Rok dwóch prędkości

Rok dwóch prędkości

[31.12.2013] Mijający rok stał pod znakiem zróżnicowania sytuacji na rynkach. Świetnie radziły sobie giełdy krajów rozwiniętych, słabo było na emerging market. W Warszawie zawiodły blue chips, dały zarobić małe i średnie spółki. W pierwszych miesiącach gospodarki szukały dna, w drugiej połowie widoczne było ożywienie. Europejski Bank Centralny i Bank Japonii kontynuowały luzowanie polityki, Fed rozpoczął ograniczanie QE3.

W pierwszej połowie 2013 r. inwestorzy niepokojem obserwowali słabnące gospodarki i oznaki recesji w strefie euro. Obawy budziła kondycja emerging markets, a najbardziej straszył spadek tempa wzrostu PKB w Chinach. W czerwcu rynki zostały zaskoczone przez Bena Bernanke, który zapowiedział rozpoczęcie ograniczania programu skupowania obligacji. Sama zapowiedź, jak i przedłużające się oczekiwanie na jej realizację, były źródłem słabości giełd krajów rozwijających się i perturbacji na rynkach walutowych części z nich.

Perspektywa wycofywania się amerykańskiej rezerwy federalnej z nadzwyczajnych działań stymulacyjnych została zrównoważona przez zintensyfikowanie luzowania ilościowego w Japonii oraz nieoczekiwaną obniżkę stóp przez Europejski Bank Centralny. Druga połowa roku przyniosła pierwsze sygnały poprawy sytuacji w gospodarce, a kolejne miesiące tę tendencję potwierdziły, przynajmniej w przypadku Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Japonii, a więc trzech, spośród pięciu największych gospodarek. Pod koniec roku przekonanie o dobrych perspektywach wzrostu przeważało już nad obawami przed ograniczaniem QE3.

Patrząc na zachowanie się rynków finansowych, widać przede wszystkim, że na głównych giełdach inwestorzy od początku roku byli przekonani, że sprawy idą w dobrym kierunku. Indeksy na Wall Street, we Frankfurcie, Paryżu, Londynie i Tokio pięły się w górę ze sporym impetem. Ruch ten zakłóciły zaledwie trzy niezbyt groźne korekty. W przeciwnym kierunku poruszały się wskaźniki większości giełd emerging markets.

Pierwszą dziesiątkę najbardziej zyskownych indeksów otwiera japoński Nikkei, który dzięki bezprecedensowym działaniom Bank of Japan wzrósł o 55 proc. Zwyżka była szczególnie dynamiczna w pierwszej połowie roku. Po silnej majowo-czerwcowej korekcie straty zostały odrobione, a rekord poprawiony, jednak już w znacznie bardziej spokojnym stylu. Japońska gospodarka w trzecim kwartale wzrosła o 2,4 proc., ale trzeba pamiętać, że jest ona bardzo chimeryczna. W ciągu ostatnich pięciu lat trzykrotnie znalazła się w recesji i trzykrotnie notowała krótkie okresy ożywienia.

O 29 proc. w górę poszedł S&P500, a Dow Jones ze zwyżką sięgającą 26 proc. niewiele mu ustępował. Oba główne indeksy nowojorskiego parkietu przyzwyczaiły inwestorów do systematycznego windowania rekordu wszech czasów. Najpoważniejszą, sięgającą prawie 6 proc. korektę, sprowokowała zapowiedź rozpoczęcia redukcji QE3. Podjęcia decyzji w tej sprawie spodziewano się na wrześniowym posiedzeniu Fed. Jej odsunięcie w czasie okazało się sporym zaskoczeniem i spowodowało spadkową falę, która odebrała indeksom 4,6 proc. Powróciły obawy o stan amerykańskiej gospodarki i budżetu oraz zadłużenia. Nie przerwały one jednak hossy, która panowała do ostatnich dni roku. Choć rezerwa federalna naraziła się na zarzut złej komunikacji z rynkami, to z dzisiejszej perspektywy, gdy zaskoczyła po raz trzeci, podejmując w grudniu decyzję o ograniczeniu skupu obligacji o 10 mld dolarów miesięcznie, inwestorzy powinni być jej wdzięczni za mistrzowskie rozegranie tej partii, nie tylko nie powodując, jak do tej pory, perturbacji na rynkach finansowych, ale wręcz przyczyniając się do kontynuacji zwyżki na Wall Street.

O 28 proc. w górę poszedł londyński FTSE. Brytyjska gospodarka również najgorsze ma już za sobą. W drugim i trzecim kwartale rosła w imponującym, jak na europejskie warunki tempie 1,9-2 proc. Trudno się więc dziwić optymizmowi tamtejszych inwestorów. Powodów do zmartwień nie mają też ich koledzy z Frankfurtu. Co prawda niemiecka gospodarka pięła się w górę w tempie o połowę niższym, ale DAX zyskał 26 proc. Spośród europejskiej wielkiej trójki najsłabiej wypadł Paryż, ze zwyżką indeksu o zaledwie 16 proc. Wynik ten i tak wydaje się bardzo dobry, patrząc przez pryzmat francuskiej gospodarki, która po lekkiej recesji wzrosła w drugim kwartale 2013 r. o 0,5 proc. a trzecim o zaledwie 0,2 proc.

W gronie najlepszych znalazły się jednak nie tylko indeksy krajów o największych gospodarkach, ale także i tych, które do niedawna stały na skraju bankructwa. Wskaźnik giełdy w Atenach poszedł w górę 28 proc. Dynamiczna zwyżka trwa tam już od dłuższego czasu. W 2012 r. inwestorzy zyskali na greckich akcjach ponad 33 proc. Wciąż jednak można mówić o niewielkim odreagowaniu po załamaniu z lat 2007-2012. Do poprawy sytuacji greckiej gospodarki i finansów droga jeszcze wciąż bardzo daleka. W 2013 r. do greckiego indeksu dołączył wskaźnik giełdy hiszpańskiej, zwyżkując o 21 proc. To wynik także trochę na wyrost, szczególnie jeśli porównać go z Irlandią, która pod koniec roku zakończyła proces korzystania z międzynarodowej pomocy, można więc uznać, że stanęła na nogi. Indeks w Dublinie zyskał 32 proc., PKB w trzecim kwartale wzrósł o 1,7 proc., po trwającej cztery kwartały recesji.

Choć giełdy rynków wschodzących radziły sobie w 2013 r. bardzo słabo, to jednak mają swoich przedstawicieli w pierwszej dziesiątce najbardziej zyskownych i to na bardzo wysokich pozycjach. Tuż za Japonią, znalazł się ze zwyżką sięgającą 42 proc., wskaźnik giełdy w Sofii, a na szóstym miejscu uplasował się indeks z Bukaresztu, rosnący o 26 proc. Obecność obu tych krajów w ścisłej czołówce nie jest niczym nadzwyczajnym. Choć od czasu wybuchu kryzysu finansowego nie są one gospodarczymi prymusami, to jednak nie wpadły w recesję, a jedynie w stagnację (Bułgaria, gdzie od prawie dwóch lat PKB rośnie o mniej niż 1 proc.) lub uległy niewielkim perturbacjom (po spadku o 0,5 proc. w połowie 2012 r., w trzecim kwartale 2013 r. rumuński PKB zwiększył się o 4,1 proc.). Ponadto inwestorzy mają w pamięci bardzo wysokie tempo wzrostu tych bałkańskich tygrysów sprzed kryzysu, sięgające 7-9 proc.

Pewien kłopot sprawia sklasyfikowanie naszego rynku. Patrząc z perspektywy największych spółek, plasujemy się w gronie outsiderów. Z 7 proc. spadkiem WIG20 ustępuje indeksom w Pradze i Moskwie, zniżkującym po 5 proc., jest natomiast wyraźnie lepszy niż zamykające stawkę Chiny (spadek o 8 proc.), Chile (-14 proc.), Brazylia (-16 proc.) i Turcja (-18 proc.). Jak nietrudno dostrzec, wskaźnik naszych blue chips znalazł się w grupie giełd krajów mających poważne problemy (Chiny, Turcja), typowo surowcowych (Rosja, Chile, Brazylia) oraz zaliczanych do emerging markets. Z punktu widzenia indeksu szerokiego rynku, mieścimy się wśród średniaków. WIG ze zwyżką o 8 proc. nieznacznie ustępuje rosnącym po 9 proc. wskaźnikom w Toronto, Bombaju i Kuala Lumpur. Z kolei pod względem dynamiki w segmencie średnich i małych spółek, sięgającej odpowiednio 30 i 37 proc., plasujemy się w ścisłej czołówce, między Japonią i Bułgarią, a Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią, wyprzedzając Rumunię i Niemcy. W przypadku warszawskiego parkietu można więc mówić nawet o syndromie trzech prędkości. Oczywiście mWIG40 i sWIG80 powinny być porównywane ze swoimi odpowiednikami, ale skoro na giełdowej mapie Bułgaria leży obok Japonii, a Rumunia sąsiaduje z Wielką Brytanią, można sobie pozwolić i na taką ekstrawagancję.

WIG20 cierpi z powodu dominacji w nim spółek surowcowych, energetycznych i paliwowych, stąd też bliżej mu do emerging markets. Najbardziej wiarygodny obraz pozycji naszego parkietu zdaje się więc dawać indeks szerokiego rynku. Niemniej jednak ocena kondycji warszawskiego parkietu w 2013 r. nie jest jednoznaczna, a kształtowała się pod wpływem trzech głównych czynników, z których tylko jeden miał działanie pozytywne. Bykom sprzyjał rozwój sytuacji w gospodarce, przeciw nim działały obawy przed skutkami ograniczania przez Fed programu skupu obligacji oraz demontaż drugiego filara systemu emerytalnego. Pod tym względem w 2014 r. niewiele się zmieni. Dojdzie jedynie obserwacja deklaracji i działań Rady Polityki Pieniężnej.

Na dwóch prędkościach, a dodatkowo w różnych kierunkach, poruszały się kursy naszych największych spółek. Spośród dwudziestu składowych WIG20 połowa szła w górę, a połowa zniżkowała. W tej pierwszej grupie dominowały banki. O prawie dwie trzecie podrożały akcje BZ WBK, o ponad połowę walory mBanku. W przypadku Pekao, PKO i Banku Handlowego wzrosty sięgały 12-14 proc. Po 16-18 proc. zdrożały walory PZU i Synthosu. Po 7-11 proc. w górę poszły papiery Asseco i Eurocash, a najskromniejszą, sięgającą niecały 1 proc., mogły się pochwalić akcje PGNiG. Po drugiej stronie skali przodowały zniżkujące o 43 proc. akcje Kernela. Jednak decydujący wpływ na indeks wywarł 39 proc. spadek notowań walorów JSW i sięgająca jedną trzecią przecena papierów KGHM.

Złej passy wciąż nie mogą przezwyciężyć akcje GTC, tracące 25 proc. Powoli do formy wracają natomiast walory Telekomunikacji Polskiej, które w drugiej połowie roku skalę spadku zredukowały z niemal 50 do 15 proc. Dekoniunkturę odczuwały obie nasze rafinerie, których akcje potaniały po 14-15 proc. Nie widać oznak poprawy sytuacji największych spółek energetycznych. Co prawda papiery PGE zniżkowały o 4 proc., a papiery Tauronu o 1 proc., ale ich notowania ulegały silnym wahaniom. Akcje PGE w pierwszych dniach lipca były tańsze niż na początku roku aż o 25 proc. Trwająca później aż do połowy listopada dynamiczna zwyżka wyniosła je na roczne maksimum, położone o ponad 40 proc. powyżej lipcowego dołka. Niemal identyczne zmiany miały miejsce w przypadku papierów Tauronu.

Interesująco przedstawia się nasz rynek w układzie branżowym. Na czele, z 31 proc. zwyżką, znalazły się WIG Budownictwo i WIG Media. Budowlanka zabrała się za odrabianie potężnych strat, jakich nabawiła się w latach 2007-2009 oraz późniejszej zapaści z lat 2010-2012. W ciągu tej dramatycznej dla branży pięciolatki, WIG Budownictwo stracił prawie 90 proc. Odwracanie się tej fatalnej passy rozpoczęło się tuż po zakończeniu piłkarskich mistrzostw Euro 2012. Jednak cały 2012 r. indeks zakończył 30 proc. spadkiem. Następny był już znacznie lepszy, a byłby jeszcze lepszy, gdyby nie pokaźna, przekraczająca 11 proc. korekta w jego ostatnich tygodniach (do listopada zwyżka sięgała 47 proc.). W skład indeksu nie wchodzą spółki, które najbardziej ucierpiały w czasie kryzysu, ale można w nim znaleźć sporo takich, których akcje rosły po 70-90 proc. (Budimex, Mostostal Zabrze, Prochem), a nawet 120-140 proc. (Trakcja, Erbud, Ulma).

Choć o branży budowlanej jedynie z pewnymi zastrzeżeniami można powiedzieć, że z wyprzedzeniem reaguje na sygnały zarówno pogorszenia, jak i poprawy koniunktury w gospodarce, to z pewnością wrażliwe na nie są spółki medialne i informatyczne. Wśród tych pierwszych bardzo dobrze wypadły papiery TVN, zwyżkując o prawie 60 proc., a dobrze, rosnące po ponad 20 proc. akcje Cyfrowego Polsatu i Cinema City. O 21 proc. w górę poszedł WIG Informatyka. Wśród największych firm tej branży przekraczającym 30 proc. zyskiem mogli cieszyć się posiadacze akcji Comarchu i wracającego do zdrowia po kilku latach restrukturyzacji Sygnity. Walory Asseco wzrosły o 7 proc. Drugi rok z rzędu nieźle radził sobie sektor finansowy.

WIG Banki, podobnie jak przed rokiem, wzrósł o nieco ponad 20 proc. Mimo pojawiających się coraz częściej opinii o przewartościowaniu akcji banków, to waśnie w tym sektorze można upatrywać siły wspierającej zwyżkę WIG20, czy WIG30 w 2014 r. Perspektywa ożywienia gospodarczego i rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych powinna sprzyjać wynikom banków i kursom ich akcji. W czołówce wciąż trzymała się branża chemiczna, choć ledwie przekraczająca 20 proc. zwyżka była daleko słabsza, niż niemal 60 proc. skok indeksu w 2012 r. Na granicy zyskowności znalazł się WIG Deweloperzy, rosnący o zaledwie 1 proc. Sytuacja w tej branży jest jednak mocno zróżnicowana. Obok borykających się z kłopotami Ganta i Plaza Centers, których walory potaniały o 75-85 proc., można znaleźć takie spółki, jak Ronson i Reinhold, których akcje poszły w górę o ponad 100 proc., czy Robyg i Dom Development, zwyżkujące po około 60 proc.

Świetnie radzący sobie w 2012 r. sektor surowcowy, w którym WIG Surowce zyskał prawie 80 proc., w 2013 r. był liderem strat. Wartość wskaźnika obniżyła się o jedną trzecią. Ton narzucały taniejące po 33-39 proc. akcje JSW i KGHM. Spadki te wiązały się w sposób adekwatny z topniejącymi zyskami obu spółek. Spore rozczarowanie spotkało także posiadaczy akcji firm paliwowych. Po niemal 40 proc. zyskach z 2012 r., przyszedł czas na prawie 10 proc. stratę. O prawie 12 proc. w dół poszedł WIG Spożywczy, ciągnięty w dół głównie przez spółki ukraińskie, a ratowany przez zyskujące po ponad 100 proc. papiery Dudy, Kani i Kruszwicy i rosnące po około 60 proc. walory Wawela i Coliana. Niemal 10 proc. zniżkę zanotował WIG Telekomunikacja, gdzie przeciwwagą dla taniejących o 15 proc. akcji Telekomunikacji Polskiej były zwyżkujące o ponad 20 proc. papiery Netii.

Poza oficjalnymi subindeksami giełdowymi, warto zwrócić uwagę na kilka innych interesujących sektorów. Pierwsza, najbardziej rzucająca się w oczy to grupa firm zajmujących się produkcją i dystrybucją odzieży i obuwia. Poza LPP (wzrost o 94 proc.) i CCC (zwyżka o 62 proc.), najbardziej znanymi, od lat znajdującymi się na fali, dołączyły wychodzące z kłopotów Monnari i Bytom, których akcje otwierają listę inwestycyjnych hitów 2013 r., ze zwyżkami sięgającymi 420-460 proc. Po 170-180 proc. zyskały walory Redanu i Gino Rossi. Kolejna grupa to dystrybutorzy leków. Walory Pelionu zyskały niemal 260 proc., Neuki wzrosły o ponad 200 proc., Farmacolu o ponad 110 proc. Trzecia grupa to dystrybutorzy części i akcesoriów motoryzacyjnych. Notowania ACE poszły w górę o 200 proc., Groclinu o 190 proc., Intercars o 120 proc.

Wiele obserwowanych na giełdach zjawisk wskazuje, że globalna gospodarka powoli wraca do zdrowia i choć na razie nie jest to proces dynamiczny i na swej drodze może napotkać przeszkody, to jednak ma dobre podstawy i powinien być kontynuowany nie tylko w nadchodzącym roku, ale także w następnych latach. To zaś dobrze wróży giełdowym inwestycjom.

Roman Przasnyski

źródło: Open Finance

Oceń ten artykuł: