Atak na dziennikarstwo śledcze


Atak na dziennikarstwo śledcze

[31.03.2011] W ostatnich latach dziennikarstwo śledcze w Polsce przeżywa poważny kryzys. Na czołówkach największych gazet trudno doszukiwać się publikacji opisujących rozmaite afery.

Czy to oznacza, że przestrzeń publiczna stała się tak czysta, że dziennikarze śledczy nie mają co robić? Czy może pewnym siłom zależy na skrępowaniu tego – przecież – jakże ważnego działu dziennikarstwa?

Moim zdaniem dziennikarstwo śledcze to fundamentalny element społecznej kontroli. Mieści się w konwencji pojęcia czwartej władzy, w którym właśnie czwarta władza kontroluje wszystkie pozostałe. Wielokrotnie różni moi koledzy, przyjaciele znajomi pytają, mnie dlaczego przedstawicieli mediów nazywa się właśnie w ten sposób, czemu o dziennikarzach mówi się, że to jest czwarta władza? Dlatego, że opinia publiczna jest najwyższym poziomem kontroli społecznej, wyżej już nie ma niczego. Tymczasem są sytuacje, w których prokuratura, wymiar sprawiedliwości mogą mieć związane ręce, wtedy do akcji muszą wkroczyć dziennikarze. Ale z drugiej strony – skrępowanie opinii publicznej jest – tak naprawdę – zaprzeczeniem idei demokracji.

Atak na dziennikarstwo śledcze

Całkiem niedawno przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył precedensowy proces z powództwa dwóch znanych dziennikarzy śledczych – Anny Marszałek i Bertolda Kittela przeciwko trzem członkom Rady Etyki Mediów. W 2009 r. po uniewinnieniu Romualda Szeremietiewa z zarzutów korupcyjnych REM stwierdziła, że nastąpiła kompromitacja dziennikarstwa śledczego.

Nie będę komentował werdyktu wymiaru sprawiedliwości w sprawie byłego wiceministra obrony narodowej, bo prawo na to nie pozwala (mam na ten temat własne zdanie, ale wyroków sądu konsekwentnie nie komentuję), ale mówienie, że Anna Marszałek czy Bertold Kittel się skompromitowali jest grubym nieporozumieniem. Przecież gdyby stosować podobną miarę wobec prokuratury, to w stosunku do wszystkich aktów oskarżenia, których nie potwierdził sąd, trzeba by mówić również o kompromitacji. Ile było takich przypadków? A przecież w sprawie Szeremietiewa także prokuratura znalazła podstawy, aby postawić zarzuty. Czy zatem prokuratura również się skompromitowała?

Dziennikarz nie jest prokuratorem

Dziennikarz śledczy nie jest sędzią, nie jest nawet prokuratorem. Nie musi dostarczać dowodów na takiej samej zasadzie, jak reguluje to kodeks postępowania karnego. Jest przedstawicielem opinii publicznej i jego zadanie polega, przede wszystkim, na ujawnianiu patologii. Działa w interesie publicznym i jak nakazuje prawo prasowe ma służyć społeczeństwu oraz państwu. Nie oznacza to oczywiście, że można opisywać spraw z sufitu, nie popartych żadnymi dowodami, trzeba mieć przynajmniej mocne przesłanki, a najlepiej poszlaki, domykające się w spójny, logiczny i racjonalny łańcuch.

To, o czym pisali Marszałek i Kittel w sprawie Szeremietiewa, było spójne i logiczne, wyczerpywało nawet znamiona rozumowania racjonalnego. Ci dziennikarze przedstawili spójną wersję wydarzeń, ale inną już sprawę stanowi fakt, że w sądzie nie zaspokojono oczekiwań kodeksu postępowania karnego, nie zgromadzono odpowiedniego materiału dowodowego. Szeremietiew został uniewinniony. Nie będę z tym dyskutował. Nie nazwę go przestępcą, jednak abstrahując od płaszczyzny postępowania procesowego – bardziej przemawia do mnie wersja Anny Marszałek niż jego.

Gradacja prawdy

Jedna rzecz jest tu kluczowa. Pomiędzy płaszczyznami opinii publicznej a wymiaru sprawiedliwości może istnieć pewien dysonans poznawczy. Sąd ma obowiązek stosować zasadę domniemania niewinności, interpretować wątpliwości na korzyść oskarżonych. Wynika to z asekuracyjnej funkcji prawa, zabezpieczającej przed skazywaniem ludzi niewinnych.

Ale zasadnicze pytanie sprowadza się do kwestii, czy dziennikarz ma obowiązek kierowania się zasadą domniemania niewinności, czy może interpretować wątpliwości na korzyść oskarżonych? W polityce obowiązują wyższe standardy. Polityk musi tłumaczyć się nawet z wątpliwości, a rolą dziennikarzy jest ich ujawnianie. Jest jeszcze jedna ważna rzecz. Można dokonywać różnego podziału prawdy, różnej jej gradacji. Na płaszczyźnie życia codziennego, praktyki życiowej czasami wystarczy prawda intuicyjna.

W sferze oficjalnej, instytucjonalnej czy naukowej trzeba posługiwać się prawdą racjonalną, przesłankową, sąd zaś stawia tę poprzeczkę jeszcze wyżej i domaga się prawdy procesowej, opartej na dowodach. Czasami istniałoby więcej przesłanek, aby kogoś uznać za winnego, ale brakuje jakiegoś ogniwa, jest pewna luka w materiale dowodowym bądź błędy formalne i prawna kategoria domniemania niewinności na to nie pozwalają.

Przestrzeń wolności

Dziennikarstwo śledcze przeżywa w Polsce poważny kryzys, a opluwanie dziennikarzy, którzy w przeszłości podejmowali trudne tematy, ryzykowali swoim życiem, doprowadzając do ujawnienia wielkich politycznych czy gospodarczych afer tego stanu rzeczy nie poprawia. Przykre jest przy tym to, że dziennikarze występują przeciwko dziennikarzom, nawzajem redukując własną wiarygodność – podstawowy element procesu kształtowania opinii publicznej.

"Gazeta Finansowa" zdecydowała się powołać "Dziennikarskie Archiwum X". Jest to pierwszy materiał z tej serii. Artykuł Leszka Szymowskiego stanowi pierwszą jaskółkę, która co prawda wiosny nie czyni, ale wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Będą następne… Jest to międzydziałowa struktura naszego czasopisma, jej formuła pozostaje jednak otwarta również dla innych dziennikarzy. I jest to zgodne z filozofią

"Gazety Finansowej" jako przestrzeni wolności oraz ważnego czynnika w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego. Będziemy podejmować sprawy trudne, zapomniane, ukryte gdzieś pod warstwami kurzu, ale również nowe i aktualne. W dziejach dziennikarstwa śledczego może być to (jeżeli projekt się powiedzie) wydarzenie bez precedensu. Aby mogło powstać w Polsce prawdziwe społeczeństwo obywatelskie, muszą zostać spełnione dwa podstawowe warunki: po pierwsze należy osiągnąć wysoki poziom społecznej mobilności, po drugie społecznej kontroli. Dlatego "Dziennikarskie Archiwum X" jest potrzebne, by dokonać tak przecież potrzebnej sanacji dziennikarstwa śledczego oraz służyć państwu i społeczeństwu.

Roman Mańka

źródło: „Gazeta Finansowa”

Oceń ten artykuł: