Zjednoczeni dla globalnej zmiany

Zjednoczeni dla globalnej zmiany

[30.12.2011] "Oburzeni" to nowe, wcześniej nienotowane w skali świata zjawisko. Fala globalnych protestów rozprzestrzeniała się na zasadzie nieustannie rosnącej kuli śnieżnej. 

Za datę powstania Ruchu Oburzonych "Democracia Real Ya!", czyli "Prawdziwa Demokracja Teraz", uważa się oficjalnie 15 maja bieżącego roku. W tym dniu tysiące sfrustrowanych obywateli Hiszpanii ruszyło na ulicę kilkudziesięciu największych miast kraju, by zamanifestować swoje niezadowolenie wobec nieudolności poczynań hiszpańskiego rządu. Dotyczyło ono przede wszystkim spraw związanych z kryzysem gospodarczym, który doświadczył Hiszpanię wyjątkowo mocno, czego objawem jest 22-proc. bezrobocie, które w przypadku osób przed trzydziestym rokiem życia przekroczyło granicę 45 proc.

Antyrządowa manifestacja "Indignados" (oburzeni) odbyła się między innymi na ulicach Madrytu, w okolicach placu Słońca – Puerta del Sol, jednak dość szybko została ona stłumiona przez policję. W odpowiedzi na zdecydowane działania policji, równie zdecydowanie odpowiedzieli manifestujący. W kilka dni po proteście na placu Puerta del Sol powstało bowiem regularne, samowystarczalne oraz sprawnie funkcjonujące obozowisko protestacyjne. Protestujący wyjątkowo dobrze się zorganizowali, a w ramach kolektywizmu wszystkie rozpatrywane na terenie obozowiska wnioski przyjmowali jedynie na zasadzie jednomyślności.

Poza odbywającymi się w trybie dziennym panelami tematycznymi, dotyczącymi sytuacji w państwie, feminizmu, środowiska, gospodarki czy polityki, powstał między innymi sprawny komitet odpowiedzialny za kontakty z mediami. Dodatkowo utworzono wewnętrzne służby porządkowe "Szacunek", punkty z darmową (przekazywaną przez mieszkańców Madrytu) żywnością, grupę rozjemczo-mediacyjną, punkt medyczny oraz zasilany kolektorami słonecznymi punkt pogotowia energetycznego.

Obozowisko rozwiązane zostało niespełna miesiąc od momentu jego powstania, jednak Ruch 15 Maja zapowiedział, że podejmować będzie dalsze działania protestacyjne. Co istotne, różnorodny tłum (szacuje się, że w protestach wzięło udział między 6,5, a 8 milionami obywateli Hiszpanii) "oburzonych" z Puerta del Sol nigdy nie nawoływał do aktów przemocy czy wywoływania zamieszek, a wszystkie podejmowane działania posiadały charakter pokojowy. Jego głównym celem była mobilizacja opinii publicznej i wspólne osiągnięcie założenia reform systemu politycznego Hiszpanii, niwelacji poziomu występowania korupcji oraz wyrażenia sprzeciwu wobec bezkarności polityków i bankierów, którzy ich zdaniem wspólnie przyczynili się do powstania i eskalacji kryzysu gospodarczego.

Rolling Stone na Wall Street

Antyrządowe obozowisko hiszpańskich „Indignados" stało się przyczynkiem do zaistnienia znacznie szerzej komentowanego w mediach ruchu Occupy Wall Street (OWS). Narodził się on 17 września 2011 r. podczas  manifestacji, w której uczestniczyło około tysiąca osób, zorganizowanej na ulicach finansowej dzielnicy Nowego Jorku. Około 200 z protestujących zdecydowało się wzorem Puerta del Sol na nocleg w parku Zuccotti na Wall Street. Hasłem OWS stał się slogan "Jesteśmy 99 proc." mający zobrazować siłę "przeciętnego" obywatela oraz podkreślić występujące nierówności społeczne, u podstaw których leży korporacyjna chciwość i władza przedsiębiorstw sektora finansowego.

Inicjatorami Occupy Wall Street, której podstawowym postulatem stało się rozdzielenie wpływów sektora bankowego od polityki, była kanadyjska grupa aktywistów Adbusters Media Foundation, która w lipcu rozpoczęła przygotowania do akcji, wykorzystując do jej zorganizowania swoje listy newsletter oraz popularne serwisy społecznościowe, jak Twitter i Facebook. 13 lipca br. organizacja zamieściła na swojej stronie internetowej wezwanie do udziału w OWS oraz przedstawiła żądanie skierowane do prezydenta USA – Baracka Obamy: "Żądamy, by Barack Obama nakazał powstanie komisji, której zadaniem będzie zakończenie wpływu pieniądza na naszych przedstawicieli w Waszyngtonie.

Nadszedł czas na DEMOKRACJĘ NIE KORPORATOKRACJĘ, bez niej będziemy straceni. Żądanie to zdaje się odzwierciedlać obecne nastroje społeczne, ponieważ wyplenienie korupcji z Waszyngtonu to coś, czego pragną i pod czym podpiszą się wszyscy Amerykanie, lewicowi i prawicowi. Jeśli nasza silna 20-tysięczna grupa  z tygodnia na tydzień opierała się będzie działaniom policji i Gwardii Narodowej, by nas stamtąd usunąć, to niemożliwe będzie, by Obama nas zignorował. Rząd byłby zmuszony do publicznego wyboru pomiędzy wolą ludzi, a forsą korporacji". Mimo wskazania dość kontrowersyjnego celu i formy OWS otrzymała wyraźną aprobatę przeprowadzenia pokojowej akcji protestacyjnej.

Na poprzedzającej protest konferencji prasowej, zwołanej przez burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga, zadeklarował on: "Ludzie mają prawo do protestów, więc jeśli chcą protestować, to będziemy szczęśliwi, gdy zapewnimy im odpowiednią przestrzeń. O ile zorganizują to tam, gdzie respektuje się prawa innych osób, to to jest miejsce, gdzie ludzie mogą wyrażać swoje myśli, to właśnie to sprawia, że Nowy Jork jest Nowym Jorkiem".  Deklaracja ta była wyjątkowo odważna, ale i niezbyt prognostyczna. Zgodnie ze źródłami "New York Times" (Overtime, Solidaryty and Complaints in Wall St., publikacja 13 października 2011) dodatkowy, miesięczny koszt miasta związany z protestami na Manhattanie to kwota 3,2 miliona dolarów. 

Determinacja protestujących i związany z nią rosnący rozgłos medialny oraz wsparcie wielu osobowości publicznych doprowadziło do ogromnego wzrostu popularności projektu OWS. Manifestanci w ciągu pierwszych 30 dni protestu otrzymali między innymi datki pieniężne w wysokości niespełna pół miliona dolarów. Dodatkowym zauważalnym zjawiskiem stało się również większe zróżnicowanie protestujących.

Na początku akcji szeregi ruchu OWS stanowiły przeważnie osoby do trzydziestego roku życia, jednak wraz z zaawansowaniem protestu, oblicze ruchu stało się bardziej zdywersyfikowane zarówno pod względem wiekowym, wyznaniowym, jak i poglądów politycznych. W stosunkowo niedługim czasie do protestujących dołączyły również inne "okupowane" miejsca na terenie całych Stanów Zjednoczonych, jednak okazało się, że to nie wszystko na co stać "oburzonych". Świat przekonał się o tym 15 października…

Globalchange "15 października"

Na fali wzrastającej popularności "oburzonych" powstał ruch "15 października". Jego strona internetowa również w języku polskim zachęcała do przyłączenia się do protestów: "15 października obywatele z całego świata wyruszą na ulice i place. Od Ameryki po Azję, od Afryki poprzez Europę, ludzie zjednoczą się, żeby walczyć o swoje prawa oraz domagać się prawdziwej demokracji. Nadszedł czas dla nas wszystkich, żeby przyłączyć się do globalnego pokojowego protestu. Władze rządzące sprzyjają nielicznym, ignorując wolę większości ludzi, a cenę za wyrządzone szkody w społeczeństwie i środowisku płaci każdy z nas.

Czas skończyć z tą patową sytuacją. Zjednoczeni w jedynym głosie, damy do zrozumienia politykom oraz służącym im elitom ze świata finansów, że to my – obywatele zdecydujemy o naszej przyszłości. Nie jesteśmy towarem w rękach bankierów i polityków. Oni nas nie reprezentują. 15 października spotkamy się na ulicach, dając początek globalnym zmianom, których się domagamy. Będziemy demonstrować pokojowo, prowadzić rozmowy i jednoczyć się dopóki nie osiągniemy naszego celu. Ten czas jest dla nas żeby się zjednoczyć, a dla nich żeby słuchać".

Łącznie w ramach globalnej mobilizacji "oburzonych" odbyło się ponad 1000 eventów w 87 krajach.  Na wezwanie do zorganizowania światowego protestu najliczniej odpowiedziała społeczność Hiszpanii, protestowało w niej ponad 60 miast. Na ulicach Madrytu manifestowało pół miliona osób, w Barcelonie liczba ta wynosiła 350 tysięcy, a w Saragossie 150 tysięcy. Protestujący w stolicy zaklejali sobie usta banknotami euro w ramach akcji "niemy krzyk", część osób okupowała również szpitale i uniwersytety, co było wyrazem sprzeciwu wobec rządowych cięć budżetowych w szkolnictwie i sektorze ochrony zdrowia.

W Rzymie, w przeciwieństwie do hiszpańskich protestów 15 października, sytuacja przybrała najdramatyczniejszy spośród wszystkich protestujących na świecie miast przebieg. Niewielka grupa osób, która przeniknęła w szeregi protestujących w stolicy Włoch, głównie anarchistów i ulicznych chuliganów, wdała się w walkę z ochraniającymi demonstrację policjantami oraz dopuściła się licznych aktów wandalizmu – podpalano samochody oraz niszczono witryny sklepowe. W odpowiedzi na nie włoska policja zastosowała gaz łzawiący oraz armatki wodne. W wyniku starć  rannych zostało 135 osób (trzy ciężko), z czego aż 105 stanowili policjanci. Aresztowano dwanaście osób, a sytuację udało się ustabilizować dopiero po pięciu godzinach, po zaangażowaniu dodatkowych sił służb porządkowych.

W Niemczech najwięcej osób niezadowolonych z obecnej sytuacji gospodarczo-politycznej kraju i świata zebrało się w Berlinie, na kultowym placu Aleksandra, z którego tłum przemaszerował pod Bramę Brandenburską, Kanzleramt a następnie Reichstag, gdzie zakończono manifestację. Niemieccy organizatorzy protestu "oburzeni", ruch alerglobalistyczny ATTAC, wystosowali również list do kanclerz Angeli Merkel, w którym pisali: "To co zostało zmarnowane trzy lata temu, musi zostać wreszcie naprawione. Wnioskujemy o zajęcie się w Niemczech oraz na poziomie europejskim i światowym następującymi sprawami: – rozdział korporacji bankowych na mniejsze jednostki.

Żaden z banków nie może być na tyle duży, by jego upadłość zagrażała systemowi finansowemu; – rozdział bankowości inwestycyjnej od bankowości tradycyjnej oraz zakaz stosowania nieprzejrzystych i spekulacyjnych produktów finansowych; – proporcjonalny udział instytucji objętych parasolami bezpieczeństwa w kosztach kryzysu, chociażby za pomocą nasilonego opodatkowania wysokich zysków i zasobów finansowych oraz wprowadzenie podatku od transakcji finansowych. Wyłącznie na tych warunkach banki, których bezpieczeństwo leży w interesie społecznym, mogą otrzymywać wsparcie ze źródeł podatkowych… Niech podejmie pani działania leżące w interesie obywateli, nie lobby finansowego! Niech zapobiegnie pani rozwarstwieniom społecznym i przyczyni się do powstania solidarnej Europy". 

Wojna klonów

15 października zorganizowano również pokojową manifestację w Warszawie – "W związku z tym we wszystkich stolicach europejskich 15 października odbędą się demonstracje solidarności z hiszpańską "rewolucją". Wysoce nieprzyjemna i kompromitująca byłaby sytuacja, w której Warszawa pozostałaby tego dnia ostatnim spokojnym miastem" zachęcano na stronie www.15pazdziernika.pl. Niespełna dwustuosobowy marsz niosący hasła "Chcemy mieszkań, nie kredytów", "Jesteśmy wkurwieni" oraz "Stop tyranii rynku" przeszedł spod bramy Uniwersytetu Warszawskiego, obok Ministerstwa Finansów i Narodowego Banku Polskiego, by finalnie zorganizować piknik przed budynkiem Giełdy Papierów Wartościowych.

Swoje najważniejsze postulaty w liście skierowanym do prezydenta i premiera spisał główny organizator wiecu "Porozumienie 15 października", powstałe z inicjatywy uczniów Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia w Warszawie. Czytamy w nim: "Przed wyborami stan polskiej gospodarki przedstawia się nam jako jeden wielki sukces. Mówi się, że jesteśmy >zieloną wyspą< pośród tonących gospodarek Europy. Lecz poziom PKB nie świadczy o jakości życia, mieszkania i pracy, tylko o sukcesach biznesu i powodzeniu pracodawców, zaciskających pas na naszych brzuchach…

Od 1989 r. wmawia się nam, że już wszystko co najważniejsze osiągnęliśmy, że jesteśmy wolni i mamy się tym cieszyć i bogacić, że wszystko jakoś się ułoży, że musimy poczekać, uspokoić emocje, a wkrótce staniemy się drugimi USA, drugą Japonią, czy tak jak mówiło się ostatnio, drugą Irlandią. Teraz upominamy się m.in. o to co kiedyś zostało nam obiecane i o co walczyło pokolenie naszych rodziców, dziadków".

List zawierał spis 21 postulatów, "które przede wszystkim mają stać się tematami do debaty publicznej, między organizacjami, związkami, grupami społecznymi i politykami". Były to między innymi wstrzymanie podnoszenia podatków dla najuboższych, likwidacja ograniczeń w dostępie do informacji publicznej, wstrzymanie prywatyzacji polskich banków, wprowadzenie refundacji śródków antykoncepcyjnych i in vitro oraz prowadzenie polityki zagranicznej zgodnie z wartościami Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i zasadą pokojowej współpracy społeczeństw.

Oburzeni na "oburzonych"

Działania Porozumienia spotkały się ze sprzeciwem działającej na portalu społecznościowym Facebook inicjatywy "Oburzeni na >oburzonych<. Młodzi – racjonalni", którzy deklarowali: "My, młodzi, chcemy żyć w państwie, które zagwarantuje nam stabilną, przewidywalną przyszłość. Bynajmniej nie chodzi tutaj o materializm, ale o elementarne poczucie bezpieczeństwa. Nie da się tego w dzisiejszych czasach osiągnąć, nie ograniczając wydatków budżetowych. Mamy tego świadomość, bo nie jesteśmy pozbawieni racjonalizmu. Dlatego sprzeciwiamy się akcji polskich >oburzonych<, która jest niczym innym jak niemerytorycznym krzykiem. Głoszone przez polskich >oburzonych< postulaty są czystą utopią w dzisiejszym świecie, który pogrążony jest w recesji… nie chcemy, aby reszta społeczeństwa kojarzyła ludzi młodych, racjonalnych z ruchem, który nie daje żadnych sposobów na rozwiązanie trapiących nas problemów, przez co infantylizuje i – mówiąc Gombrowiczem – upupia młodych w oczach reszty społeczeństwa".

Piotr Głowacki

Treści dostarcza Gazeta Bankowa

Oceń ten artykuł: