Totalna kompromitacja Ameryki

Totalna kompromitacja Ameryki

[30.11.2010] "Dzień kompromitacji Ameryki", "wyciek na miarę tsunami", "koniec zaufania dla amerykańskiej dyplomacji" – to tylko niektóre z określeń przywoływanych w mediach na temat ukazania się na portalu Wikileaks (ang. leak – "przeciek") tajnych informacji z amerykańskich jednostek dyplomatycznych. Dane z depesz zostały jeszcze przed publikacją na portalu przekazane do pięciu światowych gazet – The New York Times, The Guardian, Der Spiegel, Le Monde, El Pais. Sytuacja, w której znalazły się obecnie Stany Zjednoczone jest nie do pozazdroszczenia. 

Około 250 tysięcy depesz o statusie "tajne" lub "poufne" zostało wykradzionych przez 22-letniego amerykańskiego analityka mającego dostęp do tajnych baz danych. W ostatnią niedzielę część z nich znalazło się w obiegu medialnym. Nie wszystkie informacje są nam jeszcze znane, bowiem publikacje mają się wiązać z ich analizą i komentarzem.

Wikileaks zelektryzowało wczorajsze media, stając się tematem numer jeden, który ze względu na jego charakter sensacyjno-plotkarsko-polityczny, pozostanie atrakcyjnym jeszcze przez długi czas. Co prawda, wczoraj w Polsce informacje o megaprzecieku zostały przyćmione nieco przez bardziej nam bliższe relacje z ataku zimy i paraliżu drogowego. Jednak kompromitacja amerykańskiej dyplomacji i tak stała się główną osią rozmów większości programów publicystycznych, chociaż nie ujawniono jeszcze depesz z Polski.

Ciekawym wydaje się w całej aferze zaś wątek bliskowschodni, który jak dotąd stanowi główny temat depesz ambasadorów. Zaskakujące jest milczenie arabskich mediów na ten temat, mimo że w zagranicznych środkach informacyjnych poświęca się temu wątkowi wiele uwagi, analizując poszczególne wypowiedzi przywódców arabskich na temat broni nuklearnej w Teheranie.

Bo właśnie Iran i jego groźba użycia niekonwencjonalnej broni rażenia stały się centrum zainteresowania.  Jak się okazuje z informacji z Wikileanks kraje sąsiadujące z Iranem obawiają zagrożenia nuklearnego, jakie niesie to państwo i nie zamierzają jedynie biernie obserwować postępującego zbrojenie Iranu. Niepokój jest na tyle głęboki, że w depeszach pojawiają się wzmianki zachęty dla Amerykanów do ataku na Islamską Republikę.  

Dokumenty USA ukazują Arabię Saudyjską, która mówi o tym najbardziej otwarcie, wzywając Waszyngton do użycia siły militarnej w celu udaremnienia nuklearnych ambicji Iranu. W jednej z tajnych depesz amerykańskiego ambasadora w Iranie – Ryana Cockera, bezpośrednio pojawia się cytat rzekomego autorstwa króla Abdullaha, przywoływany przez irańskiego ambasadora w Waszyngtonie – Adela al-Jubeira, w którym władca Arabii Saudyjskiej bezpośrednio nawołuje do ataku USA na Iran i położenia kresu jego programowi nuklearnemu. W owej depeszy z dnia 17 kwietnia 2008 r. pada nawet sformułowanie "ucięcia głowy węża". 

Opublikowanie tych informacji jest szczególnie niepokojące, bowiem, jak do tej pory, Arabia Saudyjska nie odważyła się upublicznić swoich poglądów na temat sytuacji w Iranie. O negatywnym wymiarze tego wycieku mówił anonimowo jeden z arabskich urzędników francuskiej agencji prasowej AFP – "to nie posłuży się do budowy zaufania. W Rijad byliśmy powiadomieniu przez Waszyngton, że dokumenty wyciekły, ale nie wiadomo było z góry dokładnie co zostanie ujawnione".

Rzecznik rządu Arabii Saudyjskiej, jak na razie pozostawił sprawę bez komentarza. Król Abdullah sam obecnie przebywa w Nowym Jorku, więc można się będzie spodziewać ewentualnie jego wypowiedzi na frapujący temat.

Także inne państwa regionu Zatoki Perskiej nie zareagowały jeszcze publicznie odnośnie kompromitujących informacji z amerykańskiego wycieku. Mimo że wzywają oficjalnie do politycznego rozwiązania kontrowersji wobec projektu wzbogacania uranu przez Iran, depesze pokazują, że oprócz Riyad, zarówno Manama i Abu Dhabi zasugerowały, że radykalne rozwiązanie może być konieczne.

"Ta sytuacja zawiodła wszystkich sojuszników USA. Informacje były przekazywane poufnie. To jest również zawstydzające", powiedział analityk Abdulaziz Arabia Sager, przewodniczący Dubai Gulf Research Centre (GRC to niezależny instytut badawczy w Dubaju, zajmujący się z założenia politycznie neutralnymi i naukowymi badaniami na temat Rady Współpracy Zatoki Perskiej – GCC).

"Powstaje pytanie, jak dalekie można mieć zaufanie do Stanów Zjednoczonych i ich dyskrecji po tym nadużyciu informacji? Będą wprowadzone środki ostrożności w przyszłości" w stosunkach z Waszyngtonem, dodał Sager.

Wśród ponad ćwierci miliona wycieków USA znajduje się dokument powołujący się na wypowiedź  króla Bahrajnu z dnia 1 listopada 2009 roku –  program jądrowy Iranu "musi się skończyć".

"Postępujące niebezpieczeństwo jest większe niż ryzyko zatrzymania go," dodaje król według danych z depeszy.

Szejk Mohammad bin Zayed al-Nahayan, książę Abu Dhabi i zastępca dowódcy sił zbrojnych ZEA, był cytowany w depeszy z lipca 2009 roku, jego wypowiedź prawdopodobnie pochodziła ze spotkania z amerykańskim sekretarzem skarbu Timothym Leithnerem. Książe miał powiedzieć, że "bliższa konwencjonalna wojna z Iranem" byłaby "lepsza od długofalowych skutków nuklearnego zbrojenia ".

Według Riad Kahwaji, który kieruje Instytutem Near East & Gulf Military Analysis w Dubaju, afera z Wikileaks nie obędzie się bez konsekwencji -"myślę, że teraz państwa Zatoki Perskiej będą na spotkaniach z amerykańskimi urzędnikami, domagać się gwarancji, że dyskusja pozostanie tajemnicą."

Utrata zaufania arabskich państw do Stanów Zjednoczonych jest w zasadzie rzeczą oczywistą. Jednak odnośnie tego tematu budzą się też inne pytania. Dlaczego arabskie media milczą w sprawie przedostania się do obiegu publicznego tajnych informacji? Czy arabskie media przerwą milczenie i odważą się na komentarz? Czy może też strategia milczenia jest jedyną słuszną w tej sytuacji? I wreszcie – jaka będzie reakcja Iranu?

Aneta Gajak

Źródło: www.awf.com

Treści dostarcza OdkryjDubaj.pl

Oceń ten artykuł: