Choć wydaje się, że w budownictwie najgorsze już minęło, to sytuacja finansowa branży wciąż nie jest najlepsza. Zadłużenie branży budowlanej wynosi ponad 2,2 mld zł i ich zaległości rosną. Gros tego zadłużenia stanowią duchy przeszłości, czyli zobowiązania zaciągnięte kilka lat wcześniej z tytułu kredytów lub leasingów.
Ostatnie lata były dla branży budowlanej bardzo trudne, jednak wraz z początkiem bieżącego roku budownictwo powoli odbija się od dna. Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują,że rośnie produkcja sprzedana przemysłu i produkcja budowlano-montażowa. Wpływ na to mają przede wszystkim: wzmożone prace drogowe wynikające z realizowanych kontraktów współfinansowanych przez Unię Europejską oraz pozytywna koniunktura w budownictwie mieszkaniowym.
Niestety wiele firm budowlanych nadal boryka się problemami finansowymi. W Krajowym Rejestrze Długów notowanych jest 60 950 przedsiębiorstw, które mają łącznie 262 901 niezapłaconych faktur. Całkowite zadłużenie branży budowlanej wynosi 2,21 mld zł i z roku na rok rośnie:
- sierpień 2015 r. – 1,02 mld zł
- sierpień 2016 r. – 1,49 mld zł
- sierpień 2017 r. – 2,21 mld zł
Średnie zadłużenie firmy budowlanej wynosi 36,2 tys. zł, ale są wśród nich rekordziści z długiem przekraczającym nawet 10 mln zł, jak choćby przedsiębiorstwo z województwa kujawsko-pomorskiego (10 996 557,91 zł). Najbardziej zadłużone województwa, w których łączna wartość zobowiązań firm budowlanych przekracza 200 milinów zł, to: mazowieckie (374 278 284,72 zł), śląskie (274 111 334,02 zł) i wielkopolskie (223 325 166,88 zł). Tam również znajduje się największa liczba dłużników: mazowieckie (10 052), śląskie (7 904) i wielkopolskie (6 124).
Stare długi nie rdzewieją
Polskie budownictwo to sektor wykonawców i podwykonawców, w którym jedni zależą od drugich, i który jest ściśle uzależniony od materiałów, transportu, przetargów oraz siły roboczej.
Głównymi wierzycielami przedsiębiorstw budowlanych są fundusze sekurytyzacyjne i firmy windykacyjne, następnie banki i firmy leasingowe. Biorąc pod uwagę fakt, że wtórni wierzyciele odkupują długi głównie od instytucji finansowych, można zauważyć, że branża ma duży problem z obsługą kredytów i leasingów. Często są to zobowiązania zaciągnięte kilka lat wcześniej, bo banki z reguły próbują najpierw samodzielnie odzyskać pieniądze, a dopiero gdy to się nie udaje, sprzedają wierzytelności.
Tabela 1. Komu winna jest branża budowlana i na jaką kwotę
Branża | Zadłużenie branży budowlanej (w mln zł) |
Windykacja | 853 |
Finanse | 433 |
Handel | 316 |
Przemysł | 241 |
Budownictwo | 197 |
Transport | 34 |
Telefony | 30 |
Inne | 108 |
Dramat podwykonawców
W najgorszej kondycji znajduje się podsektor specjalistycznych robót budowlanych, czyli związany z rozbiórką, pracami wykończeniowymi, przygotowaniem terenu pod budowę czy instalacjami. Ma największe zadłużenie (900 mln zł) oraz najwyższą liczbę dłużników (31 371) i liczbę zobowiązań (127 165).
Biznes bez zabezpieczeń
Niemal 45% należności z 444 mln zł, jakie mają do odzyskania firmy budowlane od swoich klientów, to faktury wystawione… innym firmom budowlanym. Chyba w żadnej innej branży zjawisko wzajemnego niepłacenia sobie nie jest aż tak widoczne. Pozostali dłużnicy branży to zleceniodawcy z sektorów: handlowego, przemysłowego, transportowego, projektowego i związanego z zarządzaniem nieruchomościami.
Tabela 2. Kto zalega branży budowlanej i na jaką kwotę
Branża | Zadłużenie (w mln zł) |
Budownictwo | 197,00 |
Handel | 68,10 |
Przemysł | 67,10 |
Transport | 29,50 |
Biura projektowe, ekspertyzy | 29,00 |
Zarządcy nieruchomości | 23,30 |
Inne | 30,60 |
Zadłużenie branży budowlanej ma długą listę przyczyn
Dzisiejsze zadłużenie to w części pokłosie zobowiązań, które powstały w budownictwie w ciągu kilku ostatnich lat. Duży wpływ na jego powstanie miały ubiegłoroczne przestoje w inwestycjach realizowanych ze środków unijnych. Obecnie jednym z takich czynników jest odwrócony VAT w budownictwie. Aby ratować się przed zatorami – podwykonawcy podnieśli ceny netto, co okazało się obciążeniem dla większych przedsiębiorstw. Duże firmy z kolei uskarżają się na wzrost płacy minimalnej i zjawisko odpływu pracowników, a także niestabilność cen materiałów, brak surowców, wojny kontraktowe. Problemem jest też to, że wzrost kosztów realizacji inwestycji (zatrudnienia, materiałów, transportu) nie stanowi argumentu dla inwestorów, by zmieniać zapisy umów. W konsekwencji firmy budowlane na ten i przyszły rok zostały z kontraktami, które są niedoszacowane i zagrażają ich płynności finansowej.