Filozofia designu

Filozofia designu

[31.05.2013] Kiedy jest się docenionym nietrudno stracić motywację. Robert Majkut opowiada o tym, dlaczego design jest tak wdzięczną dziedziną tworzenia oraz o kolejnych wyzwaniach przed nim stojących.

ROZMAWIAŁA: Joanna Jasikowska

Chciałabym rozpocząć naszą rozmowę od przedstawienia Pańskiej nowej realizacji. To kolejny projekt dla klienta z sektora bankowości, który Pan stworzył. Jak to się stało, że zdecydował się Pan po raz kolejny zaprojektować wnętrze dla tego typu marketera?

Robert Majkut: W Polsce instytucje finansowe rozwijają się niezwykle ekspansywnie. To sytuacja bez precedensu w Europie, ponieważ nadrabiając zaległości, mamy szansę tworzenia nowocześniejszych standardów niż inne kraje. To szczególna okazja, w której marki mają możliwość budowania od podstaw siatki swoich placówek, stąd pokaźna liczebność świeżych idei na rynku, a z drugiej strony potrzeba odnoszenia się do tego, co już jest i poszukiwania zupełnie nowych rozwiązań. PKO BP jest szczególnym przypadkiem, gdyż jest to firma w czasie gruntownej transformacji, a przy tym najstarszy i największy polski bank. Bank, który ma najwięcej placówek, a tak naprawdę w bankowości prywatnej na poziomie estetycznym bytował daleko poza czołówką. Powstał pomysł, żeby stworzyć placówkę private bankingową z prawdziwego zdarzania.

Pomogliśmy tą wizję w bardzo szybkim czasie zrealizować – między projektem a zakończeniem prac minęło niecałe pięć miesięcy, a sam projekt powstawał niecałe dwa miesiące. Nasza praca spotkała się z uznaniem klientów, wielu z nich było bardzo zaskoczonych taką zmianą wizerunku, co było pożądanym efektem. Można było im pokazać, że bank się naprawdę zmienia. Projekt szerokim echem odbił się również w mediach międzynarodowych z powodu precedensu na rynku finansowym. Na świecie wszystkie tego typu realizacje są raczej zamrożone albo bardzo mocno okrojone budżetowo, ponieważ to nie jest czas na tego typu działania.

Jak się pracuje dla banku? Jest to chyba dość specyficzny klient?

Oczywiście, środowisko, nazwijmy je entertainment, wykazuje o wiele większą tolerancję w zakresie projektowania z racji tego, że skupia twórców. Można w tym przypadku pozwolić sobie na daleko idącą wolność, teatralność czy wręcz przerysowanie. Inaczej sprawa się wygląda z instytucją jaką jest bank – mamy zupełnie inne cele do zrealizowania. To bardzo odpowiedzialna działalność, która operuje na niezwykle subtelnych elementach relacji z klientem. Trzeba umiejętnie przekazać komunikat: kim jesteśmy, w jakiej jesteśmy kondycji, zrobić to w sposób wyważony, celowy i zrozumiały.

A co wizerunkowo chciało osiągnąć PKO BP?

Była to chęć zmiany postrzegania swojej marki przez klientów private banking. I danie im przestrzeni, która byłaby jakościową odpowiedzią na ich oczekiwania w jakim standardzie chcieliby być obsługiwani.

Moje pytanie wynika z porównania kliku Pana projektów, gdyż wcześniej zajmował się Pan kreacją designu dla ING. Wyjątkowo wyeksponowana została identyfikacja wizualna, dzięki operowaniu barwami korporacyjnymi, firmowymi emblematami. Natomiast tutaj mamy do czynienia z bardziej artystyczną wizją…

Nie do końca. Cały ten projekt jest połączeniem ludzkiej precyzji i matematyki. Zaczynając od barw – kolor w tym obiekcie jest w stu procentach zgodny z identyfikacja wizualną private bankingu w PKO BP. Logo private bankingu czarno-biało-złote. Do tego istnieje jeszcze element graficzny w postaci siatki przypominającej linie na banknotach. To, co się dzieje w recepcji holu – mam tu na myśli romby – jest efektem parametrycznego przedstawiania tej siatki. Zbudowaliśmy model 3D całego pomieszczenia, na jednej ze ścian wejściowych, tam, gdzie klienci wchodzą do środka, umieściliśmy na wysokości 1,70 m punkt obserwacyjny. Przed tym punktem umieściliśmy punkt odniesienia i zrzutowaliśmy tą siatkę z punktu zbiegu perspektywicznego osadzonego za całym pomieszczeniem na perspektywę struktury 3D, którą mieliśmy.

Dzięki temu powstała linia, która w oku tworzy wspólną siatkę, a na płaszczyznach, których jest rzutowana, tworzy różne jej przekroje i rzuty, które różnią się od tego w jaki sposób siatka przecinała tą powierzchnię i rysuje na niej bardziej gęste bądź rzadkie linie w zależności od kąta. Z tego powstała struktura linii, która stała się podstawą tego projektu. To nie jest przypadkowe, ani nie jest to też subiektywna decyzja, a matematyka. Decyzją naszą, ludzką, było to, że zostawimy to właśnie w taki sposób. Zatem to działanie nie było sztuczką parametryczną, uznaliśmy że połączenie parametryczności i ludzkich decyzji jest też niezwykle trafną metaforą tego, co się dzieje w takiej instytucji, jaką jest bank. To, czym jest zarządzanie tym kapitałem, jest połączeniem czystej matematycznej analizy i fundamentów wiedzy z ludzką intuicją. Te dwie rzeczy łączą się ze sobą w harmonijny sposób.

Wspomniał Pan kiedyś, że specjalizuje się Pan w wyzwaniach. Co Pan rozumie pod tym pojęciem?

To projekt, który poza oczywistym spełnieniem standardów kosztowych i mentalnych, stawia przed nami interesujący problem. Musi być on szczery. Nie wierzę w korporacyjne duże projekty, które nie mają budżetu, bo to znaczy, że są to oszustwa albo wyłudzenia. Pracujemy ze świadomymi klientami zdającymi sobie sprawę z istoty designu i jego wagi. Design jest niezwykle istotnym elementem strategii biznesowej.

Czyli profesjonalizm musi działać obustronnie.

Ależ tak, ale żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie oczekuję, że klienci mają się znać na tym co robię. Nie oczekuję, że będą perfekcyjnie rozumieli jak należy przejść przez taki proces, gdyż to ja mam się na tym znać. Muszą mieć świadomość tego, jakie są realia rynkowe, jakie możliwości wykonawcze i czasowe i nie stawiać irracjonalnych celów. Są pewne minima poniżej których nie da się spełnić warunków jakościowych. A mnie interesuje jakość. 

Dotknęliśmy bardzo ważnej kwestii – wagi designu dla marketerów. Jaka jest świadomość polskich marketerów w tym względzie? Czy traktują design poważnie, czy rozumieją go jako element strategii marketingowej, czy może wyłącznie jako posiadanie ładnego mebla w pomieszczeniu?

Ludzie w Polsce bardzo często nie rozumieją czym jest design. Nie zostali tego nigdzie nauczeni. Wszystko co nas otacza na nas wpływa, a wszystko, co nas otacza, tworzy człowiek. Jeśli robi to dobrze, nasze życie też jest lepsze. Design ma coraz większe pole działania – mówi się bardzo dużo o projektowaniu usług czy relacji, o bardzo wielu aspektach które mogą być zaprogramowane. Jeśli mamy niewygodne krzesło w pracy, to klniemy na czym świat stoi przez te osiem godzin, jeśli mamy złe buty to nie chce nam się chodzić – mówimy tutaj o źle zaprojektowanych przedmiotach użytkowych. Jest bardzo dużo przykładów źle zrobionych rzeczy, które usiłuje się sprzedać, ale konsumenci ich nie chcą, bo są po prostu złe. Nawet jak są ładne, to nie są funkcjonalne ani ładne. A to można przecież połączyć.

Inna kwestia – czy marketerzy traktują design jako małpią umiejętność projektowania i wydaje im się, że jak ktoś posiadania umiejętność zrobienia dokumentacji technicznej i projektowej i opowie co ma być narysowane, to są dwa wystraczające czynniki żeby osiągnąć cel? To jest bzdura. Jeśli firma mówi o swoim wizerunku i idzie na operację twarzy do studenta, a nie do lekarza z rekomendacjami, to jest to fatalne rozwiązanie. Klienci kierują się ceną uważając, że usługi są porównywalne. Wartość projektu designerskiego bardzo często nie przekracza 5-10% wartości budżetu przeznaczonego na inwestycje, ale te 5-10% decyduje o tym, jak jest wydane pozostałe 90% funduszy. Niezrozumienie tego prostego mechanizmu powoduje zamęt na rynku.

Czy uważa Pan zatem, że marketerzy powinni, nie chcę tutaj używać bardzo mocnych określeń, ale jednak wyedukować się pod tym względem?

Tak. Nie chcę nikogo urazić, czy obrazić, ale zdecydowanie wolę pracować z człowiekiem, który mierzy siły na zamiary, ma budżet jaki ma i mówi o tym szczerze, i chce robić dobrze to, co ma do zrobienia. A my chcemy dać swój cały potencjał, by zrobić projekt jak najlepiej. Środowisko marketerów jest różnorodne i są w nim ludzie, którzy chcieliby się tego nauczyć, ale nie bardzo wiedzą gdzie. Nie wiedzą skąd czerpać taką wiedzę. Często uczą się w kontaktach z takimi firmami jak nasza. Intensywnie myślimy w tej chwili jak tym ludziom pomóc.

Rozumiem, że za tym kryje się jakaś idea?  

Tak, mam na myśli pewien projekt, który być może uruchomimy jesienią.

Jakie projekty zrealizowane przez konkurencję Panu się podobają?

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co dzieje się na poziomie projektowania graficznego. Widać tutaj bardzo duży progres. Powstało sporo firm, w których pracują młodzi ludzie, którzy robią fenomenalne rzeczy. Ten rynek rozwija się bardzo dynamicznie i tworzy rzeczy na naprawdę dobrym poziomie. To bardzo cieszy.

Gdyby miał Pan wskazać trzy wyznaczniki Pańskiego stylu, byłyby to…

Jakość, skuteczność, innowacyjność

A odwrócę teraz moje pytanie, gdyż spodziewałam się innych odpowiedzi… kształt, forma, kolor?

Kiedyś ktoś powiedział o moich projektach, że są intensywne. To jest chyba najlepszy wspólnik mianownik na określenie tego, czym się zajmuję. Nie jestem uwiązany formalnie, nie mam swoich preferencji.

Uważam, że projektowanie powinno być podporządkowane ludziom, a nie na odwrót. Mówię tutaj o naszej relacji z rzeczą, przestrzenią. Jesteśmy w jakiś sposób zdeterminowani biologicznie – mamy określony wzrost, a ręka ma staw, który ją zgina pod określonym kątem, etc. Zatem przestrzeń powinna służyć człowiekowi, a nie na odwrót. Stąd też moje zamiłowanie do obłości. Interesuje mnie nasze jestestwo w określonych determinantach, stąd można powiedzieć, że mój styl jest bliski naturze, ale nie rozumianej jako zielony las, tylko podkreślającej naszą determinantę biologiczną. Dołączyłbym też do określenia mojego stylu kulturę myślenia – jeśli tworzę projekt, osadzam się na tych dwóch filarach. Staram się projektować w zgodzie z człowiekiem, takim jakim on jest. Ale też takim człowiekiem, który JAKIŚ jest.

Czyli nie sztuka dla sztuki, a sztuka dla ludzi… A czym jest dla Pana kolor? Pański projekt kina w Pekinie jest oparty na niezwykle intensywnej grze barw.

Użyłem w tym projekcie czterech kolorów – czerni, pomarańczu, różu i bieli. Czarny to kolor mroku, ciemności, kojarzy się z nieistnieniem –  potrzebna jest noc, aby mogło zagrać światło. Pomarańczowy to barwa  wieczoru, kolor zachodzącego słońca i przyjemności. Różowy jest kolorem zabawy, beztroski, zapomnienia, oderwania od tego co poważne, a biel to światło i czystość. Jak się połączy te wszystkie barwy, otrzymamy symboliczne połączenie elementów tworzących to czym jest kino. To duże uproszczenie, ale te barwy dobrze oddają konwencję tego kina.

…no i nie zapominajmy również o oryginalnych siedzeniach, jakim w tym kinie są kanapy czy wręcz domowe sofy.

Charakter tego obiektu jest bardziej klubowy niż multipleksowy. Z założenia jest to miejsce kameralne, wygodne i luksusowe, które miało sprawić, że ludzie będą się chcieli tutaj spotykać.

Szczerze mówiąc nie widzę szans dla takiego projektu w Polsce. Chodzi mi o pewnego rodzaju odwagę w projektowaniu… Czy Polska to stan umysłu, jeśli chodzi o odwagę w przełamywaniu schematów i konwencji, które tak lubimy i w których tak chętnie się pławimy?

Bardzo trudne pytanie… rzeczywiście chyba tak jest, wielokrotnie dociekałem co jest naszą specyfiką, która uniemożliwia robienie tych  wszystkich rzeczy, które są jak najbardziej możliwe do zrealizowania, a się nie realizują… Z czego wynika nasz strach, zachowawczość, lęk  przed innowacyjnością? Jesteśmy w ogonie Europy, a mamy tyle dowodów na to, że takie postępowanie przynosi dobre rezultaty, a oprócz tego paradoksalnie wtedy się wygrywa, gdy takie ryzyko się podejmuje.

Zwłaszcza na tak wymagającym rynku współczesnym. Wracając do pytania – tak, uważam, że Polska to jest jednak stan umysłu i codziennie rano modlę się, żeby on wreszcie się zmienił. Koncentrujemy się na rzeczach nieistotnych, żyjemy przeszłością nie dając się porwać wizjom. Jesteśmy zalęknieni, ksenofobiczni i nie zauważamy wokół siebie tego, że mamy wokół siebie wartościowych ludzi, którzy są ponadprzeciętni. U nas inność jest złem, tylko że zło to jest widzenie zła. Myślę, że mamy wielki deficyt doceniania talentów. To jest tak, jakbyśmy hołubili przeciętność, bo jest bezpieczna, a wszystko co jest innowacyjne stanowiło jakieś irracjonalne zagrożenie.

Aby zakończyć optymistycznie… nad jakim projektem Pan obecnie pracuje?

Obecnie pracuję nad projektem który się nazywa: "Jak to wszystko zmienić". Poważnie rzecz mówiąc, mam kilka rozpoczętych realizacji, bardzo dużo energii wkładam w projekty związane z fortepianem (chodzi o projekt Whaletone, przyp. red.), gdyż marka dojrzewa i wymaga innej skali działania. Bardzo mnie to cieszy.

Czy naprawdę ten projekt się Panu przyśnił?

Naprawdę. Nie zawaham się użyć określenia, że jest to ten rodzaj projektu, który się po prostu objawia. Po tym śnie zrozumiałem słowa Michała Anioła o tym, że rzeźby są zakute w kamieniu, należy je tylko odkryć. 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Joanna Jasikowska

Robert Majkut – właściciel studia projektowego Robert Majkut Design. Zrealizował projekty m.in. dla takich marek jak ING, Multikino, Noble Bank czy Orange.

źródło: Joana Jasikowska – materiał z serwisu Mediarun.pl

Oceń ten artykuł: