Firmy chcą pieniędzy najpóźniej po 30 dniach

faktury

Niemal 70 procent firm uważa, że maksymalny ustawowy termin na zapłatę faktury nie powinien być dłuższy niż miesiąc – wynika z badań przeprowadzonych przez Krajowy Rejestr Długów we współpracy z Ministerstwem Rozwoju. Jednocześnie dwie trzecie badanych firm przyznaje, że ich kontrahenci stosują różne wybiegi, aby zapłacić im jak najpóźniej, opóźniając akceptację faktury.

Z najnowszej edycji kwartalnego badania „Portfel należności polskich przedsiębiorstw”, realizowanego przez Krajowy Rejestr Długów wspólnie z Konferencją Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce wynika, że zdecydowana większość krajowych przedsiębiorców ma problemy z otrzymywaniem zapłaty w terminie. Aż 85 procent firm deklaruje, że ich kontrahenci spóźniają się z oddaniem pieniędzy za sprzedane usługi lub towary bądź nie płacą w ogóle.

Sytuacja w ostatnich latach się poprawia, co ma związek z dobrą koniunkturą, aczkolwiek rozwój biznesu w Polsce mógłby być zdecydowanie szybszy, gdyby tak mocno nie ograniczały go zatory płatnicze. Ostatnie badanie „Portfel należności polskich przedsiębiorstw” zostało rozszerzone o dodatkowe pytania z Ministerstwa Rozwoju, które szuka sposobów na ograniczenie tego zjawiska. Odpowiedzi pokazują, że przedsiębiorcy wyraźnie liczą na wsparcie państwa.

Firmy chcą pieniędzy najpóźniej po 30 dniach

Na pytanie „Jaki powinien obowiązywać maksymalny ustawowy termin na zapłatę faktury”, największa grupa ankietowanych przedsiębiorców odpowiada – 30 dni. Taką odpowiedź zaznaczyło niemal 39 procent badanych. Co piąty uważa, że ten okres powinien wynosić 14 dni, a 8,6 procent, że powinien być jeszcze krótszy i nie przekraczać 7 dni. Tym samym, prawie 7 na 10 przedsiębiorców uważa, że maksymalny ustawowy termin na zapłatę faktury nie powinien być dłuższy niż miesiąc.

45- i 60-dniowego dopuszczalnego okresu na dokonanie płatności oczekiwałoby natomiast odpowiednio 5,7 oraz 6,8 procent przedsiębiorstw. Co ciekawe, jedynie 15 procent ankietowanych uważa, że przepisy nie powinny regulować maksymalnego terminu płatności faktury. To wyraźnie pokazuje, że większość firm chciałaby, aby w tym zakresie jeszcze bardziej wsparło je państwo.

Obowiązująca obecnie Ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych, która weszła w życie w kwietniu 2013 roku i z założenia miała przeciwdziałać opóźnieniom w regulowaniu należności przez kontrahentów, wprowadzała zasadę, że terminy płatności nie powinny przekraczać 60 dni. Inne rozwiązania mające wesprzeć przedsiębiorców to możliwość obciążenia dłużnika kosztami windykacji, doliczenia mu ustawowych odsetek za zwłokę, czy naliczenia 40 euro rekompensaty za opóźnienia w zapłacie.

Wprowadzenie maksymalnego ustawowego terminu płatności na poziomie 30 dni zmniejszyłoby skalę zjawiska finansowania się kosztem swoich kontrahentów, ale miałoby też inny pozytywny skutek. W razie braku płatności, firmy mogłyby dużo szybciej ubiegać się o swoje pieniądze. Z doświadczeń wynika, że spłacalność zaległości przeterminowanych do 3 miesięcy sięga 72%, a w przypadku długów starszych niż rok – zaledwie 26%. Czas ma tu więc kluczowe znaczenie.

Zadziałają tylko automatycznie naliczane odsetki

Czynnikiem motywującym kontrahentów do zapłaty w terminie może być też prawo do naliczania odsetek ustawowych za opóźnienia w zapłacie. Tyle, że przedsiębiorcy mają na ten temat rozbieżne zdania. Najliczniejsza grupa przedsiębiorców (48,5%) uważa, że znaczne uproszczenie przepisów o naliczaniu odsetek ustawowych przełoży się na częstsze ich stosowanie. Mniej więcej co czwarty jest zdania, że nie poskutkuje to wzrostem popularności tego rozwiązania przez firmy. Podobna grupa ankietowanych nie ma zdania na ten temat.

Jeśli nie zostanie wprowadzony jakiś mechanizm, który niejako z automatu będzie wymuszał naliczanie odsetek, to może się okazać, że wierzyciele nie będą z niego korzystali zbyt często. Podobnie jest z przepisem o możliwości obciążania dłużnika kosztami windykacji, który obowiązuje od ponad 4 lat. 60% wierzycieli rezygnuje z niej, bo jest postrzegany jako represja, a im zależy na utrzymaniu relacji z dłużnikiem. Wolą więc sami zapłacić windykatorowi.

Mniejsi bardziej liczą na wsparcie. Mają powód

Oczekiwania dotyczące maksymalnego terminu płatności za fakturę są zróżnicowane i zależą od wielkości przedsiębiorstwa. W firmach mikro i małych ponad 70 procent badanych deklaruje, że ustawowy czas zapłaty faktury powinien być ustalony na poziomie do 30 dni. W przypadku dużych firm ten odsetek wynosi 50 procent.

Ta rozbieżność ma swoje uzasadnienie. To właśnie największe przedsiębiorstwa najczęściej wymuszają najdłuższe terminy zapłaty. Na pytanie „jakiej wielkości przedsiębiorstwa oczekują przyznania najdłuższych terminów zapłaty”, aż 52,5 procent badanych odpowiedziało „duże”. Średnie oraz mikro lub małe firmy zaznaczyło natomiast odpowiednio 23,9 oraz 23,6 procent ankietowanych.

Niestety duże firmy ciągle jeszcze często wykorzystują swoją przewagę i dyktują tym mniejszym warunki, na jakich mogą zawrzeć transakcję. W efekcie nie tylko zaniżają wartość umowy, ale również wydłużają termin płatności. Na szczęście w tej grupie przedsiębiorstw są też takie, które postępują etycznie i nie stosują takich praktyk. Miejmy nadzieję, że będzie ich coraz więcej.

Ponadto, ponad 66 procent badanych firm deklaruje, że ich kontrahenci stosują pozaumowne praktyki wydłużania terminów płatności swoich zobowiązań poprzez opóźnianie akceptacji faktury. Zaledwie co czwarty przedsiębiorca twierdzi, że nigdy nie spotkało go takie zjawisko.

Tak, jak nie da się w umowie zapisać wszystkich możliwych scenariuszy, tak również nie jest to możliwe w ustawie. Celowe przedłużanie odbioru przedmiotu umowy, szukanie błędów w fakturach, czy innych sposobów, aby oddalić w czasie termin płatności najczęściej pokazuje, że mamy do czynienia z nieuczciwym kontrahentem. Z takiej współpracy lepiej szybko zrezygnować, a informację o braku terminowej płatności wpisać do rejestru dłużników. Od listopada tego roku można to zrobić już po 30 dniach od ustalonego terminu płatności.

Źródło: KRD

Oceń ten artykuł: