Nowa rekomendacja S

Nowa rekomendacja S

[31.01.2011] Na ratę kredytu walutowego będzie można przeznaczyć maksymalnie 42 proc. przychodów, na dodatek zdolność kredytowa ma być liczona przy założeniu, że kredyt jest zaciągany na 25 lat – KNF opublikowała treść nowelizacji Rekomendacji S.

Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała nowelizację rekomendacji S, ma ona ograniczyć dostępność kredytów hipotecznych rozliczanych w walucie. W rekomendacji znalazło się 21 punktów mówiących m.in. o zarządzaniu ryzykiem przy kredytach hipotecznych. Zabrakło jednak zapisu, o którym przed publikacją mówiło się najgłośniej: o wprowadzeniu 50-proc. limitu udziału kredytów walutowych w portfelu kredytowym banku.

Punkt ten mógł przewrócić do góry nogami strategię banków specjalizujących się w kredytach walutowych, które z dnia na dzień musiałyby przestawić się na kredyty złotowe. Skończyło się jednak na strachu i wg nowej rekomendacji S banki mają takie limity ustalać we własnym zakresie, uwzględniając odpowiednią dywersyfikację portfela oraz zgodność z polityką banku. Komisja zostawiła sobie jednak furtkę bezpieczeństwa, bo wymaga, by limity owe spełniały kryteria odpowiedniej uchwały KNF w sprawie zarządzania ryzykiem.

W rekomendacji nie brakuje wskazówek dotyczących zarządzania ryzykiem. Mówią one o tym, że każdy bank powinien przygotować i przyjąć politykę zarządzania nim i jej przestrzegać. Co więcej, banki powinny monitorować ekspozycje kredytowe i posiadać bazy danych i narzędzie pozwalające na ocenę ryzyka z nimi związanego. Komisja zwraca też uwagę na analizowanie rynku nieruchomości przez banki i wycenianie tych będących zabezpieczeniem kredytu, aby ocenić możliwość wykorzystania ich do dochodzenia swoich roszczeń. Dodatkowo KNF wymaga od banków, by istniał rozdział w: sprzedaży kredytów, analizą wniosków kredytowych i monitorowaniem ekspozycji kredytowej.

Z punktu widzenia klientów najważniejsza wydaje się być rekomendacja nr 11, która zawiera dwa kluczowe zapisy dotyczące kredytów walutowych. Mówi ona przede wszystkim o tym, że licząc zdolność kredytową klienta bank powinien zakładać, że kredyt jest zaciągany maksymalnie na 25 lat. W porównaniu do popularnego kredytu na 30 lat oznacza to spadek zdolności kredytowej klienta o około 10 procent.

Druga istotna wskazówka z rekomendacji 11 dotyczy relacji wysokości raty do przychodów (wskaźnik DTI – ang: debt-to-income ratio). Rekomendacja T mówi, iż łączna suma spłacanych co miesiąc rat kredytów nie powinna przekraczać 50 proc. dochodów w przypadku osób zarabiających nie więcej niż średnia krajowa i maksymalnie 65 proc. dochodów w przypadku osób o dochodach powyżej średniej (bez względu na walutę kredytu). Nowa rekomendacja S w przypadku kredytów walutowych zmniejsza ten limit do 42 procent.

Jednak już z pierwszej rekomendacji S wynika, że aby otrzymać kredyt walutowy trzeba mieć zdolność kredytową taką jak przy kredycie w złotych na kwotę wyższą o 20 proc. od żądanej w walucie. W połączeniu z rekomendacją T oznacza to, że osoba zarabiająca 4 tys. zł netto uzyska (zakładając średnie rynkowe marże 1,6 pkt proc. dla złotego i 2,5 pkt proc. dla euro) kredyt walutowy w kwocie 374 tys. zł lub złotowy na kwotę 449 tys. zł. Po uwzględnieniu 42-proc. limitu wydatków dla kredytu walutowego zdolność kredytowa w euro spada do ok. 354 tys., o ponad 5 procent.

Gdy przy 42-proc. ograniczeniu wydatków uwzględnić jeszcze 25-letni okres spłaty kredytu, zdolność kredytowa zainteresowanej kredytem w euro osoby zarabiającej 4 tys. zł netto spadłaby o 15 proc., do ok. 318 tys. złotych. Część zapisów wchodzi w życie za pół roku, na wdrożenie tych najważniejszych (m.in. kluczowa rekomendacja 11 o liczeniu zdolności kredytowej jak dla kredytu na 25 lat i 42-proc. limicie DTI) banki mają czas do końca roku. Za sześć miesięcy będą musiały przeprowadzać testy skrajnych warunków rynkowych zakładając spadek kursu złotego o 30 proc. i wzrost stóp procentowych o 400 pkt bazowych, nie są to jednak nowości, zapisy te znamy z rekomendacji T, w nowej rekomendacji S zostały po prostu powtórzone.

Dodano, że testy te powinny być przeprowadzane co najmniej raz w roku (a "w razie zaistnienia istotnych zmian warunków rynkowych" częściej). Nie zabraknie pracy dla analityków, prawników i rzeczoznawców: banki powinny przygotować szereg procedur dotyczących m.in. monitorowania aktualnego stanu zadłużenia, czy LtV kredytobiorców. Niewykluczone, że banki – stosując się do nowej rekomendacji – zaczną wymagać od klientów dodatkowych zabezpieczeń do kredytów walutowych (szczególnie tych we franku) zaciąganych w 2006 czy 2007 roku.

Dziś wiele z nich ma LtV dużo wyższe niż 100 proc., czasami przekraczające nawet 150 procent. Rekomendacja 20 wyraźnie mówi o tym, że bank powinien przygotować się na sytuację zbyt wysokiego LtV i w razie czego może zażądać dodatkowego zabezpieczenia kredytu, renegocjacji warunków umowy lub utworzenia dodatkowych rezerw/odpisów. Z tych punktów tylko ten ostatni nie pogarsza sytuacji kredytobiorcy. Większość polskiej gospodarstw domowych posiadających kredyty we franku szwajcarskim mogłaby nie poradzić sobie z zapewnieniem dodatkowego zabezpieczenia, a ewentualne ubezpieczenia mogłyby mocno nadwątplić ich budżety.

Podsumowując: z punktu widzenia potencjalnych kredytobiorców nowa rekomendacja S w niektórych przypadkach ograniczy zdolność kredytową (maksymalnie o 15 proc.), zaszkodzić może za to osobom posiadającym kredyty sprzed kilku lat, zaciągnięte gdy frank był tani. Wszystko jednak zależy od tego, jak banki zinterpretują zapisy o potrzebie monitorowania aktualnego LtV klientów i jak zareagują na (zapowiadające się zatrważająco) otrzymane z tych kalkulacji statystyki.

Marcin Krasoń

Open Finance

Oceń ten artykuł: