Ukłon RPP w stronę banków

Ukłon RPP w stronę banków

[28.05.2009] Przeniesienie ryzyka kredytowego na podatników powinno iść w parze z obniżeniem marż (premii za ryzyko), co raczej jest na dziś czystą fikcją.

Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła główną stopę procentową na poziomie 3,75 proc. Większość ekonomistów twierdzi, że to nie koniec lecz jedynie przerwa w cyklu obniżek. Marne to jednak pocieszenie dla kredytobiorców, bo od dwóch miesięcy rośnie WIBOR – rynkowa stopa, która jest punktem odniesienia przy wyliczaniu rat. W środę trzymiesięczny WIBOR wynosił 4,62 proc. czyli był o 87 punktów bazowych wyższy od oficjalnych stóp ustalonych przez RPP. O ile decyzja RPP odnośnie stopy referencyjnej nie była niespodzianką, to mało kto oczekiwał, że bank centralny zrobi ukłon w kierunku sektora bankowego i złagodził wymogi dotyczące rezerw obowiązkowych. Od 30 czerwca banki komercyjne odprowadzać będą do NBP nie 3,5 proc. a 3 proc. wartości zgromadzonych depozytów.

Kwestia ta została dość zdawkowo potraktowana w komunikacie po decyzji Rady i choć obniżka stopy rezerw obowiązkowych jest mniejsza niż ta za którą lobbowała branża bankowa (ZBP wnioskuje poluzowanie do 2 proc.), takie posunięcie jest obecnie ryzykowne. Po pierwsze RPP słusznie zauważa, że utrudniony dostęp do kredytów nie wynika z braku płynności na rynku, ale z podwyższonej premii za ryzyko, czyli mówiąc wprost rosnących marż naliczanych przez banki. Są więc pieniądze, ale szereg zewnętrznych czynników sprawia, że osób kwalifikujących się do otrzymania pożyczek jest coraz mniej.

Skoro jednocześnie rośnie odsetek złych kredytów (co prawda nie urósł jeszcze do poziomu stanowiącego wielki problem), to intuicja podpowiadałaby aby raczej zwiększać a nie uszczuplać "poduszkę bezpieczeństwa". Po drugie szacunki prezesa Związku Banków Polskich Mariusza Zygierewicza mówiące, że w sektorze dzięki dzisiejszemu posunięciu RPP płynność w sektorze zwiększy się o ok. 3,5 mld PLN przedstawione zostały razem z kolejnym warunkiem bankowców.

Wbrew zamierzeniom banku centralnego nadwyżka ta może nie trafić na rynek w formie kredytów, gdyż banki domagają się systemu poręczeń i gwarancji udzielanych przez państwo (np. poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego). Co więcej nawet wprowadzenie tego systemu nie będzie jednoznaczne z odkręceniem kredytowego kurka."Jeżeli system nie zadziała, a ryzyko gospodarcze będzie się utrzymywać nadal na wysokim poziomie, to istnieje ryzyko, że te środki zostaną zatrzymane w sektorze" – twierdzi prezes ZBP. Ryzyko gospodarcze pozostanie wysokie przez najbliższe kilka kwartałów – to pewne jak (o ironio) w banku.

Przeniesienie ryzyka kredytowego na podatników powinno iść w parze z obniżeniem marż (premii za ryzyko), co raczej jest na dziś czystą fikcją. Po trzecie główną ideą stojąca za odprowadzaniem rezerw od zgromadzonych depozytów jest zwiększenie bezpieczeństwa. W sytuacji, gdy za granicą padają największe instytucje finansowe, KNF informuje, że około 40 banków spółdzielczych ma współczynnik wypłacalności poniżej wymaganego minimum, obniżanie rezerw raczej bezpieczeństwu depozytariuszy nie sprzyja.

Agencja Moody’s wciągnęła już większość z banków działających w Polsce na listę z firm zagrożonych obniżeniem ratingów, co o stabilizacji na rynku raczej nie świadczy. Na GPW przez cały dzień dominował popyt – WIG20 zyskał 2 proc. Jest to o tyle ważne, że obroty podczas dzisiejszej sesji były dwukrotnie wyższe niż we wtorek i prawie trzykrotnie wyższe niż w poniedziałek.

Łukasz Wróbel – Open Finance

Oceń ten artykuł: