Kariera naukowa za granicą

Kariera naukowa za granicą

[30.10.2014] W związku z tym, że Polska raczej nie może się pochwalić światowej sławy uniwersytetami kształcącymi w kierunku ekonomii, jeśli ktoś planuje karierę naukową w tej dziedzinie, powinien poważnie rozważyć wyjazd zagraniczny już na okres doktoratu.

Wrócić do kraju zawsze można, zaś jeśli zrobimy doktorat na polskiej uczelni, raczej nie możemy liczyć na poważną zagraniczną karierę naukową. Warto jednak zaznaczyć, że powrót do kraju do najłatwiejszych nie należy, chociażby ze względu na różnice w przepisach i obowiązującą w Polsce habilitację, która została zniesiona na Zachodzie.

Jednak załóżmy, że jesteśmy zainteresowani karierą naukową za granicą. Wówczas ważną decyzją jest wybór miejsca, gdzie odbędzie się studia doktoranckie (PhD studies). W większości krajów zachodnich takie studia zorganizowane są na modłę „amerykańską” – zaczyna się je razem z innymi studentami (kohort może liczyć kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt osób) i pierwsze semestry albo lata poświęcone są na odbywanie kursów na poziomie doktoranckim oraz zdawanie egzaminów. Dopiero potem następuje faza pisania pracy doktorskiej, najczęściej w formie trzech artykułów naukowych.

Ci, którzy sądzą, że studiowanie za granicą to opcja dla bogaczy, są w błędzie. Większość programów doktoranckich oferuje finansowanie w postaci stypendiów, które w zupełności pokrywają koszty życia w danym kraju. Finansowanie zazwyczaj jest przydzielane na kilka z góry określonych lat (np. 4), a warunkiem jego przedłużenia jest pomyślne zdanie wszystkich egzaminów w fazie kursowej doktoratu.

Uniwersytety, które nie oferują studentom finansowania, zazwyczaj dają im możliwość zarobku za prowadzenie ćwiczeń. Również po ukończeniu oficjalnego stypendium (mało kto kończy studia doktoranckie w ciągu przewidzianych X lat) nietrudno o dodatkowy zarobek – jeżeli podczas studiów doktoranckich nie wykazaliśmy się wyjątkowym lenistwem, zazwyczaj nasz opiekun naukowy ma fundusze na wsparcie kolejnego roku studiów, podczas którego możemy w spokoju skończyć doktorat. W związku z dużą liczbą programów oferujących stypendia, odradzałabym rozpoczęcie doktoratu bez zapewnionionego finansowania. Pierwszy rok doktoratu bywa walką o przetrwanie i ten, kto musi dorabiać na boku, raczej nie poradzi sobie z egzaminami.

Prowadzenie zajęć ze studentami to punkt, w którym polskie uczelnie zasadniczo różnią się od zagranicznych. Jeżeli ktoś zainteresowany jest zdobywaniem doświadczenia w nauczaniu, może to de facto robić już w czasie studiów licencjackich. Na Uniwersytecie w Bonn w Niemczech zdarza się, że ćwiczeniowcem kursu z pierwszego roku licencjatu jest student licencjacki z wyższego roku. Kiedy zaczynałam studia doktoranckie w Niemczech, jako jedyna spośród 20 osób z roku nie miałam doświadczenia w prowadzeniu zajęć ze studentami.

Jak dostać się na zagraniczny doktorat?

Aby dostać się na zagraniczny doktorat, nie trzeba wcześniej studiować za granicą, ba!, nie trzeba mieć nawet ukończonych studiów pierwszego stopnia. Wiele europejskich programów oferuje doktorat bezpośrednio po licencjacie, a na większość studiów aplikować trzeba niemalże rok wcześniej (przykładowo, termin aplikacji na studia rozpoczynające się w październiku 2015 roku w London School of Economics upływa 15 grudnia 2014 roku). Aplikację składać można jeszcze w trakcie studiów i wtedy zaczniemy doktorat od razu po uzyskaniu poprzedniego dyplomu. Alternatywą jest roczna przerwa, która może być dobrym pomysłem dla osób chcących w międzyczasie zdobyć doświadczenie zawodowe.

Gdzie szukać ofert programów doktoranckich? Jeżeli nie mamy upatrzonego konkretnego uniwersytetu, na jakim chcemy studiować, warto zapoznać się ze stroną https://inomics.com/, która posiada rubrykę zatytułowaną PhD programs. Rezultaty wyszukiwań możemy posortować wg daty aplikacji, lub też wybrać interesujący nas kraj lub konkretną dziedzinę ekonomii. Niektóre uniwersytety mają terminy aplikacji kończące się wiosną, ale niektóre (jak wspomniane wcześniej LSE), mają deadline już w grudniu, dlatego jeśli rozważamy doktorat za granicą, dobrym terminem do rozpoczęcia przeglądania ofert uniwersytetów jest jesień rok przed planowanym rozpoczęciem doktoratu.

Oprócz standardowych wymagań, takich jak przesłanie CV, listu motywacyjnego i przedstawienie co najmniej dwóch referencji od profesorów, najczęściej wymagane jest zdanie dwóch dodatkowych egzaminów: TOEFL i GRE. Bez dobrej znajomości języka angielskiego nie mamy szans na zdanie tych egzaminów.

Zdanie TOEFL (https://www.ets.org/toefl) lub innego egzaminu poświadczającego naszą znajomość języka angielskiego jest wymagane wtedy, gdy angielski nie jest naszym językiem ojczystym i gdy ukończone wcześniej studia nie odbyły się w całości w języku angielskim. Polak posiadający np. licencjat LSE nie musi zdawać dodatkowego egzaminu z języka angielskiego. TOEFL to test badający, czy mamy znajomość angielskiego, która pozwoli nam na studia akademickie w tym języku. Składa się z czterech części: słuchania, czytania, mówienia i pisania. Maksymalna liczba punktów to 120, zaś za każdą część można otrzymać 30 punktów. W Polsce TOEFL można zdawać w następujących miastach: Białystok, Bydgoszcz, Gdańsk, Kraków, Łódź, Lublin, Poznań, Rzeszów, Warszawa, Wrocław, Zabrze. Test kosztuje 205 USD i opłata ta obejmuje wysłanie wyników testu do 4 wybranych przez nas uprzednio uniwersytetów (za kolejne kopie trzeba już płacić). Wyniki testu otrzymuje się pocztą ok. dwa tygodnie po zdaniu egzaminu, wcześniej wynik można zobaczyć online. Ważną informacją jest, iż wyniki testu są ważne przez 2 lata. Tak więc nie ma sensu zdawać go zbyt wcześnie, gdyż może upłynąć termin ważności naszego certyfikatu i test trzeba będzie powtórzyć. Większość uniwersytetów zakłada minimalną liczbę punktów, jaką trzeba uzyskać z TOEFL, zazwyczaj jest to pewne ogólne minimum (np. 100 punktów) i minimum z każdej części. Jeśli np. zdobyliśmy maksymalną liczbę punktów (30) z 3 części,  a z ostatniej tylko 10, nie dostaniemy się raczej na żaden uniwersytet, mimo ogólnej liczby punktów równej 100.

GRE (https://www.ets.org/gre) to egzamin testujący trzy umiejętności: Verbal Reasoning, Quantitative Reasoning i Analytical Writing, jednak dla aplikantów na studia doktoranckie z ekonomii zazwyczaj wiążące są wyłącznie wyniki części matematycznej (quantitative reasoning). Dlatego, o ile nie jesteśmy fanami języka angielskiego i lingwistycznych testów, radziłabym skupić się na przygotowaniach wyłącznie do części matematycznej. Rozwiązanie tej części nie wymaga znajomości matematyki wyższej, ale wymaga skupienia i szybkości, gdyż test jest na czas i zawiera pytania jednokrotnego wyboru, wielokrotnego wyboru, porównawcze, albo wymagające wpisania liczby.

Test GRE kosztuje 195 USD, a jego wyniki są ważne przez 5 lat. Opłata zawiera wysyłkę wyników do wybranych przez nas uniwersytetów. Wyniki części lingwistycznej i matematycznej widoczne są na ekranie komputera tuż po zakończeniu testu. Oficjalne wyniki otrzymujemy pocztą, po ok. 2 tygodniach. W Polsce test możemy zdawać w Krakowie lub Warszawie.

Wybór uczelni i studia

W związku z wymienionymi wyżej kosztami, które należy ponieść podczas aplikacji na studia doktoranckie za granicą, warto zminimalizowac ryzyko zostania z niczym i aplikować na kilka uczelni. Jeżeli wyniki naszych testów są wystarczająco dobre, oceny zdobyte podczas studiów również, a profesorowie, których poprosiliśmy o napisanie referencji, uczynili swoją powinność, powinniśmy się dostać na przynajmniej jeden z programów. Kiedy otrzymujemy ofertę, warto zwrócić uwagę na to, jakie  finansowanie oferuje nam dany uniwersytet. Poza tym, jeśli mamy do wyboru kilka uczelni, zwróćmy uwagę na kontakty międzynarodowe – niektóre uniwersytety oferują wymiany doktoranckie z uczelniami partnerskimi i może okazać się, że wyjazd na rok do bardzo prestiżowej uczelni jest tylko kwestią formalności. Oczywiście, ważne są również nasze zainteresowania badawcze i potencjalni opiekunowie naukowi – jeżeli na danej uczelni pracuje profesor, który zajmuje się dokładnie tym, czym my się interesujemy, prawdopodobnie będzie to najlepszy wybór.

Wybór promotora jest niezwykle istotny nie tylko dlatego, że musi on zaakceptować nasze projekty badawcze i to on de facto będzie decydował o tym, czy i kiedy skończymy doktorat, ale także dlatego, że to on pomoże nam w zdobyciu pracy po skończeniu doktoratu, wystawiając nam referencje, dzwoniąc do zaprzyjaźnionych profesorów z innych uczelni itp. Świat akademicki jest stosunkowo mały i profesorowie z różnych uczelni i krajów znają się z konferencji lub wspólnych studiów doktoranckich, więc tzw. networking (nawiązywanie kontaktów) jest nieoceniony.

Jeżeli bierzemy udział w zorganizowanym programie doktoranckim, tzw. PhD program, jeszcze przed wyborem promotora musimy zdać egzaminy, najczęściej z kilku przedmiotów, obejmujących m.in. matematykę, makroekonomię, mikroekonomię i ekonometrię na poziomie doktoranckim. Za granicą nie ma egzaminów z filozofii itp. popularnych na studiach doktoranckich w Polsce; nauczanie jest silnie zmatematyzowane. Dopiero po zdaniu egzaminów i znalezieniu promotora rozpoczyna się faza badawcza studiów doktoranckich – rozpoczynamy pracę nad naszymi artykułami naukowymi, które wejdą w skład dysertacji. Możliwe jest współautorstwo artykułów z innymi studentami lub nawet profesorem – od wymogów instytucji i promotora zależeć będzie, czy i jaka część pracy doktorskiej musi być napisana samodzielnie.

Szukanie pracy po doktoracie

Na rynku pracy młodych doktorantów panują podobne zasady jak w przypadku aplikacji na studia doktoranckie – o wszystkim należy myśleć co najmniej rok wcześniej. Aby zacząć pracę na stanowisku profesora asystenckiego na Harvardzie od sierpnia 2015 roku, musimy aplikować najpóźniej w listopadzie 2014. Zazwyczaj wymagane są rekomendacje co najmniej trzech profesorów.

Amerykański i europejski (najlepsze uczelnie) rynek pracy jest scentralizowany. Oznacza to, że aplikacje i rozmowy kwalifikacyjne odbywają się w tym samym terminie, za pośrednictwem konkretnych stron internetowych. Umożliwia to automatyzację procesu aplikacyjnego i nierzadko  kończy się tym, że jeden aplikant składa swoje dokumenty do 200 albo więcej uczelni. Profesorowie odpowiedzialni za listy rekomendacyjne przygotowują jeden ogólny list i wysyłają jego kopię do wszystkich uniwersytetów. Uczelnie na jedno stanowisko otrzymują po kilkaset zgłoszeń, dlatego jakość listów rekomendacyjnych, a nawet bezpośredni telefon od promotora, mogą czasem zadecydować o tym, czy ktoś spojrzy na naszą aplikację. Warto zaznaczyć, że żadna uczelnia z Polski nie uczestniczy w międzynarodowym rynku pracy dla ekonomistów.

Strony internetowe, gdzie umieszczane są akademickie oferty pracy

https://www.aeaweb.org/joe/ – strona Związku Ekonomistów Amerykańskich, Job Openings for Economists. Tu znajdziemy oferty pracy na uczelniach i w bankach centralnych z całego świata. Jest to strona amerykańska, jednak najlepsze uczelnie europejskie (np. London School of Economics, Bocconi, Mannheim University, Paris School of Economics) również zamieszczają tutaj swoje ogłoszenia. Przez platformę JOE możemy bezpośrednio wysyłać nasze aplikacje na wybrane uczelnie.
https://www.econjobmarket.org/ – kolejna platforma z ofertami pracy z całego świata. Bardzo często uczelnie wymagają, aby zalogować się na tej stronie, aby wysłać dokumenty aplikacyjne. Również profesorowie wysyłają swoje listy referencyjne za pośrednictwem tej strony.
https://inomics.com/ – na tej stronie, pod zakładką Jobs ,również znajdziemy międzynarodowe oferty pracy. Jest to strona bardziej „europejska”, więc znajdziemy tutaj ogłoszenia mniejszych uczelni, nie tylko tych najlepszych.
Jeżeli jesteśmy zainteresowani pracą w konkretnym kraju, warto oprócz wyżej wymienionych stron internetowych filtrować strony poświęcone danemu państwu. Przykładowo, na https://www.jobs.ac.uk/ znajdziemy oferty pracy uczelni brytyjskich, które nie pojawiają się na amerykańskich stronach.

Ten, kto poważnie myśli o szukaniu pracy na zagranicznym rynku akademickim, powinien wcześniej zadbać o profesjonalną stronę internetową, prezentującą jego badania naukowe, doświadczenie w nauczaniu oraz Job Market Paper. Job Market Paper to TEN artykuł, z którym ubiegamy się o pracę. Na podstawie jednego artukułu z naszej dysertacji, który wysyłamy w związku z każdą aplikacją, uczelnie de facto podejmują decyzję o naszym akademickim być albo nie być. Oczywiście, może się zdarzyć, że i inne artukuły naukowe napisane podczas naszych studiów zainteresują komisję rekrutującą, jednak Job Market Paper powinien być tym, co nas najlepiej reprezentuje. Dlatego artykuł ten powinien być doszlifowany, a jego wstęp powinien być zrozumiały dla każdego ekonomisty (nierzadko o przyjęciu do pracy makroekonomisty decyduje zespół składający się również z finansistów, mikroekonomistów – oni także powinni zrozumieć nasz artykuł, a przynajmniej jego wstęp i zakończenie).

Aplikacje zazwyczaj zaczynają się w okresie października i kończą w grudniu. Wtedy zaczyna się okres konferencji, na których odbywają się rozmowy kwalifikacyjne. Na rynku europejskim są dwie takie konferencje: konferencja Związku Ekonomistów Hiszpańskich (Simposio de la Asociación Española de Economía), odbywająca się w połowie grudnia (w każdym roku w innym mieście hiszpańskim), oraz konferencja brytyjskiego Royal Economic Society (RES Post Graduate Meetings/Job Market), odbywająca się w połowie stycznia w Londynie. W międzyczasie, w pierwszych dniach stycznia, odbywa się konferencja Związku Ekonomistów Amerykańskich (ASSA Annual Meeting), w każdym roku w innym mieście. Zatem jeżeli aplikujemy na konkretną uczelnię, nawet z Europy, bardzo możliwe jest, że nasza wstępna rozmowa kwalifikacyjna odbędzie się na konferencji w Stanach Zjednoczonych. Każdy uczestniczący w rynku pracy uniwersytet wysyła na te konferencje swoich reprezentantów (kilka osób), które przeprowadzają rozmowy i decydują o tym, czy kandydat przejdzie do następnego etapu.

Flyout

Szczęśliwcy, którzy pomyślnie przeszli dwa pierwsze sita, w styczniu albo lutym zostaną zaproszeni na uczelnię w celu zaprezentowania ich Job Market Paper przed szerszym gremium (tzw. flyout). Taka prezentacja zazwyczaj trwa do 1,5 godzin i odbywa się przed szerszą grupą profesorów oraz reprezentantów studenckich. Koszty przelotu i hotelu zazwyczaj pokrywa uczelnia zapraszająca. Po oficjalnej prezentacji kandydat spotyka się z różnymi członkami komitetu, często zapraszany jest również na kolację itp. Podczas całej wizyty aplikant jest oceniany; jednak ma on również szansę wyrobić sobie opnię na temat potencjalnego miejsca pracy.

Po flyoucie następuje czas czekania na ofertę pracy. Uczelnie robią ranking kandydatów i zaczynają od składania oferty pierwszemu na liście, który na odpowiedź ma zazwyczaj do dwóch tygodni, chociaż zdarzają się oferty wymagające podjęcia decyzji w ciągu kilku dni. Jeśli pierwsza osoba odmówi, składa się ofertę następnej itp. W związku z tym, że każdy aplikuje do wielu miejsc, może zdarzyć się sytuacja, że musimy podjąć decyzję o przyjęciu lub odmówieniu oferty jeszcze przed flyoutem na inne uczelnie.

Po doktoracie pracę na uczelni zaczynamy od najniższego stanowiska profesorskiego* (Assistant Professor w Stanach Zjednoczonych i wielu krajach europejskich, Lecturer w Wielkiej Brytani i Australii, Juniorprofessor w Niemczech). Wyróżnić należy dwa rodzaje umów: tenure-track i non- tenure-track. Tenure track w praktyce oznacza, że po spełnieniu określonych wymogów uczelni, po kilkuletniej pracy na stanowisku Assistant Professor możemy awansować i zostać na danym uniwersytecie. Umowa non-tenure-track oznacza, że po upływie 3, 4, 5, 6 lat (w zależności od umowy), musimy opuścić daną uczelnię i szukać pracy na wyższym stanowisku na innym uniwersytecie. Umowy non-tenure-track są bardzo częste w Europie, co w praktyce oznacza, że po skończeniu doktoratu znajdujemy pracę, wiedząc że za kilka lat musimy zmienić uczelnię, a nawet kraj. Warto przy tym wspomnieć, że na najlepszych uczelniach nie praktykuje się zatrudniania na stanowiskach młodszych profesorów doktorantów z danej uczelni. Jeżeli decydujemy się na karierę naukową, w większości przypadków oznacza to więc co najmniej kilkakrotną zmianę miejsca zamieszkania i brak stabilizacji przez co najmniej kilka lat po ukończeniu doktoratu.

Publish or perish (publikuj albo zgiń)

Co ostatecznie decyduje o tym, że tenure-track Assistant Professor dostaje stałą ofertę pracy na uniwersytecie? Najczęściej kryterium są publikacje w recenzowanych czasopismach. Istnieje ranking tych czasopism (https://ideas.repec.org/top/top.journals.all.html). Aby zostać „prawdziwym” profesorem nie należy zatem jedynie publikować dużo, ale i w dobrych czasopismach. O konkretnych kryteriach zatrudnienia decydują poszczególne uniwersytety. Od doktorantów starających się o pracę nikt publikacji nie oczekuje (a publikacja w „złym” periodyku może być uznana za sygnał złej jakości), ale od kogoś, kto od kilku lat pracuje na stanowisku Assistant Professor, już tak.

Jest to o tyle kontrowersyjne, iż na publikację w niektórych ekonomicznych journalach czeka się po kilka lat. Dany artykuł można wysłać tylko do jednego czasopisma na raz, a zdarza się, że czekamy dwa lata, aby otrzymać odmowę publikacji. Większość periodyków ekonomicznych pobiera opłaty za przyjęcie naszego artykułu i argumentuje to tym, że opłaty przyspieszają proces recenzji i skracają okres oczekiwania na decyzję, ale prawda jest taka, że czas oczekiwania na odpowiedź od redaktora jest nieakceptowalnie długa. Co ciekawe, problem ten istnieje jedynie w naukach ekonomicznych, w fizyce czy biologii takich długich cykli publikacyjnych się nie znajdzie.

Dlatego okres tuż po doktoracie, nawet jeżeli znaleźliśmy pracę na uniwersytecie, do relaksujących bynajmniej nie należy. Każdy walczy o jak największą liczbę publikacji; pomóc w tym może fakt, że już w czasie naszego doktoratu napisaliśmy 3 artykuły naukowe, które poziomem powinny się kwalifikować do publikacji. Zazwyczaj jednak trzy publikacje nie wystarczą, aby dostać stałą pracę, dlatego konieczne jest rozpoczynanie nowych projektów badawczych. W związku z tym, że w grupie raźniej i szybciej, w ekonomii często spotyka się artykuły współautorowane. Posiadanie współautora o znanym nazwisku może również pomóc w publikacji. W związku z tym, że większość periodyków przyjmuje artykuły, wiedząc, kto jest ich autorem, nazwisko tegorocznego noblisty obok naszego na naszym artykule z pewnością wywrze inne wrażenie niż tylko nasze nazwisko. Proces przyznawania ofert pracy na podstawie arykułów nie jest optymalny (tak naprawdę publikacja pierwszego tekstu jest najtrudniejsza; jeśli ma się znane nazwisko, łatwiej jest opublikować, a rynek publikacji zdominowany jest przez Amerykanów), ale lepszego jeszcze nie wymyślono.

Podsumowanie

Droga do zagranicznej kariery naukowej w ekonomii do łatwych nie należy. Schody zaczynają się już na początku – należy zawczasu zaplanować aplikacje na programy doktoranckie i zainwestować pieniądze w zdanie testów, które otworzą nam drogę do uczelni. Po dostaniu się na studia doktoranckie, musimy zdać trudne egzaminy i już w połowie studiów powinniśmy zaplanować, o czym będzie nasz Job Market Paper i kiedy chcemy skończyć studia, pamiętając o tym, że o pracę należy się ubiegać rok wcześniej. Podczas studiów, warto myśleć strategicznie, rozważnie wybierając promotora i zagraniczne wyjazdy, które mogą zaowocować cennymi kontaktami. Po drodze niejeden doktorant zwątpi w siebie i cel swoich badań. Co gorsza, nawet po zakończeniu doktoratu nie możemy liczyć na relaks i odpoczynek – prawdziwa walka o naszą przyszłość odbywa się wtedy i często wiąże ze zmianą miejsca zamieszkania.

Jednak praca naukowca ma również mnóstwo zalet i dlatego wiele osób się na nią decyduje. Możemy sami wybrać kierunek naszych badań, jak również godzinę, o której budzimy się rano. Zwiedzamy świat i poznajemy ciekawych ludzi na konferencjach… Bez wątpienia jest to praca wymagająca zaparcia i samodyscypliny, ale i dająca ogromną satysfakcję oraz pozwalająca uciec od monotonii pracy na etacie. Na koniec warto wspomnieć, że jeśli już zdecydujemy się na pracę naukową, róbmy to pełną parą  – wtedy zwiększamy nasze szanse sukcesu i opisane przeze mnie etapy drogi naukowca będą przyjemnością, a nie udręką.

* Zdarzają się kontrakty post-doc, które zazwyczaj nie wymagają wcale prowadzenia zajęć ze studentami (mamy czas na własne badania naukowe) lub też mają mniejsze obciążenie dydaktyczne niż kontrakty profesorskie. Umowy post-doc zazwyczaj są krótsze niż kontrakty profesorskie i z reguły cieszą się mniejszym prestiżem.

Anna Grodecka

Treści dostarcza GazetaTrend.pl

Oceń ten artykuł: