Początek roku pod znakiem inflacji i nowego ładu

Początek roku pod znakiem inflacji i nowego ładu

2022 rok w naszym kraju rozpoczął się przede wszystkim od chaosu i zamieszania wokół Polskiego Ładu. Przyniósł też niezbyt optymistyczne prognozy dotyczące inflacji.

Na koniec 2021 roku odnotowaliśmy kolejny rekord inflacji w Polsce, która w grudniu wyniosła 8,6 procent, a prezes NBP Adam Glapiński poinformował, że w najbliższym czasie nie należy spodziewać się, że z inflacją wygramy.

Średnia inflacja w 2022 roku ma wynosić 7,6 proc. (wobec 5,1 proc. w 2021), a szczytowy moment przypadnie na czerwiec, kiedy to zwiększamy wydatki w związku z wakacjami. Później tempo wzrostu cen ma maleć, aż do 6,2 proc. w grudniu. Prognozy te uwzględniają już wpływ tarczy antyinflacyjnej, a także obniżkę VAT na żywność.

Za wyższą dynamikę wzrostu cen w 2022 odpowiadać ma m.in. wzrost cen energii elektrycznej, gazu i opału oraz żywności. Na wzrost cen przełoży się także presja płacowa, która jest naturalną konsekwencją rosnących cen.

Chaos wokół Polskiego Ładu

Wraz z początkiem roku wystartował także Polski Ład, który wprowadził sporo zamieszania. Spotyka się on z krytyką ze strony wielu ekspertów. Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak określił Polski Ład „najgorszą ustawą w sprawie zmian podatków, jaka powstała w ogóle po 1989 roku”. Polskiemu Ładowi zarzuca się brak przejrzystości i chaos, ale także uderzenie w małych i średnich przedsiębiorców, którzy odczują realny wzrost obciążeń, szczególnie dotkliwy w obecnej sytuacji. Ten wzrost obciążeń również zostanie najprawdopodobniej przerzucony na konsumenta i znajdzie odzwierciedlenie w inflacji.

W debacie organizowanej przez Onet i Business Insider Polska, Cezary Kaźmierczak sugerował, że jedynym sposobem, który obecnie mógłby pomóc w walce z inflacją po stronie rządu, mogłoby być wycofanie się z polityki socjalnej, w szczególności likwidacja 13. emerytury oraz 500 plus na pierwsze dziecko. Pompowanie konsumpcji poprzez bezpośrednie transfery gotówkowe to jeden z czynników, który generuje wyższą inflację.

Jak zaczęły rok metale szlachetne?

Cena złota wyrażona w dolarze amerykańskim od początku roku znajduje się w przedziale 1 790-1 825 USD za uncję i kontynuuje zapoczątkowany w grudniu lekki trend wzrostowy. Z perspektywy całego 2021 roku, w dalszym ciągu jest to jednak poruszanie się w określonym przedziale, bez zdecydowanych ruchów. Odzwierciedla to walkę sił rynkowych, jaka rozgrywa się na naszych oczach, w obliczu tak wielu zmiennych.

Jest to jednak niepełny obraz sytuacji. Struktura popytu oraz motywacje inwestorów, w ciągu całego 2021 uległy diametralnej zmianie – od spekulacyjnych pozycji na złotych ETF-ach, do złota fizycznego, kupowanego jako zabezpieczenie.

W polskim złotym ostatni rok notowań złota wygląda lepiej, co – niestety – świadczy o słabości rodzimej waluty. Jednak w styczniu kruszec odnotował przecenę z 7 380 do nieco ponad 7 200 złotych.

Srebro, dla którego rok 2021 okazał się nieco rozczarowujący, rozpoczęło styczeń od niewielkiego dołka i odbicia w okolice 23 USD/91 zł. Warto tutaj zwrócić uwagę na gold-silver ratio, które po osiągnięciu rekordowego poziomu 121 w marcu 2020 roku, spadło w okolice 62 w lutym 2021 i od tego czasu zaczyna wzrastać. Obecnie jego poziom wynosi 78, a więc na przestrzeni ostatnich dwóch dekad przyjmuje raczej wyższe rejestry.

Zwolennicy srebra często posługują się tym wskaźnikiem, aby określić, jak bardzo srebro jest niedoszacowane względem złota. Z uwagi na szersze wykorzystanie srebra w przemyśle, cena tego metalu jest ściągana nieco w dół przez problemy związane z przestojami produkcyjnymi i załamaniem łańcuchów dostaw.

Przy rosnącej inflacji i gospodarce odradzającej się po pandemii COVID-19 (co w sumie nie jest jeszcze przesądzone), srebro powinno zacząć odzyskiwać swój blask, co przyciągnie uwagę inwestorów. Aktualne pozostają także prognozy dotyczące wpływu rozwoju fotowoltaiki i elektromobilności. Obie te branże będą wzmacniać popyt na biały metal.

 

źródło: Goldenmark

 

Oceń ten artykuł: