Stypa zamiast balu deweloperów


Stypa zamiast balu deweloperów

[31.03.2009] Mówi się, że ci, którzy swoją przygodę z deweloperką zaczęli zbyt późno (podczas cenowej górki lat 2006 – 2007), znajdują się blisko upadłości. Jak na razie są to małe firmy, ale tajemnicą poliszynela jest to, że duże firmy też borykają się z problemami finansowymi. Zdaniem ekspertów czeka nas bezprecedensowy kryzys w branży. Deweloperzy są w coraz gorszej sytuacji. Prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich Jarosław Szanajca nie ukrywa, że branżę czekają nie lada problemy. Z każdym kolejnym miesiącem analizy przygotowane przez portale ogłoszeniowe i firmy doradztwa kredytowego informują o kolejnym spadku cen nieruchomości. Analitycy, którzy niegdyś wieszczyli "taniej nie będzie" dziś kompletnie zamilkli bądź przyznają się do błędu. A przecież "Gazeta Finansowa" już blisko półtora roku temu pisała o nadchodzących problemach.

20-proc. spadki

"Indeksowi WIG-Deweloperzy bessa przypisana jest od samych jego narodzin w połowie 2007 r. – mówi Bartosz Stawiarski z Wealth Solutions: – Równolegle do pikujących giełdowych wycen emitentów kompletnie stanęła sprzedaż nowych lokali, powodując nawisy podażowe, pogarszając wyniki finansowe, wymuszając zejście z zawyżonych marż i dochodzące do 20 proc. spadki cen metra kwadratowego. Mając na uwadze nadal wysokie, w relacji do zarobków, ceny – trudności w dostępie do kredytu oraz recesyjne otoczenie makroekonomiczne, należy się spodziewać dalszych kilkunastoprocentowych przecen zanim zagości stabilizacja" – tłumaczy Stawiarski.

Czekają na okazję

Dziś banki straszą kredytobiorców renegocjacją umów kredytowych. Spekulanci, którzy kupili mieszkanie na cenowej górce dziś liczą straty. Indeks WIG-Deweloperzy od szczytu hossy do jesieni ub. roku stracił 85 proc., po czym zapadł w konsolidację. Ostatnio jednak widać na giełdzie nieśmiałe ruchy w górę poszczególnych spółek (JWC, Dom Development), a nawet całkiem sporą spekulację (Orco, Immoeast) wynoszącą walory o kilkadziesiąt procent w górę. Taka przecena to niewątpliwie duża okazja dla funduszy inwestycyjnych, a te jak się dowiedzieliśmy od naszych informatorów, bacznie obserwują indeks deweloperów.

Powrót normalności

"Zachowanie kursów akcji nie jest tożsame z automatycznym i nagłym ożywieniem na rynku nieruchomości z racji immanentnej bezwładności procesów gospodarczych oraz cykli kredytowych – mówi Bartosz Stawiarski. – Pobożne życzenia wiecznie rosnących cen zweryfikował kryzys, którego niezaprzeczalną i pozytywną cechą jest zdolność do oczyszczania rynku z poprzednich wypaczeń" – dodaje.

Szansa dla banków

Kłopoty deweloperów to szanse innych przedsiębiorstw na fuzje, przejęcia lub tanie wykupy gruntów, a na końcu tego "łańcucha pokarmowego" są banki, które de facto całą tę spekulacyjną bańkę finansowały – tak po stronie producentów jak i po stronie klientów. Czy zyskają więc na kryzysie w branży? Tu zdania są podzielone. Faktem jednak jest, że dla niektórych instytucji finansowych może to być okazja do taniego przejęcia atrakcyjnych gruntów w centrach dużych miast.

Może być gorzej!
Emil Łobodziński, analityk Investors TFI

Mówi się, że na rynku deweloperów mogą nastąpić przejęcia – zwłaszcza spółek, które posiadają atrakcyjne tereny bądź mają już wybudowane mieszkania w dobrym miejscu. Pojawiają się jednak dwa pytania: jakie będzie źródło finansowania i kto będzie przejmującym. W pierwszej kolejności zainteresowani przejęciem powinni być inni deweloperzy.

W sytuacji braku akcji kredytowej środki na przejęcie mogą pochodzić właściwie tylko z gotówki, jaką spółka zgromadziła. Prawda jest taka, że niewielu deweloperów posiada wystarczający poziom środków pieniężnych. Emisja akcji przy obecnej sytuacji rynkowej najpewniej nie zakończyłaby się sukcesem. Przejęć mogłyby dokonywać także banki w stosunku do deweloperów niemogących spłacić kredytów. Wydaje się jednak, że banki nie będą chciały tego robić, zwłaszcza że one także nie byłyby w stanie sprzedać wybudowanych mieszkań.

Podstawowym zagrożeniem dla deweloperów jest obecnie znaczące zmniejszenie akcji kredytowej ze strony banków. Uniemożliwia to zarówno podejmowanie nowych inwestycji, jak i podwyższanie standardu już istniejących (ze standardu deweloperskiego do pełnego wykończenia). Co więcej, w najbliższych latach – czyli 2009 – 2011 – już zaciągnięte kredyty trzeba będzie spłacić. Spółki, które nie sprzedadzą wybudowanych mieszkań, prawdopodobnie staną na granicy upadłości.

Artur Skoneczko

Więcej w "Gazecie Finansowej".

źródło: "Gazeta Finansowa"

>> POWRÓT
do archiwum wiadomości Portalu Skarbiec.Biz

Oceń ten artykuł: