sferze publicznej to wytwór elit społecznych. Zwykle to grupy dobrze wykształcone. Obecnie tylko około 15 proc. Polaków ma wykształcenie wyższe. Oznacza to, że ponad połowa społeczeństwa może mieć problem ze zrozumieniem komunikacji publicznej. Używanie trudnego języka odbiera zwykłym ludziom prawo do uzyskiwania zrozumiałych informacji dotyczących ich życia, a związanych z władzą, zdrowiem, finansami czy prawem – wyjaśnia dr Tomasz Piekot z Uniwersytetu Wrocławskiego. Językoznawcy ostrzegają także przed bezrozumnym powielaniem euromowy. Specyficzne słownictwo i liczne tzw. skrótowce są zrozumiałe praktycznie tylko dla osób związanych z administracją Unii Europejskiej oraz dla części polskich urzędników i specjalistów od unijnych dotacji. Aby komunikacja z czytelnikami była skuteczna, należy ograniczyć do minimum używanie słów typu: aplikacja, działanie, priorytet, beneficjent, wnioskowanie. Niestety, urzędnicy czy specjaliści posługując się na co dzień euromową stali się od niej uzależnieni i trudno im zmienić styl myślenia i wypowiadania się.  

Badając teksty o funduszach wrocławscy naukowcy zwrócili uwagę na 2 bardzo widoczne problemy językowe. – Bardzo często w tekstach na temat wykorzystywania funduszy dominuje propaganda sukcesu. Każdy unijny projekt okazuje się triumfem bliżej nieokreślonego "my", a nierzadko lokalnego polityka z nazwiska  – burmistrza czy starosty. Teksty cechuje niepotrzebny, wręcz rażący patos. Jest widoczny nawet przy okazji tak banalnych wydarzeń, jak np. otwarcie ścieżki rowerowej. W jednej z relacji pisano nawet o uroczystym przecięciu wstęgi z dwóch stron budowanej ulicy. Dla starszych osób taki sposób pisania przywołuje skojarzenia z propagandą epoki gierkowskiej. Wiele zastrzeżeń budzi też używanie w tekstach i wypowiedziach nietrafionych metafor, np. zastrzyk czy rzeka pieniędzy, powrót normalności, nadejście Europy, lokomotywa przemian – uważa dr Piekot.

Są ulice, nie ma ludzi

Dobre zrozumienie publikacji na temat funduszy europejskich utrudnia także niski wskaźnik ich antropocentryzmu. Teksty na ogół są o nowych stadionach, drogach, oczyszczalniach i inwestycjach w firmach. Stanowczo zbyt rzadko ich bohaterami są ludzie, którzy dzięki wsparciu z budżetu Unii Europejskiej uruchomili firmy, rozbudowali przedsiębiorstwa, ukończyli studia czy znaleźli pracę. Niektóre teksty zawierają tylko suche fakty, długości zbudowanych ulic, wysokości dotacji, nazwy źródła pozyskania pieniędzy. Zdaniem dr Piekota redakcje, ale dotyczy to także publikacji instytucji zarządzających dotacjami unijnymi, nie budują więzi z czytelnikami – odbiorcami informacji.

Sporo zastrzeżeń wśród wrocławskich naukowców budzi również nieskuteczna wizualizacja publikacji. Brakuje w nich przyciągających uwagę zdjęć, a na nich ludzi. Są za to kilometry ulic, dziesiątki oczyszczalni i budynków. Sporo do życzenia pozostawiają też tytuły publikacji, na ogół będące wytworami euromowy oraz ich szata graficzna. Na zakończenie uwaga odredakcyjna "Funduszy Europejskich" – uwagi Pana Profesora i językoznawców badających euronowomowę – bierzemy sobie do serca także i  my. Na nasze usprawiedliwienie niech w pewnym stopniu działa fakt.     

Rafał Makowski
Współpracownik FE, specjalista ds. funduszy unijnych

Jak pisać o funduszach – radzi profesor Miodek

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego sfinansowało stworzenie i opublikowanie poradnika językowego "Jak pisać o Funduszach Europejskich". Wśród autorów znalazł się znany językoznawca prof. Jan Miodek. Ministerstwo organizuje też szkolenia dla dziennikarzy, w skład których wchodzą warsztat językowe, pokazujące techniki upraszczania i uatrakcyjniania artykułów.   

"Pisanie o Funduszach Europejskich jest zadaniem ryzykownym, a nawet karkołomnym. Jesteśmy już tyle lat w Unii, a nadal niewiele osób w pełni rozumie teksty o tematyce europejskiej. Masowe przekazy o FE nie są wyjątkiem. Dzieje się tak z kilku powodów.

– Po pierwsze – Polacy uważają Unię Europejską za instytucję obcą, niemal zewnętrzną w stosunku do Polski. Świadczą o tym zdania typu "Z Europy płyną do Polski miliardy euro", z których wynika, że Polska nie leży w Europie.

– Po drugie – Fundusze Europejskie jako system pomocy finansowej są zjawiskiem tak skomplikowanym, że trudno jest pojąć nawet podstawowe mechanizmy jego działania.

– Po trzecie – społeczna wiedza na temat FE jest ciągle niewielka i dodatkowo obarczona fałszywymi stereotypami (choć znajomość tej problematyki powoli i systematycznie rośnie).

– Po czwarte – europejska administracja wytworzyła dość osobliwy styl komunikacji (przede wszystkim w języku angielskim). Jedni nazywają go eurożargonem, inni – eurobełkotem, a nawet euromową. Te wyraźnie nacechowane określenia wyrażają negatywną ocenę tekstów o Unii Europejskiej – ich niezrozumiałość. Musimy przy tym pamiętać, że wiele tekstów o UE to tłumaczenia pism z języka angielskiego. Niestety, oprócz informacji merytorycznych przejmujemy z nich coś więcej – biurokratyczne wzorce myślenia. Efekt może być tylko jeden: niezrozumiałość języka administracji europejskiej staje się cechą domyślną także polskich tekstów o funduszach". Fragment książki "Jak pisać o Funduszach Europejskich", praca pod redakcją Jana Miodka.

Treści dostarcza: czasopismo Fundusze Europejskie

Oceń ten artykuł: