Miesiąc na Bałkanach

Miesiąc na Bałkanach

[30.11.2011] Budzi mnie bębnienie deszczu, na morzu szaleje sztorm, po południu trochę się przejaśnia, można wybrać się na spacer do sąsiednich zatok, ciekawe formy skalne, 3 km od miasteczka, w stronę Baru, Gradiszcze romański klasztor…

Termin: 10 maja do 6 czerwca 2010 roku

Trasa
Chorwacja-Bośnia-Chorwacja-Czarnogóra-Macedonia-Kosowo-Macedonia-Serbia-Węgry-Słowacja-Polska. Wizy niepotrzebne, ale granicy Kosowa i Serbii nie można przekraczać.

Pieniądze
W  Czarnogórze (Montenegro) i Kosowie euro, kurs waluty trzeba sprawdzić przed wyjazdem, np. w Internecie. Ceny w sezonie są wyższe, ale podałem ceny noclegów w celu łatwiejszego skalkulowania wyprawy…

Przewodnik "Bałkany", Wyd. Bezdroża 2007 Kraków

Pierwszy raz skorzystałem z przelotu Norwegianem. Nie dokonałem rezerwacji miejsca w samolocie, trochę się denerwowałem, niepotrzebnie, normalna odprawa, żadnych problemów, trzeba tylko pamiętać, aby nie przekraczać limitu 10 kg na bagaż podręczny, a zarazem zasadniczy. Wylądowałem w Dubrowniku o czasie, z lotniska jest autobus firmy Atlas do centrum, a nawet na dworzec autobusowy, który jest poza centrum. Na dworcu czyhają kwaterodawcy; za nocleg zapłaciłem 200 kun, a więc ok.11 euro, po południu spacer po mieście, w którym już byłem, ale jest zawsze fascynujące.

11 maja 2010
Do Trebinje w Bośni jest  28 km, ale tylko jeden autobus, o 14.35.W informacji nie znają trasy jego przejazdu. Bilet kupiłem tylko do Trebinje, ale w autobusie dokupiłem przejazd do Stolaca; kierowca, przejechał miasteczko i w Radimlija zatrzymał się obok cmentarza Bogomiłów, w przewodniku są dokładne informacje o historii sekty i nagrobkach. Wróciłem ok. 2 km do Stolaca, na dworcu  nikogo, żadnej informacji, ceny za pokój w motelu 25 euro. W miasteczku ruiny zamku, meczety, łapię okazję do Trebinje (ok. 50 km), znajduję kwaterę za 10 euro.

12 maja
Nad miastem góruje cerkiew, jeszcze bez wyposażenia, do zwiedzania stara cerkiewka w centrum i  meczet z XVIII wieku. O 10.00 autobus do Dubrownika, a stamtąd o 15.00 jest autobus do Kotoru (na miejscu ok. 18.00; 80 kun). Na dworcu zgarnia mnie kwaterodawca, po 8 euro za noc. Blisko do jednej z  bram starego miasta, decyduję się na wspinaczkę na wzgórze zamkowe, wstęp płatny, fascynujące widoki na Zatokę Kotorską, która wygląda jak jezioro wśród gór; w porcie stoi ogromny, wielopiętrowy, luksusowy statek wycieczkowy.

13 maja
Zwiedzam miasto, dużo turystów, głównie Niemcy. Wstęp do katedry płatny, ale skarbiec w remoncie, nie mogę więc zobaczyć krzyża, którym był błogosławiony, przez legata papieskiego, król Jan III Sobieski przed bitwą pod Wiedniem .Przyjemny spacer promenadą obok plaży miejskiej, do dawnej rezydencji Miloszewicza, po drodze inne, ciekawe wille bogaczy.
.
14 maja
Dużo kursów autobusów do Budwy, która jest bardzo dużym miastem. Plaża miejska kamienista. Promenadą dochodzę do starówki, kilka romańskich kościołów, ale zamkniętych. W Budwie działa Hostel Hippo IV Proleterska 37 info@hippohostel.com. Decyduję się na dojazd do Petrowaca. Opisany w przewodniku hostel już dawno nie istnieje, ale znajduję doskonałą kwaterę za 10 euro. Plaża piaszczysta jak na warunki Czarnogóry, a tak naprawdę gruby żwir. Piękne widoki na skaliste wysepki; na jednej z nich stary kościółek.

15 maja
Budzi mnie bębnienie deszczu, na morzu szaleje sztorm, po południu trochę się przejaśnia, można wybrać się na spacer do sąsiednich zatok, ciekawe formy skalne, 3 km od miasteczka, w stronę Baru, Gradiszcze romański klasztor.

16 maja
O 10.25 autobus do Baru, po drodze Sutomore, duże blokowisko, ale Bar też robi takie wrażenie. Dworce kolejowy i autobusowy daleko od miasta (conajmniej 1,5 km). Przy nadmorskiej promenadzie jest dawny pałac cara Iwana, obecnie muzeum wnętrz. Do Starego Baru trzeba jechać autobusem. Decyduję się pojechać do Ulcinj. Z dworca zabiera mnie chłopak, który proponuje nocleg za 7 euro. Miasto tchnie orientem, przeważają meczety, na wzgórzu twierdza, w której znajdują się eleganckie restauracje, cerkiew przy murach otaczają  ponad tysiącletnie drzewa oliwkowe.

17 maja
O 9.40 autobus do Podgoricy, część drogi wzdłuż brzegów Jeziora Szkoderskiego, rozległe rozlewiska, bagna, pewnie doskonałe miejsca lęgowe dla ptaków. Po przyjeździe na dworzec mam zaraz połączenie do Moracza. Trasa rewelacyjna, kanionem rzeki Moracza, uprzejmy kierowca zatrzymał się, abym mógł zrobić zdjęcia. W cerkwi fantastyczne freski z XIII wieku. W Podgoricy  resztki starówki, kilka meczetów, wieża zegarowa. W pizzerii dobry burek, świetna kawa. O 20.05 autobus do Skopje, bilet drogi – 23,50 euro. W nocy przekraczam kilka granic, spadł śnieg, gałęzie uginają się pod jego ciężarem, ale w autobusie jest ciepło.

18 maja
Przed 6.00 jestem na dworcu w Skopje, obok kas biletowych jest kantor, oczywiście jak zwykle w takich miejscach kurs wymiany niekorzystny, ale przecież muszę wypić kawę, której aromat nęci, pachnie świeże pieczywo. O 7.00 odjeżdża autobus nr 60 do Kanionu Matka, bilety u kierowcy. Tuż przy końcowym przystanku żeński klasztor Bogarodzicy. Cerkiewka z XV wieku, piękne freski, można robić zdjęcia, pół kilometra dalej cerkiewka Św Andrzeja, freski jeszcze starsze i ciekawsze, obok schronisko, niestety w remoncie, ale oferują nocleg w spartańskich warunkach  za 5 euro. Idę ok.45 minut do cerkiewki św. Mikołaja, piękny górski szlak, przy cerkiewce schronisko, ale poza sezonem otwarte tylko w soboty i niedziele, można zejść w dół wprost na cerkiewkę św. Andrzeja, ale trzeba się przeprawić przez jezioro, a ja boję się, że nie będzie łodzi. Spod schroniska wypływają łodzie po jeziorze, do jaskiń, wybrałem spacer ścieżką brzegiem jeziora, fantastyczne widoki i endemiczne rośliny, właśnie teraz kwitną dwa interesujące gatunki fiołków. Po południu wycieczka oznakowanym szlakiem do następnych cerkiewek, odległości podawane są w godzinach.

19 maja 
Sympatyczny policjant podwozi mnie do centrum Skopje. W nowej dzielnicy przed Kamiennym Mostem Muzeum Matki Teresy, wstęp bezpłatny. Tuż przed mostem dawna łaźnia, w której jest Galeria Narodowa, wstęp bezpłatny, zbiory malarstwa macedońskich artystów i historyczne ikony. Skopje to pełny orient, zachowana starówka, sklepiki ze złotem, kawiarnie na chodnikach, meczety (niestety, meczet Sułtan Muratowa Dżanija z 1430 roku , największy i najstarszy jest w remoncie). Nad miastem góruje twierdza, przyjemne miejsce spacerów. O 13.00 autobus do Prilepu; ok.2 godz. W mieście zjadam burek, wypijam kawę, robię zakupy jedzeniowe i w góry, do klasztoru Treskawec. Piękny szlak (ok. 3 godziny) oznakowany biało-czerwono (przydatne dobre buty). Po drodze są źródełka wody. W klasztorze mieszka tylko jeden mnich ze świeckim pomocnikiem, który częstuje mnie herbatą z ziół zebranych na okolicznych górskich łąkach. Klasztor starannie odbudowany, doskonale wyposażona kuchnia, pokoje czyste i przestronne, ale dość chłodno, wolne datki za nocleg. Cerkiew okazała, najstarsze freski z XIII wieku, część po renowacji. Można oglądać fundamenty cerkwi z VI wieku, zachowany piętnastowieczny refektarz, mogę wchodzić do wnętrz ile razy chcę i odkrywać nowe szczegóły na freskach.

20 maja
Niestety, muszę zejść do cywilizacji, ale idę w dół powoli, fotografuje, podziwiam widoki; odkrywam kwitnące storczyki. Po drodze minął mnie tylko jeden wędrowiec. Dochodzę do twierdzy księcia Marka – stąd rzut oka na miasto.  Po krótkim zwiedzaniu miasta, o 14.00 jest autobus do Bitoli.  A tam – mam pecha bo zabytkowe meczety zamknięte; ale to chyba nie tylko z powodu remontu – wydarzenia z 1999 roku tkwią w pamięci ludzi. Deptakiem dochodzę do muzeum w budynku dawnej akademii wojskowej, której absolwentem był Ataturk, twórca nowoczesnej Turcji. W muzeum ciekawe zbiory z wykopalisk archeologicznych. Trochę dalej muzeum  Heraklea – tak precyzyjnych i  wysmakowanych artystycznie mozaik jeszcze nie widziałem. Również rzeźby budzą zachwyt. Niestety zaczyna padać coraz mocniej i trudno robić zdjęcia. W odległości pół kilometra jest nowy dworzec autobusowy. Martwię się, że w mieście są tylko drogie hotele, a tu chłopak informuje mnie, że w odległości 200 metrów jest hotel Boea za 420 dinarów.

21 maja
Leje! Czekam, może się trochę rozpogodzi? O 9.30 decyduję się jechać do Ochrydu. W trakcie jazdy pojaśniało. Na dworcu oferują kwatery. Biorę pokój za 8 euro; jest w nim piecyk i można się ogrzać. Mieszkam obok cerkwi św. Jerzego (doskonałe opisy wnętrz i fresków w przewodniku Bezdroży "Bałkany"). Miasto jest fascynujące.

22 maja
O 8.20 autobus do cerkwi św. Nauma, ucznia Cyryla i Metodego .Ludzie idą na cmentarz z koszami, w których jest poświęcone jedzenie. Wspominają bliskich, częstują się specjalnie upieczonym pieczywem. Przez trzy dni świętują z okazji świętych Cyryla i Metodego. Zwiedzam monastyr w towarzystwie Bułgarki, która uczestniczy w pracach archeologicznych w Macedonii. Zrezygnowałem ze spacerów po szlakach Parku Narodowego i przejażdżki łodzią po rozlewiskach. Po południu, w słońcu spaceruję po bulwarze nad jeziorem, podziwiam widoki ośnieżonych gór, odbitych w spokojnej toni jeziora. To miasto trzeba zobaczyć!

23 maja
Rano jadę busikiem do Strugi. Należy wysiąść przy rzece, jedynej, która wypływa z Jeziora Ochrydzkiego. Można wówczas bulwarem dojść do Mostu Poetów; mało okazały. Odnalazłem popiersie Mickiewicza, chociaż to Tadeusz  Różewicz został laureatem konkursu dla poetów, którzy czytają swoje wiersze, właśnie na tym moście. Dworzec autobusowy daleko od centrum, mało kursów do Debaru, z którego bardzo rzadko jadą autobusy w stronę Gosztiwaru. Okazją dostałem się do klasztoru Jana Bigorskiego. Ksiądz niechętnie (stary klasztor spłonął i jest ograniczona liczba  miejsc noclegowych), po moich usilnych naleganiach, przyjął mnie na nocleg (poprosił o 10 euro; w cenie pyszna kolacja i śniadanie). Niesamowita atmosfera posiłku spożywanego wspólnie z mnichami – trzeba było zachować milczenie a podczas kolacji ksiądz czytał na głos pobożne księgi. Legendarny ikonostas jest faktycznie arcydziełem snycerstwa, mogłem się napatrzyć do woli na rzeźby, na ikony i ośnieżone szczyty Gór Bistra. O 19.00 i 5.30 są nabożeństwa; zwłaszcza to poranne robi wrażenie. Długo nie zapomnę chóralnego śpiewu mnichów.

24 maja
Po śniadaniu zszedłem do szosy. Zatrzymał się sympatyczny kierowca, który zaproponował podwiezienie  do Gosztiwaru. Droga była kręta, widoki zmieniały się jak w kalejdoskopie, raz jezioro, za chwilę ośnieżone szczyty. Dworzec autobusowy dość daleko, ale nie czekam długo na transport do Tetowa. Malowany meczet jest bardzo oryginalny, jedyny taki na świecie, określany jako przykład baroku muzułmańskiego. Obok jest grobowiec dwóch sióstr, które były ciężko chore i fundując taki piękny meczet, chciały błagać Allacha o odzyskanie zdrowia. Trudno opisać wszystkie tematy malowideł, np. widoki miejsc świętych dla islamu, kompozycje kwiatowe, wersety z Koranu itd. Jestem tak zachwycony meczetem, że nie chcę oglądać innych miejsc, związanych z tańczącymi derwiszami, tym bardziej, że mam informacje, że mogę zobaczyć tylko ruiny budowli. Na autobus do Prisztiny nie czekam długo. Podróż trwała 3 godziny łącznie z formalnościami na granicy macedońsko  – kosowskiej. Zaraz po przyjeździe na dworzec w Prisztinie odjeżdża autobus do Peczu, (kosowiacy mówią Peje). W mieście najtańsze hotele przy dworcu kolejowym np. Jusaj za 10 euro.

25 maja
O 10.00 melduje się przy bramie monastyru. Żołnierz włoski dzwoni do klasztoru, nikt nie odbiera telefonu, prosi więc, abym przyszedł za godzinę. Idę na spacer kanionem rzeki Bystrzycy, patrzę na ośnieżone góry. Wracam – na wartowni czeka na mnie przepustka. Przy monastyrze stacjonują żołnierze ONZ. Trzy cerkwie połączone są w jedną: ta najstarsza z XIII wieku, piękne freski z 1260 roku, grobowce królów i biskupów serbskich. W klasztorze mieszkają mniszki. Niechętnie otwierają cerkiew – o zwiedzaniu skarbca i biblioteki można zapomnieć. Otoczone wysokimi murami popadły w dziwną fobię. Można kupić pocztówki i foldery po angielsku i włosku. Do miasta jest ok. 2 km – błąd w druku przewodnika Bezdroży" Bałkany"; może zniechęcić do odwiedzenia klasztoru. Autobusy do Prisztyny co chwila. Chcę jechać do wsi Mazgit, aby zobaczyć pole bitwy Na Kosowym Polu. Minibusy odjeżdżają z miejsca po drugiej stronie ulicy, przy której jest dworzec. Trzeba poprosić kierowcę, aby zatrzymał się przy drodze do mauzoleum Murata, obok jest muzeum, utrzymywane przez Turcję. Należy później wrócić do głównej drogi, iść ok. 2 km w stronę Prisztiny. Po lewej stronie wieża, w której znajdują się tablice z opisami epizodów bitwy na Kosowym Polu w 1389. Ich lektura umili wspinanie się na wieżę, z której widoki na dymiące kominy, budowaną drogę i Prisztynę. Bardzo trudno o tani nocleg. Znalazłem wreszcie hotel Lido za 25 euro. Mam pecha, historyczne meczety i muzeum są w remoncie.

26 maja
Przed 11.00 na dworcu, ale dowiaduję się, że autobus do granicy z Serbią odjeżdża późnym wieczorem. Okazuje się, że z miejsca po drugiej stronie ulicy odjeżdża autobus do Podujewa, a potem busikiem można dostać się do granicy w Merdare. Trafiłem na szowinistę serbskiego, który zobaczył pieczątkę Kosowa i stwierdził, że granicy państwa, które nie istnieje, nie mogę przekroczyć. Musiałem wracać do Prisztiny, przenocować, jechać do Skopje i przekroczyć granicę Serbii z Macedonią.

27 maja
O 9.00 autobus do Skopje, z którego o 13.10 odjazd do Niszu (autobus docelowo jedzie do Belgradu). Przy dworcu są kantory i blisko jeden z wielu hosteli w cenie 10 euro. Miasto prezentuje się znakomicie.

28 maja
Spacerem (ok.4 km) wybieram się do Mediany. Niestety muzeum w remoncie i nie mogę obejrzeć znanej mozaiki "Meduza". Oglądam za to ruiny pałacu letniego cesarza Konstantyna Wielkiego – to tu podpisano akt podziału Cesarstwa Rzymskiego na Wschodnie i Zachodnie. Po tym historycznym wydarzeniu pałac popadł w ruinę. Efekty wykopalisk archeologicznych można oglądać w Muzeum Miejskim. Na próżno szukać sławnej Wieży Czaszek, jest ona obudowana kaplicą, która jest blisko szpitala, więc nie kojarzy się z historyczną budowlą. Do centrum można wrócić komunikacją miejską, np. autobusem nr 1. W mieście można oglądać pałacyki bogaczy tureckich, okazałe kamienice, galerie itp. Środek twierdzy stanowi park, w którym jest wiele ciekawych obiektów. Wieczorem wybieram się do teatru (bilet poniżej 1 euro).

29 maja
O 9.15 jest autobus do Kurszumlji, nawet trochę dalej, ale do Raczy jest kilkanaście kilometrów. Łapię w końcu okazję, dostrzegam drogowskaz, że do Diabelskiej Wsi 9 km w lewo od głównej drogi. Znów mnie ratuje uczynny kierowca. Bilet wstępu do rezerwatu 250 dinarów. Patrząc na formy skalne przypomina się Kapadocja, ale tu skalne kominy są czerwone, przykryte zielonymi czapami, zresztą kolorów skał jest więcej: żółty, pomarańczowy i niebieski. Niektóre skały tworzą jakby organy, na których gra wiatr. Powrót pieszo, ale po 4 km łapię okazję, mieszkaniec Kurszumlji podwozi mnie do cerkwi św. Mikołaja. Od jej ołowianego dachu miasto wzięło swoją nazwę. Dużo autobusów do Prokuplie. Nocuję w kwaterze prywatnej za 10 euro.

30 maja 
Ok.10.00 dotarłem na dworzec autobusowy. O 10:55  kurs do Równi, potem busikiem do Kraljewa i dalej do wsi Uszcze skąd drogą 11 km do klasztoru w Studenccy. Uchodzi on za najbogatszy i najciekawszy w Serbii. Przy monastyrze są dwa hotele, Spałem w dwójce, za 7 euro; posiłki płatne dodatkowo.

31 maja
0 10.00 jest bezpośredni autobus do Kraljewa, jedzie dość długo, ale do prędkości jazdy i opieszałości kierowców należy się przyzwyczaić. Około 12.00 wyjechałem do Kragujewac, po 13.45 do Pożarewa, w którym jestem po 16.00. Autobus do Golubaca odjeżdża o 18,30, ale to tylko ok.1 godz. Doskonała kwatera przy posterunku policji za 6 euro.

01 czerwca
Leje i zimno, idę jednak do twierdzy – ok.4 km. Trochę się przeciera, widać skały nad brzegiem Dunaju i miasteczko po rumuńskiej stronie. Mży, chcę jak najdalej iść drogą wzdłuż Dunaju w wąwozie Derdapu. Docieram do wsi Brynica (nie ma już starych chat z charakterystycznymi bramami). Skąd ok. 3 km do kanionu rzeki Brynicy. Wracam ok.10 km, ale widoki rzeczywiście fantastyczne. W twierdzy tuż przy bramie i studni jest pomniczek Zawiszy Czarnego, który zginął tu w 1428 roku, broniąc miasta przed Turkami.

02 czerwca
O 8.30 jest autobus do Belgradu. Jestem na miejscu ok.11.00. Naprzeciwko dworców autobusowego i kolejowego są trzy hotele; ceny od 9 euro. Zaczynam zwiedzanie miasta od twierdzy. Stąd ładne widoki na Sawę, która właśnie pod twierdzą wpada do Dunaju. Trudno opisać zabytki Belgradu, mnie zafascynowały kamienice z końca XIX wieku. Wieczór spędzam w teatrze. Niestety nie wystawiają opery, ale komedię turecką – grają aktorzy z teatru w Stambule

03 czerwca
Przed hostelem wsiadam w autobus do Nowego Sadu. Przesiadam się w autobus do Iring. Trzeba pilnować drogi w lewo do Hopowa – przystanek jest na dole kilka km dalej. Dziwny Park Narodowy Fruszka Gora – przecinają go ruchliwe szosy, są liczne wsie i klasztory. Zwiedzam zarówno Nowe Hopowo (z XVI wieku) i Stare Hopowo (XV wiek). Piękna architektura i freski. W Nowym Sadzie hostel Lazin za 11 euro. Miasto pełne uroku.

04 czerwca
O 8.45 jest pociąg do Budapesztu (15 euro). Potem pojechałem do Esztergomu. Ponieważ byłem po 18.00, należało poszukać noclegu. Przeszedłem więc most na Dunaju i w Szturowie znalazłem nocleg za 10 euro (po stronie węgierskiej nic poniżej 40 euro!).

05 czerwca
Rano poszedłem zwiedzać Esztergom. Imponująca katedra, ale również urocze miasto. O 11.40 pociąg do Bratysławy, potem do Czadcy, następnie do Skalistego (16,80 euro). Dalej  trzeba iść torami, aby zdążyć na pociąg  ze Zwardonia do Katowic.

Adam Stępiński

Treści dostarcza: www.travelbit.pl – Centrala polskich globtroterów

Oceń ten artykuł: