Ufunduj kieszonkowe na Dzień Dziecka

Ufunduj kieszonkowe na Dzień Dziecka

[30.05.2014] Niełatwo dawać dziecku pieniądze tak, aby pomagały w wychowaniu, a nie je psuły. O ile warto regularnie wypłacać kieszonkowe, to już nagradzanie gotówką może spowodować dużo więcej szkód niż pożytku.

Niełatwo dawać dziecku pieniądze tak, aby pomagały w wychowaniu, a nie je psuły. O ile warto regularnie wypłacać kieszonkowe, to już nagradzanie gotówką za wykonywanie obowiązków domowych, czy dobre stopnie może spowodować dużo więcej szkód niż pożytku – przekonuje psycholog.

Zamiast wymyślnego prezentu na Dzień Dziecka, warto właśnie tego dnia uroczyście rozpocząć wypłatę kieszonkowego. Podarujemy pieniądze, a jednocześnie najlepszy sposób na nauczenie dziecka racjonalnego gospodarowania finansami i oszczędzania – przekonuje Amelia Rentflejsz- Kuczyk, psycholog z warszawskiej poradni Uniwersytet dla Rodziców.

– Co takiego niesamowitego jest w tych kilku, czy kilkudziesięciu złotych?

– Wraz z kieszonkowym dajemy dziecku nie tylko pieniądze, ale również nasze zaufanie, wiarę, że potrafi zarządzać pieniędzmi. Dlatego tak ważne jest, aby nie kwestionować wydatków córki czy syna. Chyba, że wykraczają poza przyjęte w domu normy.

– Jak nie reagować, skoro w 99 proc. pieniądze pójdą na bzdury?

– Nie szkodzi. Dziecko powinno mieć prawo robić z otrzymanymi pieniędzmi co zechce. Namawiałabym jedynie do regularnych rozmów o celach oszczędzania. Można np. zaproponować: – Zapiszę twoje pomysły. Później je odczytać. Dzięki temu potomek będzie miał szansę spojrzeć na nie z dystansu. Dzieci po odsłuchaniu listy i przemyśleniu często same dochodzą do wniosku, że nie wszystkie koncepcje są trafione. Rodzic nie powinien ich jednak oceniać.

Dobrze jest też przy okazji pokazywać jak my rodzice oszczędzamy na różne cele. Opowiedzieć jak odkładaliśmy pieniądze na wakacje czy samochód. Przedstawić kolejne cele i sposoby ich realizacji.

Oczywiście bardzo często z planów dziecka nic nie wychodzi, bo i tak zrobi inaczej. Kupi cokolwiek. Przestanie się tym za chwilę bawić lub zgubi. Ale przecież my również kupujemy bez sensu, dlatego dziecku też dajmy prawo do błędów. Przy kolejnych zakupach można delikatnie spytać: Czy pamiętasz jak ostatnio kupiłeś figurkę Batmana? Bez żadnych dalszych wyrzutów. Dziecko samo przypomni sobie, że po godzinie figurka przestała je interesować. Następnym razem, albo może dopiero po kilkunastu kolejnych błędach zanim wyda pieniądze zastanowi się dłużej. W końcu zacznie gospodarować swoimi finansami bardziej racjonalnie i dojdzie do tego samodzielnie. To będzie właśnie prawdziwy sukces wychowawczy.

Zresztą jak i na co dziecko wydaje pieniądze jest również dla rodziców istotną informacją. Np. dzieci z domów, w których obowiązuje silny nacisk na zdrowe odżywanie nierzadko potrafią wszystko przeznaczyć na słodycze. Jest to z pewnością sygnał do pewnego zliberalizowania dietetycznych rygorów.

– Ile pieniędzy należy dać dziecku?

– Wysokość kieszonkowego najlepiej odnieść do średniej jaką otrzymują koleżanki i koledzy, chyba że nie posiadamy takich finansowych możliwości wówczas kwota może być niższa. Nawet jeśli domowy budżet jest skromny nie powinno się rezygnować z wypłaty, ważna jest nawet symboliczna suma. Na pewno nie należy jednak przesadzać w drugą stronę. Kieszonkowe nie powinno znacząco przekraczać sum otrzymywanych przez dzieci z najbliższego otoczenia córki czy syna. Dziecko będzie w ten sposób z nieuzasadnionego powodu wyróżnione. Dodatkowo szybko zacznie być poddawane presji rówieśników, nalegających, aby fundował różne atrakcje. Znajdzie się w niekomfortowej sytuacji. Trudniej też w takich warunkach będzie o naukę umiejętności rezygnowania z części planów i wybierania najważniejszych potrzeb.

Bez względu na wysokość kieszonkowego dziecko musi mieć świadomość, że jeśli wyda pieniądze wcześniej, nie może liczyć na dodatkowe pieniądze, a rodzic nie ulegnie próbie wymuszenia zaliczki na poczet przyszłego miesiąca. Co najwyżej dzieciom, które słabiej radzą sobie z pieniędzmi proponuję rozpocząć wypłatę kieszonkowego w odstępach cotygodniowych. Bardzo ważne jest też, aby rodzic przestrzegał swoich obowiązków i nie łamał raz ustalonych reguł wypłaty. A już na pewno nie zawieszał jej pod byle pretekstem. Dziecko powinno mieć pewność obowiązywania zawartej umowy. I przekonanie, że może polegać na rodzicu.

– Ale gdy to domowy budżet znajdzie się w tarapatach, a skarbonka syna będzie pełna?

– Pod żadnym pozorem nie należy pożyczać oszczędności dzieci. Niestety, jest to całkiem częsta praktyka. Grzeszą tu szczególnie mamy. Jeśli już dojdzie do takiej sytuacji, dług wobec dziecka należy zwracać w pierwszej kolejności, choć wielu rodziców myśli inaczej. Jeśli zrobi się tak raz czy drugi i na dodatek nie zwróci pożyczki, to trudno będzie w takich okolicznościach nauczyć oszczędzania. Dziecko co najwyżej nauczy się, że jeśli szybko nie wyda pieniędzy to mama lub tata mu je zabiorą. Na dodatek otrzyma sygnał, że pożyczonych pieniędzy można nie zwracać.

– Zdarza się, że rodzice pomagają sobie pieniędzmi w wychowaniu. Płacą za wyrzucanie śmieci, dobre oceny, dobre zachowanie. Może warto wyłożyć parę złotych, aby dziecko było pomocne i lepiej się uczyło?

– To duży błąd, zdecydowanie odradzam. Tym bardziej, że jak pokazuje moje doświadczenie jako psychologa, gdy raz zacznie się płacić za zwykłe domowe i szkolne obowiązki, łatwo wychowywanie pieniądzem doprowadzić do absurdu.

Zanim pojawi się taki pomysł warto zadać sobie pytanie: Czy mnie ktoś płaci za gotowanie obiadów, a małżonkowi za robienie zakupów? Takim samym prawom powinno podlegać dziecko. Trzeba mu uświadomić, że jest równoprawnym członkiem rodziny, a nie opłacaną służącą. Przy podziale domowych obowiązków należy rozpisać zadania tak, aby syn czy córka mogli sobie wybrać te, którym podołają i jednocześnie zobaczyły jak wiele pozostaje dla innych. Z kolei płacenie za dobre oceny i finansowe karanie za pały czy dwóje może przełożyć się na dziwne zachowania w szkole m.in. próby wymuszania na nauczycielach lepszych stopni. Ale tak naprawdę problemy jakie może wywołać taki styl wychowania są dużo głębsze i dalekosiężne.

Przede wszystkim rośnie ryzyko, że wychowamy materialistę. Na tym nie koniec, w przyszłości może to być również osoba bierna, pozbawiona wewnętrznej motywacji do działania, która nie będzie umiała sama z siebie wykrzesać energii do pokonywania życiowych przeszkód. Bo jak, po kilkunastu latach przyjmowania pieniędzy za piątki, wynoszenie śmieci, miłe zachowanie wobec siostry zacząć czerpać radość z radzeniem sobie z trudnościami, jeśli za tym nie idzie natychmiastowy zysk. Na dodatek płacenie za działanie, to także element nadmiernej kontroli rodzicielskiej, która sprawia, że dziecko traci wewnętrzny kontakt ze swoimi czynami. Nie zastanawia się nad nimi, nie analizuje ich. Nie pogratuluje sobie, że bardzo dobrze, że się w czymś sprawdziło, czy że było pomocne. Pojawi się za to myśl: "Dostanę pieniądze".

– Jak zachować się w sytuacji, gdy domowa kasa pusta, a dziecko prosi o iPoda, iPada, PlayStation? I dzień w dzień podnosi nieśmiertelny argument – wszyscy koledzy już to mają.

– Tu rolą rodziców jest nauczenie dziecka cieszyć się tym co ma. Aby nie żyło tym, że Janek, Piotrek i Maciek mają więcej, są mądrzejsi i szybsi. Zawsze ktoś ma lepiej, albo wydaje nam się, że ma lepiej. Nie na wyszukiwaniu tych różnic polega życie. Takie porównywanie się, wynajdywanie braków i niedoskonałości u siebie, a wszystkiego co lepsze u innych sprawia, że życie upływa na poczuciu permanentnego niezadowolenia. Szukajmy pozytywów i uczmy tego dzieci.

Rozmawiała Halina Kochalska z Open Finance

źródło: Open Finance

Oceń ten artykuł: