Dubai World zachwiał rynkami akcji

Dubai World zachwiał rynkami akcji

[27.11.2009] Dubai World – agencja rządowa odpowiedzialna na śmiałe projekty deweloperskie – poprosiła wierzycieli o zamrożenie długów do marca przyszłego roku, powodując wstrząsy na rynkach akcji.

Sprawa jest złożona i nie wiadomo jeszcze jak bardzo poważna. Warto zdawać sobie sprawę, że sama informacja o propozycji zamrożenia długów wypłynęła już przedwczoraj i to jeszcze w czasie działania giełd europejskich. Jednak przeszła ona właściwie bez echa, inwestorzy koncentrowali się na publikowanych danych makroekonomicznych.

Wczoraj takich publikacji nie było, media nieco sprawę nagłośniły. A fakt, że jest co nagłaśniać, bo przecież do niedawna inwestorów arabskich uznawano za niesłychanie stabilnych, którzy swoimi inwestycjami pomogą walczyć z recesją w Europie Zachodniej. Wszak to arabskie fundusze obejmowały ratunkowe emisje akcji CitiGruop czy UBS.

Dubai zaś był największym w świecie placem budowy i miał być – ze względu na ogromne zasoby gotówkowe krajów arabskich, pochodzące z handlu ropą – całkowicie odporny na kryzys finansowy. Okazało się inaczej, co jest wręcz szokującą informacją. Z drugiej strony Dubai World zapewnia, że spłaci swoje zadłużenie, a ponieważ jest agencją należącą do rządu Emiratów Arabskich takie zapewnienia powinny być traktowane serio.

Nie mniej inwestorzy w Europie pozbywali się wczoraj akcji banków zaangażowanych kredytowo w Dubaju, a także akcji spółek, w których arabscy inwestorzy posiadają znaczące udziały (np. Porsche, LSE) i mieli być rękojmią stabilności finansowej takich spółek. (W tym świetle nieudana prywatyzacja polskich stoczni zaczyna się prezentować nieco inaczej).

Indeksy giełd zachodnioeuropejskich spadały o ponad 2 proc. U nas zasięg spadków był mniejszy, co można wytłumaczyć dwojako. We wcześniejszych dniach tygodnia GPW wiodło się gorzej niż giełdom zachodnim, po drugie bezpośrednia zależność wyników naszych banków czy spółek od postrzegania zdolności kredytowych Dubaju jest nikła. Choć oczywiście w świecie naczyń powiązanych nikt nie może czuć się bezpiecznie.

Mimo braku inwestorów amerykańskich (wczoraj Dzień Dziękczynienia) obroty były wyższe niż przedwczoraj, co nie jest dobrą wróżbą, nawet jeśli odnotujemy, że WIG20 nie przebił dołków z poprzedniego tygodnia. Ten nagły kryzys zaufania inwestorów umocnił dolara, co staje się regułą, zgodną z zasadami carry-trade. Kiedy pojawia się ryzyko, należy sprzedawać aktywa i spłacać kredyty w dolarach. Stąd wczoraj kurs euro wrócił w okolice 1,50 USD (ale utrzymał się nad nią). U nas dolar podrożał o 1 proc., euro o 0,8 proc., a frank o 0,9 proc.

Co ciekawe, wzrost notowań dolara nie przeszkodził w zwyżce cen surowców. Świat finansów najwyraźniej szuka w nich bezpieczeństwa, a surowce zdają się je obiecywać (w przeciwieństwie do banków czy innych aktywów finansowych). Złoto podrożało wczoraj o 1,7 proc. do 1190 dolarów za uncję, ropa podrożała o 2,3 proc., a miedź o 1,7 proc. Słowem – całkiem sporo zmian, jak na dzień, który zapowiadano jako nudny i spokojny.

Emil Szweda

Open Finance

Oceń ten artykuł: