Nasze prawo wciąż jest niedostosowane do wymogów UE

Nasze prawo wciąż jest niedostosowane do wymogów UE

[30.05.2011] Egzekwowanie przestrzegania prawa unijnego jest problemem, przed jakim Unia Europejska stoi od czasu uchwalenia pierwszych przepisów prawa europejskiego. W ostatnich latach dyscyplinowanie państw członkowskich coraz częściej odbywa się poprzez sankcje finansowe. Jakie kary grożą nam w najbliższych miesiącach?

Skutki zaniedbań i opóźnień we wdrażaniu unijnego prawa poniesie również Polska, która nie wdrożyła wielu unijnych dyrektyw i nie dostosowała swojego prawa. Pod względem wdrażania unijnych przepisów Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc wśród 27 członków UE i przekracza dwukrotnie przeznaczony na to czas. Komisja Europejska kieruje do Trybunału Europejskiego kolejne sprawy przeciwko Polsce. Ich liczba rośnie z każdym rokiem.

Unijne dyrektywy określają końcowy efekt, jaki należy osiągnąć w każdym państwie członkowskim, przy czym władze krajowe mogą same zdecydować, jakimi środkami to osiągnąć. W każdej z nich wyznacza się termin, w jakim należy zmienić przepisy krajowe, dając jednocześnie władzom pewne pole manewru ze względu na ich różną sytuację. Dyrektywy stosuje się w celu ujednolicenia odmiennych przepisów poszczególnych krajów. Wiele z nich dotyczy spraw związanych z działaniem jednolitego rynku (np. normy bezpieczeństwa produktów).

Normy zawarte w dyrektywie wchodzą w życie w państwach członkowskich po zakończeniu okresu wdrożenia. Dyrektywy są wyjątkowym instrumentem prawa europejskiego, niemającym odpowiednika w prawie krajowym, są wiążące jedynie dla państw członkowskich. Proces wykonania dyrektywy można podzielić na dwie fazy. W pierwszej – instytucje UE przyjmują tekst dyrektywy, w którym sformułowany jest cel, jakiemu ta dyrektywa ma służyć. Z chwilą wejścia dokumentu w życie, państwa członkowskie są zobowiązane do osiągnięcia wskazanego w dyrektywie celu. W drugiej fazie każde państwo członkowskie wybiera środki, za pomocą których chce ten cel osiągnąć.

Anatomia kary

Niewykonanie w pełni przepisów dyrektywy jest równoznaczne z naruszeniem zasady skuteczności prawa wspólnotowego (effet utile). Nieliczne okoliczności wyłączają odpowiedzialność państwa za ten akt nielojalności. Są nimi, na przykład, siła wyższa, klauzule derogacyjne czy nielegalność wspólnotowego aktu prawnego. Ta ostatnia musi zostać jednak potwierdzona orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).

Podstawą zaskarżenia państwa może być naruszenie prawa wspólnotowego polegające np. na niezapewnieniu przestrzegania norm prawa wspólnotowego w sytuacji, gdy są one bezpośrednio skuteczne, braku implementacji dyrektywy w wyznaczonym terminie, czy niestosowaniu prawa wspólnotowego, a więc niepodejmowaniu przez organy krajowe działań, jakie nakazują im przepisy wspólnotowe, np. poprzez niestosowanie się do zasady pierwszeństwa prawa wspólnotowego. Gdy zaistnieje którakolwiek z tych okoliczności, wszczęte zostaje postępowanie "dyscyplinujące", które może być prowadzone w trybie art. 258 lub art. 260 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE). Są to dwie różne procedury.

Postępowanie określone w art. 258 traktatu przebiega dwuetapowo. Pierwszy, prowadzony jest przez Komisję Europejską, ma charakter administracyjny i składa się z fazy nieoficjalnej, polegającej na zbadaniu przez Komisję Europejską stanu faktycznego i związanych z nim dokumentów oraz fazy oficjalnej, polegającej na wysłaniu państwu członkowskiemu formalnego listu, a następnie uzasadnionej opinii zawierającej precyzyjnie określone zarzuty.

Dyskrecjonalny charakter uprawnień Komisji w tej fazie wyraża się m.in. w tym, że może ona złożyć państwu uzasadnioną opinię w dowolnym momencie. Jedynym ograniczeniem jest tu zakaz naruszania prawa państwa do obrony i możliwość wykazania przez państwo, że przekroczony został racjonalny termin do złożenia uzasadnionej opinii od momentu wysłania listu formalnego. Drugim etapem jest faza sądowa – w niej postępowanie prowadzi już Trybunał Sprawiedliwości, a ciężar dowodu spoczywa na Komisji Europejskiej.

Pomimo starań o skrócenie procedury dyscyplinującej i szybsze poddawanie karom ociągających się państw członkowskich, pomiędzy stwierdzeniem przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości, że kraj członkowski nie dopełnił obowiązków wynikających z prawa wspólnotowego a nałożeniem na nie kar pieniężnych mijało z reguły dużo czasu, czasem nawet kilka lat. Aby temu zaradzić, traktat z Lizbony, który wszedł w życie w grudniu 2009 r. wprowadził nowe uproszczone procedury nakładania kar na państwo członkowskie UE. 

Traktat z Lizbony rozszerzył możliwość wnioskowania przez Komisję Europejską o nałożenie kar finansowych. W sytuacji gdy państwo członkowskie nie poinformowało Komisji o środkach przyjętych w celu transpozycji dyrektywy (tzw. brak notyfikacji), może ona, równocześnie z wniesieniem na podstawie art. 258 TFUE skargi do TSUE, wskazać kwotę ryczałtu lub okresową karę pieniężną. Jeśli Trybunał stwierdzi, że nastąpiło naruszenie prawa, może na dane państwo członkowskie nałożyć karę finansową w wysokości kwoty nieprzekraczającej tej zaproponowanej przez Komisję w skardze.

TFUE daje zatem możliwość nałożenia kary finansowej na państwo, które zaniechało notyfikacji krajowych środków prawnych, już na podstawie pierwszego wyroku TS UE stwierdzającego naruszenie prawa unijnego (bez potrzeby uruchamiania procedury z art. 260 TFUE). Jeśli państwo członkowskie nie wykonuje wyroku Trybunału nakazującego mu podjęcie określonych działań przewidzianych prawem wspólnotowym (postępowanie z art. 258), istnieje możliwość wszczęcia wobec niego bardziej dolegliwego postępowania na podstawie art. 260 ust. 2 TFUE w sprawie niewykonania wyroku Trybunału Sprawiedliwości.

Mówi on, że "jeżeli Komisja uzna, że dane państwo członkowskie nie podjęło środków zapewniających wykonanie wyroku Trybunału, może ona wnieść sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, po umożliwieniu temu państwu przedstawienia uwag. Wskazuje ona wysokość ryczałtu lub okresowej kary pieniężnej do zapłacenia przez dane państwo członkowskie, jaką uzna za odpowiednią do okoliczności". Kara pieniężna liczona jest od daty wydania orzeczenia, za każdy dzień naruszenia obowiązków wspólnotowych. Warto mieć na uwadze, że w grę wchodzi również kara kumulatywna, a więc kary – okresowa i ryczałtowa – nałożone łącznie.

W większości przypadków państwa członkowskie zdołały zastosować się do orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, zanim ten zmuszony był w kolejnym wyroku nałożyć na nie karę pieniężną. Unia Europejska nie szafowała karami i czyniła wysiłki, aby doprowadzić do przestrzegania prawa unijnego metodami pozasądowymi. Nie oznacza to w żadnej mierze, iż można lekceważyć groźbę. Droga do kary znacznie się skróciła.

O tym, że dolegliwe kary finansowe są jednak stosowane przekonała się niedawno Grecja, której nakazano uiszczenie kary ryczałtowej w wysokości 3 mln euro za spóźnioną transpozycję dyrektywy odnoszącej się do kompensaty dla ofiar przestępstw. W tym przypadku naruszenie prawa wspólnotowego trwało jednak aż 29 miesięcy. W 2005 r. wyższą karę ryczałtową, bo wynoszącą aż 20 mln euro Trybunał nałożył na Francję za niewywiązanie się z zobowiązań wspólnotowych w dziedzinie rybołówstwa. Był to pierwszy przypadek, gdy na kraj nałożono kumulatywnie zarówno karę okresową, jak i ryczałtową.

Począwszy od 2010 r., za kontrolę wykonywania dyrektyw unijnych i harmonizację prawa w tym zakresie odpowiada w Polsce Departament Prawa Unii Europejskiej Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który przejął te zadania z chwilą wchłonięcia przez MSZ Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE). Na departamencie tym ciąży również obowiązek reprezentowania Polski przed sądami unijnymi. Wszystko wskazuje na to, że nie zabraknie mu pracy: w każdej chwili na Polskę mogą zostać nałożone dolegliwe kary. Komisja Europejska wszczęła przeciwko Polsce kilkanaście spraw.

Za spaprane przetargi

Prawie sto dwadzieścia milionów złotych zażąda od Polski Komisja Europejska za nieprawidłowości przy wydawaniu wspólnotowych pieniędzy na informatyzację urzędów pracy. Raport końcowy z audytu przeprowadzonego przez unijnych urzędników dostały już Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Wynika z niego, że Komisja chce nałożyć na Polskę dwie kary: Polska ma zwrócić prawie 50 mln złotych, które wydała na informatyzację urzędów pracy oraz oddać Brukseli 5 proc. wartości umów z innego kontraktu w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki – około 70 mln złotych.

Komisja Europejska zarzuca Polsce nieprawidłowości przy procedurach wyłaniania wykonawców przetargów. Chodzi głównie o uchybienia przy zlecaniu prac nad aplikacją Syriusz, która miała być dużą bazą danych o bezrobociu w Polsce. System tworzony był od 2003 r. Ministerstwo Pracy nie komentuje sprawy, powołując się na klauzulę tajności. Z kolei resort rozwoju regionalnego przyznaje, że zarzuty są poważne i teraz tylko negocjujemy wysokość kary.

Za dziecięce ubranka

Dobrą ilustracją działania unijnych mechanizmów dyscyplinujących jest niedawny "spór" dotyczący stawki podatku od towarów i usług (VAT) nałożonej na ubranka dziecięce. Sejmowa podkomisja finansów publicznych ustaliła termin wejścia w życie regulacji dostosowującej polską stawkę do wymogów unijnych na 1 lipca 2011 r. Decyzja ta może dużo kosztować budżet, bowiem już w październiku 2010 r. Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł (sprawa C-49/09), że stosowana przez Polskę stawka jest niezgodna ze wspólnotowymi przepisami podatkowymi. Polska została zobowiązana do zastosowania stawki podstawowej oraz została obciążona kosztami postępowania.

Niewykonanie tego wyroku może pociągnąć za sobą ponowne przesłanie sprawy do Trybunału i nałożenie na Polskę wysokich kar pieniężnych. W przypadku zastosowania okresowej kary pieniężnej, której wysokość zależna jest od czasu trwania naruszenia, może tu chodzić o kwotę od 4,5 tys. do 270 tys. euro dziennie, z kolei w przypadku ryczałtu minimalna kwota kary to 4 mln 163 tys. euro. Mogą też zostać zastosowane łącznie obie kary – ostrzegał w rozmowie z "Gazetą Prawną" Andrzej Pośniak, doradca podatkowy w Kancelarii CMS Cameron McKenna. Na wysokość orzeczonej kary wpływa wiele czynników, m.in. zdolność płatnicza danego państwa.

Za śmiecie

Kolejna trudna i potencjalnie kosztowna sprawa dotyczyć może segregacji śmieci. Obecnie w naszym kraju wytwarzanych jest około 12 mln ton odpadów komunalnych. Jak wynika z danych Eurostatu, 87 proc. wszystkich produkowanych w Polsce odpadów trafia na wysypiska. Średnia dla Unii Europejskiej – to 40 proc. Wstępując do UE, przyjęliśmy zobowiązania dotyczące poprawy gospodarki odpadami.

Polska zobowiązała się, że do końca 2010 r. na składowiska będzie trafiać nie więcej niż 75 proc. masy odpadów komunalnych ulegających biodegradacji (w 2013 r. musi to być już nie więcej niż 50 proc., a w 2020 r. maksymalnie 35 proc.). Jednak w ubiegłym roku ilość wyrzucanych na wysypiska śmieci zmniejszyliśmy zaledwie o 8 proc., podczas gdy powinniśmy zmniejszyć ją o 12 proc. Nie wypełniliśmy zobowiązań i od 16 lipca 2010 r. Komisja Europejska liczy nam karne dni. Za każdy zapłacimy 40 tys. euro. W tym roku możemy zapłacić już pierwszą grzywnę za 2010 r., której wysokość może wynieść 7 mln złotych.

Od 2013 r. na wysypiska ma trafiać najwyżej połowa odpadów. Powinniśmy też odzyskiwać surowce wtórne i spalać resztę śmieci. Wtedy bardzo wzrośnie też dzienna stawka kary – wyniesie 250 tys. euro.  Do 2014 r. musimy odzyskiwać minimum 60 proc. odpadów, a co najmniej 55 proc. musi być poddawanych recyklingowi. Poziomy te wynikają z dyrektywy unijnej 2004/12/WE z 11 lutego 2004 r. dotyczącej opakowań i odpadów opakowaniowych. Sprawa śmieci jest bardzo trudna i wielu ekspertów sceptycznie ocenia szanse Polski na uniknięcie kar.

"Normy recyklingowe w Polsce powinny być wprowadzone, ale może to trwać latami. W Polsce występują potężne grupy interesów, które czerpią korzyść z braku tych norm, zarabiając krocie. Kary zapłacą wszyscy Polacy (podatnicy), a grupy te nadal będą się bogacić" – czytamy na portalu Wirtualna Polska. – Nie ma żadnych szans na spełnienie naszych zobowiązań w dziedzinie gospodarki odpadami – mówi Janusz Mikuła, specjalista ds. ochrony środowiska i były wiceminister rozwoju regionalnego. – Aby spełnić wymogi unijne, musimy zainwestować 20-25 mld złotych, Tymczasem do dyspozycji mamy zaledwie 7,5 mld złotych.

Za nielegalne zatrudnianie

Polska może nie zdążyć z wdrożeniem unijnych przepisów o sankcjach za nielegalne zatrudnianie cudzoziemców. Za opóźnienia grożą dotkliwe kary. Rząd ma niespełna cztery miesiące na wprowadzenie w życie unijnych przepisów wynikających z tak zwanej dyrektywy Frattiniego, która przewiduje, że w całej Unii Europejskiej zostaną zharmonizowane zasady karania przedsiębiorców, którzy nielegalnie zatrudniają emigrantów z krajów trzecich.

Wdrożenie nowych przepisów oznacza, że od 20 lipca 2011 r. na polskie przedsiębiorstwa, które bez zezwoleń będą zatrudniały cudzoziemców spoza Unii Europejskiej, będą nakładane bardzo wysokie kary finansowe. Według informacji "Dziennika – Gazety Prawnej", mimo że nowe przepisy muszą zacząć obowiązywać od 20 lipca, prace nad ich implementacją posuwają się bardzo powoli. Jeśli nowe prawo nie wejdzie w życie w wyznaczonym terminie, na Polskę może zostać nałożona dotkliwa kara finansowa.

Za dyskryminację

W marcu Trybunał Sprawiedliwości UE uznał Polskę winną niewdrażania przez trzy lata dyrektywy zakazującej dyskryminacji w dostępie do towarów i usług. Decyzja była zaskoczeniem, bo Komisja Europejska, która zaskarżyła nas z tego powodu do Trybunału, wycofała swoją skargę. Skarga została wycofana, bowiem w styczniu – w tempie iście ekspresowym – weszła w Polsce w życie Ustawa o wdrożeniu unijnych dyrektyw w zakresie równego traktowania. Komisja Europejska poinformowała o tym media, ale zapomniała poinformować Trybunał w Luksemburgu. Trybunał wydał wyrok, uznając Polskę winną niewdrożenia dyrektywy w sprawie równego dostępu kobiet i mężczyzn do towarów i usług. Termin wdrożenia upłynął w 2007 r.

Za jakość powietrza

Komisja Europejska otworzyła niedawno kolejne etapy postępowań przeciw Polsce dotyczących norm zanieczyszczenia powietrza objętych dyrektywą z 1999 r. o redukcji zanieczyszczeń powietrza, które są szkodliwe dla zdrowia ludzi i środowiska. Jeśli nie udzielimy satysfakcjonującej odpowiedzi, sprawa trafi do Trybunału UE. Kraje UE miały czas do 11 czerwca 2010 r. na ostateczne wdrożenie przepisów krajowych i poinformowanie o tym KE. Ponieważ taka informacja z Polski nie nadeszła, w lipcu ubiegłego roku KE wysłała do Warszawy ostrzeżenie. Polska miała dwa miesiące na odpowiedź – ta nie nadeszła. Teraz KE może zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE o nałożenie surowych sankcji finansowych.

Zawieszone w powietrzu cząsteczki drobnego pyłu o średnicy do 2,5 mikrometra (PM2,5), których dotyczy dyrektywa, są dziś uznawane za zanieczyszczenia najbardziej niebezpieczne dla zdrowia. Emitują je samochody, zakłady przemysłowe i domowe kotłownie. Z układu oddechowego pył ten może przenikać bezpośrednio do krwi. Szacuje się, że rocznie w Unii Europejskiej na choroby spowodowane zanieczyszczeniem powietrza umiera około 350 tys. osób. Komisja Europejska liczy, że zaproponowane w 2005 r. regulacje ograniczą tę liczbę o 60 tys. Projekt zakłada nałożenie nowych restrykcji na przemysł i transport, które emitują szkodliwe tlenki azotu, dwutlenek siarki i amoniak.

Pomimo złagodzenia przez Parlament Europejski niektórych zaproponowanych przez komisję regulacji, Polska i tak może mieć wielkie trudności z wprowadzeniem dyrektywy, bowiem związane z tym koszty mogą sięgnąć 50 mld złotych. Polska wnioskowała o przedłużenie terminu wdrożenia unijnych przepisów w kilkudziesięciu miastach i powiatach. Komisja Europejska uznała jednak zasadność wniosku tylko w przypadku Radomia i Żyrardowa oraz powiatów: oleskiego, kędzierzyńsko-kozielskiego i ostrowskiego. Pozostałe prośby naszego kraju odrzucono. Ostatnio resort środowiska poinformował, że Rządowe Centrum Legislacyjne przygotowuje projekt ustawy o zmianie ustawy Prawo ochrony środowiska. Ma ona transponować tę dyrektywę do prawa polskiego.

Za brudny Bałtyk

W kolejnym upomnieniu Komisja Europejska zarzuca Polsce, że nie powiadomiła o wdrożeniu dyrektywy ramowej w sprawie strategii morskiej z 2008 r., której celem jest doprowadzenie w perspektywie 2020 r. do znaczącej poprawy stanu wód morskich w UE. Strategia weszła w życie w lipcu 2010 r. Jeśli rząd polski w najbliższym czasie nie prześle do Brukseli informacji o podjętych działaniach, sprawa wraz z wnioskiem o ukaranie grzywną może trafić do Trybunału. 

Dyrektywa nakłada na państwa obowiązek opracowania skoordynowanych strategii ochrony i odtwarzania ekosystemów morskich oraz zapewnienia ekologicznego zrównoważenia działalności rybackiej czy turystycznej. Punktem wyjścia jest wykonanie wielu specjalistycznych badań, obejmujących różnorodność biologiczną, stężenie zanieczyszczeń, stan zdrowia ryb, czy też występowanie glonów. Kraje same określają cele oraz sposoby ich osiągnięcia.

Za wody powierzchniowe

To upomnienie ze strony Komisji Europejskiej dotyczy zapewnienia odpowiedniej jakości wód powierzchniowych. Polska nie powiadomiła KE o pełnym wdrożeniu przepisów unijnych w tym zakresie. Komisja ostrzega, że Polsce grożą sankcje finansowe. Dyrektywa z 2008 r. w sprawie środowiskowych norm jakości w dziedzinie polityki wodnej (tzw. dyrektywa o substancjach priorytetowych) wprowadza dopuszczalne limity stężeń niebezpiecznych zanieczyszczeń i tym samym – jak podkreśla komisja – służy ochronie środowiska i zdrowia ludzi.

Państwa członkowskie miały do 13 lipca 2010 r. wprowadzić w życie przepisy ustawowe, wykonawcze i administracyjne niezbędne do spełnienia wymogów dyrektywy. "Nie wszystkie przepisy zostały przyjęte i zgłoszone Komisji Europejskiej; KE wysyła zatem uzasadnioną opinię. Jeżeli Polska w ciągu dwóch miesięcy nie podejmie stosownych działań, KE może wnieść sprawę do Trybunału Sprawiedliwości" – głosi komunikat.

Odnosząc się do kwestii upomnień dotyczących zanieczyszczenia powietrza, jakości wód powierzchniowych i czystości Bałtyku, Ministerstwo Środowiska poinformowało, że Polska przygotowała już odpowiednie akty prawne. Jak zapewnia resort, ich przyjęcie będzie definitywnie kończyło wszczęte postępowania. Wszystkie niezbędne informacje w odpowiedzi na ogłoszone przez Komisję postępowania naruszeniowe będą w ustalonych przez Komisję terminach przekazywane przez Polskę – poinformowała rzeczniczka ministra środowiska Magda Sikorska. Sikorska zapewniła, że resortowi zależy na jak najszybszym wprowadzeniu przepisów prawa unijnego do polskiego porządku prawnego, "wszędzie tam, gdzie ze względu na toczący się krajowy proces legislacyjny nie stało się to dotąd w wymaganych prawem unijnym terminach".

Za ptaki i zwierzęta

Najświeższa skarga wniesiona przez Komisję Europejską przeciwko Polsce (C-46/11) dotyczy nieprawidłowej transpozycji do polskiego prawa warunków odstępstw od zakazów związanych z ochroną gatunkową ptaków i zwierząt, jakie zawarte są w art. 16 ust. 1 dyrektywy Rady 92/43/EWG.

Za wybór wykonawcy "z wolnej ręki"

Wrocławski stadion na Euro 2012 budowany był przez firmę Mostostal Warszawa. Po zerwaniu z nią kontraktu, umowa została zawarta z niemiecką firmą Max Bögl. Wyboru dokonano "z wolnej ręki", bo czas naglił. Urzędnicy tłumaczyli, że inwestycja musiała być wykonana w wyznaczonym przez UEFA terminie. Kontraktem zainteresowała się Komisja Europejska i zażądała wyjaśnień. W piśmie do polskiego rządu zwróciła uwagę, że zamówienia "z wolnej ręki" mogą być udzielane jedynie w wyjątkowych sytuacjach i zgodnie z ugruntowanym orzecznictwem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Sprawa może się skończyć w unijnym Trybunale.

Naliczanie kar, czyli strach się bać

Odpowiadając na interpelację poselską nr 13 913 w sprawie opóźnień związanych z wdrażaniem unijnych dyrektyw, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Borkowski objaśnił mechanizm wyznaczania kary wnioskowanej przez Komisję Europejską. Czytamy w niej: Gdy Komisja Europejska uzna, że państwo członkowskie nie podjęło działań zapewniających wykonanie wyroku TSUE stwierdzającego naruszenie prawa unijnego na podstawie art. 258 TFUE, może wszcząć postępowanie w trybie art. 260 TFUE.

Wnosząc skargę na tej podstawie, komisja wskazuje wysokość ryczałtu lub okresowej kary pieniężnej, którą według niej powinno zapłacić państwo członkowskie. Jeżeli TSUE stwierdzi, że dane państwo nie zastosowało się do jego wcześniejszego wyroku, może na nie nałożyć ryczałt lub okresową karę pieniężną. Traktat upoważnia Komisję Europejską do proponowania wysokości ryczałtu lub okresowej kary pieniężnej zgodnie z jej uznaniem. Trybunał Sprawiedliwości nie jest związany propozycją, jednak w praktyce zazwyczaj nakładał karę w wysokości zbliżonej do zaproponowanej przez Komisję.

Stosując się do wydanego w 2005 r. komunikatu, Komisja Europejska zapowiedziała proponowanie Trybunałowi nakładanie na państwa członkowskie co najmniej ryczałtu minimalnego, stanowiącego iloczyn kwoty bazowej (500 tys. euro) i współczynnika zdolności płatniczej danego państwa (dla Polski 7,22). W konsekwencji ryczałt minimalny w przypadku Polski będzie wynosił 3610 tys. euro. Z kolei jeśli chodzi o okresową karę pieniężną, to za każdy dzień niewykonania zobowiązania po ponownym wyroku TSUE Komisja Europejska proponuje naliczanie według podstawowej stawki dziennej 600 euro, pomnożonej przez współczynnik powagi naruszenia (od 1 do 20), współczynnik długotrwałości naruszenia (od 1 do 3) i współczynnik zdolności płatniczej państwa członkowskiego.

W szczególnie poważnych i uporczywych przypadkach niewykonywania przez państwo zobowiązań wynikających z członkostwa Komisja może zaproponować łączne nałożenie ryczałtu i okresowej kary pieniężnej. Osobnym zagadnieniem – czytamy dalej w odpowiedzi MSZ – są konsekwencje finansowe, jakie mogą ponosić państwa członkowskie z tytułu naruszenia prawa unijnego na podstawie ogólnej odpowiedzialności odszkodowawczej państwa. Większość zasad odnoszących się do tego zagadnienia wywodzi się z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (sprawy połączone C-6/90 i C-9/90 Francovich, C-46/93 i C-48/93 Brasserie du Pecheur).

Podstawą odpowiedzialności odszkodowawczej państwa członkowskiego jest naruszenie przepisu prawa unijnego przyznającego jednostkom prawa, czyli np. nieterminowa transpozycja przepisów dyrektywy, której normy przyznają podmiotom określone uprawnienia. Jeśli zatem jednostka – wskutek działań lub zaniechań państwa – poniesie szkodę, będzie ona uprawniona do wysunięcia roszczeń odszkodowawczych wobec państwa członkowskiego. W takich przypadkach to sądy krajowe są uprawnione do rozstrzygania o odpowiedzialności odszkodowawczej państwa, której przesłanki zostały sformułowane w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości.

Zabiegaliśmy, a nie stosujemy

Dla Polski najbardziej niewygodne są pozwy Komisji Europejskiej w sprawach o niewdrażanie dyrektyw dotyczących unijnego jednolitego rynku. Zakłada on swobodny przepływ kapitału pracy i usług, ma być też jednym z priorytetów prezydencji Polski w Unii Europejskiej. "Takie zachowanie polskich władz osłabia jednak siłę naszej argumentacji. Okazuje się, że sami nie potrafimy stosować przepisów, o których wprowadzenie na unijnych szczytach tak mocno zabiegali nasi negocjatorzy. Problem polega na tym, że polscy urzędnicy nadal nie zdają sobie sprawy z tego, jakie są konsekwencje niewdrażania w terminie unijnych dyrektyw. Brakuje procedur i jasnego określenia kto odpowiada za implementację prawa wspólnotowego. Tymczasem każdy pozew przeciwko Polsce, który trafia do Trybunału, może wywołać ogromne straty" – pisała w październiku zeszłego roku poseł Anna Sobecka w interpelacji do ministra spraw zagranicznych.

W ramach projektu "Wdrożenie procedury transpozycji wspólnotowych aktów prawnych do polskiego porządku prawnego" 1 lipca 2009 r. został uruchomiony elektroniczny system transpozycji prawa europejskiego. Baza, dostępna w internecie pod adresem www.e-step.pl, została stworzona z myślą o wymianie informacji o sposobie i terminach wdrażania prawa Unii Europejskiej do polskiego porządku prawnego, a także łatwiejszym monitorowaniu tego procesu. MSZ systematycznie kontroluje odpowiedzi strony polskiej na zarzuty Komisji Europejskiej kierowane w trybie art. 258 i 260 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), a także sprawy wynikające z funkcjonowania systemu SOLVIT oraz z orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydawanych w trybie art. 267 TFUE.

"Przy użyciu ww. środków w MSZ – czytamy w odpowiedzi na interpelację – monitorowany jest stan transpozycji prawa unijnego do prawa krajowego, kontrolowane są też zaległości we wdrażaniu prawa Unii Europejskiej. Za przygotowanie aktów prawnych wdrażających poszczególne akty prawa UE, w szczególności dyrektywy, pełną odpowiedzialność ponoszą jednak właściwe merytorycznie ministerstwa i urzędy centralne". 

Jerzy P. Szyfter

Treści dostarcza Gazeta Bankowa

Oceń ten artykuł: