Szkoła przetrwania na GPW

Szkoła przetrwania na GPW

[31.08.2010] Dekoniunktura na rynku akcji jest trudnym okresem dla większości inwestorów. Znajomość różnych instrumentów finansowych może nam pomóc w zbudowaniu odpowiedniej strategii w celu ograniczenia strat na rynku.

Od kilku lat na rynku dostępne są elektroniczne platformy transakcyjne, które znakomicie poszerzają nasze możliwości inwestycyjne i są doskonałą alternatywą. Bardzo ciekawym instrumentem są tzw. kontrakty CFD – (Contract for Difference), które już za niewielką kwotę umożliwiają grę na zmiany najważniejszych indeksów giełd na świecie (S&P500, DAX, CAC40, Nikkei225, Chiny, Indie i inne) jak również na zmiany cen towarów i surowców (złoto, srebro, ropa, pszenica, soja i inne).

W kwietniu 2010 roku, po kilkunastu miesiącach wzrostów doszło do przesilenia na rynku akcji. Tegoroczne maksimum indeksu WIG20 wypadło na poziomie 2619pkt. Do maja indeks spadł do poziomu 2259pkt. (-14%). Od prawie dwóch miesięcy trwa korekta po silnej fali spadków. Indeks WIG20 pozostaje w kanale horyzontalnym w przedziale 2244-2434pkt. W dniu 20-go lipca indeks zamknął się na poziomie 2361pkt. Jest to 10% poniżej tegorocznego szczytu.

Ostatnia duża oferta akcji na rynku pierwotnym została przeprowadzona w czerwcu i jak na razie na akcjach Tauronu nie udało się zarobić. Po scaleniu akcji cena emisyjna wynosi 5.13 PLN, natomiast kurs akcji zdołał utrzymać się powyżej tej ceny zaledwie przez jedną sesję. Obecnie akcje spółki notowane są blisko 10 groszy poniżej ceny emisyjnej. Oznacza to stratę 1%, nie jest to dużo, ale wielu inwestorów mogłoby powiedzieć, że nie tak miało być. Na akcjach poprzedniego debiutanta PZU można było zarobić kilkanaście procent w ciągu zaledwie kilku sesji po giełdowym debiucie. Takie zachowanie spółki o solidnych fundamentach może wskazywać, że obecna koniunktura na rynku akcji nie jest najlepsza do inwestycji.

Zakładając, że najbliższe miesiące mogą przynieść spadki na rynkach akcji należy zastanowić się nad sposobami przeczekania dekoniunktury. Możliwości jest wiele. Zależą one głównie od naszego doświadczenia i wiedzy na temat różnych instrumentów dostępnych na rynku giełdowym i nie tylko. Najprostsza metoda polega na sprzedaży akcji i zakupie bezpiecznych instrumentów (obligacje) a potem na odkupieniu akcji po niższych cenach gdy rozpocznie się kolejny silniejszy ruch wzrostowy.

Można też szukać akcji tzw. spółek defensywnych, które lepiej niż indeks poradzą sobie z okresem dekoniunktury.  Są to spółki których przychody a w konsekwencji późniejsze zyski są w dużym stopniu niezależne od koniunktury w gospodarce. Można do nich zaliczyć np. PZU, PGE, Tauron, TPSA, czy też inne spółki które mają zapewniony stały popyt na swoje usługi czy towary.

Jest dosyć prawdopodobne, że do jesieni wystąpi spadek indeksu WIG20 o kolejne kilkanaście procent, co oznaczałoby spadek w rejon 2000pkt. Gdybyśmy posiadali portfel spółek odwzorowujących indeks to stracilibyśmy w przybliżeniu tyle samo. Zmieniając skład portfela na spółki defensywne nasza strata byłaby mniejsza. Dla inwestora instytucjonalnego byłby to powód do dumy, że uzyskał wynik lepszy od indeksu wszak jego strategia zakłada, że w portfelu musi mieć zawsze jakieś zaangażowanie w akcjach. Z kolei dla inwestora indywidualnego najważniejsze jest osiągnięcie dodatniej stopy zwrotu. Przecież inwestuje swoje środki na rynku po to by zarabiać a nie tracić mniej od indeksu.

Zamiast spółek defensywnych można wybrać takie, które pomimo dekoniunktury na giełdzie znajdować się będą w trendzie wzrostowym i starać się na nich zarobić. Taka strategia wymaga jednak dużej wiedzy (trzeba wiedzieć jak znaleźć taką spółkę) silnych nerwów i jest dosyć ryzykowna.

Wybór spółek defensywnych czy też takich które znajdować się będą w trendzie wzrostowym jest domeną dużych funduszy inwestycyjnych, które muszą mieć zawsze określone zaangażowanie w akcje. Indywidualny inwestor nie musi upierać się przy pozostawaniu przy akcjach zawsze może je sprzedać

O wiele prostszą metodą jest wykorzystanie instrumentów, które pozwalają zarabiać na spadkach. Mam tu na myśli np. kontrakty na indeks WIG20. Wielu inwestorów nie stara się nawet grać na tych instrumentach gdyż uważa je za zbyt ryzykowne z powodu dużej dźwigni finansowej. Nie jest to wcale prawda! Po pierwsze otwierając niewielką pozycję nasza ekspozycja na ryzyko może być taka sama jak przy inwestycjach w akcje. Po drugie są sytuacje w których zwykłe akcje są bardziej ryzykowne od kontraktów.

Dzieje się tak gdy pomimo silnego i długotrwałego trendu spadkowego upieramy się aby dalej inwestować na rynku poprzez kupno akcji (łapanie dołków i sprzedawanie na wzrostach) albo przetrzymanie ich w portfelu do lepszych czasów. Efekt jest taki, że po wielu miesiącach silnego trendu spadkowego stan naszego portfela może się obniżyć o kilkadziesiąt procent. Zastosowanie bardzo prostej taktyki polegającej na sprzedaży kontraktów na indeks WIG20 (otwarcie tzw. krótkiej pozycji) za niewielką kwotę przyniosłoby odwrotny efekt w postaci zysków.

Kontrakty na indeks WIG20 można wykorzystać również do zabezpieczenia portfela akcji w sytuacji gdy spodziewamy się, że dojdzie do spadków na rynku (patrz przykład ze złotem). Strategia taka jest wykorzystywana przez duże instytucje finansowe. W przypadku inwestorów indywidualnych ta metoda jest stosowana rzadko, o wiele prościej jest po prostu sprzedać akcje (prowizje są niewielkie) i nie bawić się w inżynierię finansową.

Są jednak sytuacje w których również indywidualny inwestor powinien pomyśleć o zabezpieczeniu swoich długich pozycji. Dzieje się tak wtedy gdy rynek jest mało płynny i prowizje przy kupnie danego instrumentu są bardzo duże. Od wielu miesięcy bardzo popularne są inwestycje w złoto. W każdym nawet bardzo silnym i długoterminowym trendzie dochodzi do dużych korekt. Jedną z najbardziej spektakularnych była ta z 2008 roku gdy ceny złota w ciągu kilku miesięcy spadły o 34% z poziomu 1032 do 681 dolarów za uncję. Pomimo dużych spadków na rynkach akcji doszło również jednocześnie do silnych spadków cen złota, które wcześniej zbyt mocno wzrosły na co nałożyło się ogromne umocnienie dolara, które zaskoczyło wielu inwestorów.

W złoto najczęściej inwestujemy w tradycyjny sposób, poprzez zakup złota w fizycznej formie. Można kupić sztabki złota czy też np. złote monety. Problem przy takich inwestycjach polega na tym, że jeśli na rynku wystąpi większa przecena to niewiele możemy zrobić. Marże przy zakupie sztabek złota są bardzo wysokie. Dochodzą do 7% i więcej. Nie opłaca się sprzedawać złota z zamiarem odkupienia go przy niższej cenie, gdyż ponowny jego zakup oznacza konieczność zapłacenia kolejnej bardzo wysokiej prowizji.

W takiej sytuacji mamy dwie możliwości:

  1. Spokojnie przeczekać okres dekoniunktury, pogodzić się z przejściową stratą i wydłużyć horyzont inwestycyjny.
  2. Zabezpieczyć ceny złota na okres spadków poprzez sprzedaż kontraktów na złoto ewentualnie bardziej wygodnych instrumentów jakimi są kontrakty na różnice kursowe (CFD).

Załóżmy, że zakupiliśmy 10 uncji złota (1 uncja to 31.1 gram) po 1200 USD za uncję. Stan naszych oszczędności wynosi 12 tys. USD w złocie. Przy spadku cen złota o 20% nasza strata wyniesie 2400 USD. Policzmy jaką musimy otworzyć krótką pozycję na CFD aby zabezpieczyć nasze oszczędności. Na platformie GFC Markets dostępne są kontrakty CFD na złoto o dźwigni 100:1. Oznacza to, że do otwarcia pozycji o wartości np. 1200 USD wystarcza nam 1/100 wartości tej pozycji czyli 12 USD. Na rynku akcji (tzw. rynek kasowy czy też gotówkowy) dokonujemy transakcji w ten sposób, że aby kupić akcje o wartości np. 5 tys. PLN musimy mieć pełne pokrycie w gotówce. Moglibyśmy powiedzieć, że dźwignia wynosi wtedy 1:1.

Wróćmy do zabezpieczenia naszej pozycji. Do zabezpieczenia 10 uncji złota należy sprzedać CFD opiewające na 10 uncji. Depozyt przy dźwigni 100:1 wyniesie 1/100 wartości całej pozycji. Przy cenie 12 tys. USD (10 kontraktów po 1200 USD każdy) depozyt wyniesie 120 dolarów. Jeśli cena spadnie o 1% to nasz zarobek na krótkiej pozycji wyniesie 100% (dźwignia x zmiana ceny złota) czyli 120 dolarów.

Przy spadku o 20% nasz zarobek wyniesie 120*20 = 2400 USD. Koszty otwarcia i zamknięcia pozycji są niewielkie i można je pominąć. Gdyby dźwignia dla kontraktów CFD była mniejsza i wyniosła np. 10:1 (zależy to od platformy transakcyjnej) to do zabezpieczenia naszej długiej pozycji na złocie musielibyśmy mieć 10 razy większy depozyt czyli zamiast 120 USD wyniósłby on 1200 USD. Spadek cen złota o 1% spowodowałby zarobek w wysokości 10% (dźwignia x zmiana ceny złota) czyli 120 dolarów. Przy spadku o 20% nasz zarobek na krótkiej pozycji wyniósłby 2400 USD i zrównoważyłby stratę na pozycji długiej.

Ten przykład pokazuje jak można wykorzystać kontrakty CFD na złoto do zabezpieczenia długiej pozycji. Można je również wykorzystać do spekulacji, poprzez grę w krótkim, średnim i długim terminie zarówno na wzrosty jak i na spadki czego nie można zrobić kupując złote sztabki gdzie zostają jedynie długoterminowe inwestycje.

Co to są kontrakty CFD?

Kontrakty CFD są bardzo popularnymi instrumentami na elektronicznych platformach transakcyjnych. Kontrakt różnic kursowych (CFD – Contract for Difference) pozwala zarabiać na wzrostach i spadkach wartości danego aktywa wykorzystując mechanizm dźwigni finansowej. Kontrakty CFD są wystawiane na wiele rozmaitych instrumentów finansowych: indeksy (S&P500, DAX, CAC40, Nikkei225, Chiny, Indie i inne), towary (złoto, srebro, ropa, pszenica, soja i inne) jak również na najpłynniejsze spółki z różnych giełd.

Przedmiotem kontraktu jest różnica między wartością danego aktywa w momencie otwierania i zamykania pozycji. Wynik finansowy jest równy procentowej zmianie aktywu bazowego pomnożonego przez dźwignię finansową. Pozwala to inwestorom na osiąganie zysków z aktywów, których wartość znacznie przekracza sumę niezbędną do zawarcia transakcji.

Główną różnicą pomiędzy kontraktami CFD a kontraktami notowanymi na giełdach to brak terminu zapadalności i co jest najważniejsze dla indywidualnego inwestora bardzo elastyczna ekspozycja (tzn. wielkość otwieranej pozycji). Zobaczmy jak wygląda stosowanie kontraktów CFD na indeks S&P500.

Do otwarcia jednego kontraktu na indeks S&P500 wymagany jest depozyt w wysokości około 5600 dolarów. Dla wielu inwestorów jest to zbyt dużo. W przypadku kontraktu CFD na indeks S&P500 potrzebujemy wielokrotnie mniej, są to kwoty o dwa rzędy wielkości mniejsze.

Przykład: Indeks S&P500 notowany jest na poziomie 1100pkt., jeden kontrakt CFD na indeks jest wart 1100 USD. Na platformie GFC Markets dostępna jest dźwignia 100:1. Oznacza to, że dla otwarcia krótkiej pozycji wystarczy mieć 11 dolarów na depozyt. W przypadku spadku indeksu o 1% nasz zarobek wyniesie 100% (dźwignia x procentowa zmiana indeksu). Zarobimy wtedy 11 dolarów. Możemy w bardzo elastyczny sposób modyfikować nasze zaangażowanie i poziom ryzyka. W przypadku otwarcia 10 kontraktów wymagany depozyt to 110 USD, jest to kilkadziesiąt razy mniej niż wymagany depozyt w przypadku otwarcia kontraktu notowanego na giełdzie.

Sławomir Dębowski
Główny analityk Globtrex.com

Treści dostarcza Portal Globtrex.com

Oceń ten artykuł: