Dlaczego zamówienia publiczne wpłynęły na wzrost liczby umów cywilnoprawnych?

zamówienia publiczne

Konieczne jest systemowe rozwiązanie dla pracodawców i pracowników

Brak waloryzacji w zamówieniach publicznych, dyktat najniższej ceny i kupowanie pracy przez zamawiających poniżej płacy minimalnej – te patologie przez lata negatywnie wpływały na rynek pracy i stymulowały wzrost umów cywilnoprawnych. Najczęściej dotykały one osoby w branżach pracochłonnych i o najniższych wynagrodzeniach. Wprowadzenie osłony zleceniobiorców w ustawie o płacy minimalnej od 2017 roku częściowo rozwiązało problem minimalnego wynagrodzenia w zamówieniach publicznych. Nadal jednak ceny na rynku nie pokryły kosztów płacy minimalnej, co przejawiało się średnio w 32% udziale wartości umów zleceń oskładkowanych wyłącznie składką zdrowotną do wartości wszystkich umów zleceń na rynku. W branżach ochrony i sprzątania szacuje się, że wskaźnik średnio jest wyższy o co najmniej 10%.

Federacja Przedsiębiorców Polskich wskazuje, że czas, by raz na zawsze ukrócić te patologie – konieczne jest systemowe rozwiązanie dla pracodawców i pracowników – czyli abolicja ozusowania umów zleceń zawieranych przed 1 stycznia 2016 roku oraz zabezpieczenie okresów składkowych dla zleceniobiorców.

„Od 2008 do 2016 roku każde ustawowe podwyższenie płacy minimalnej nie powodowało wzrostu wynagrodzeń zleceniobiorców wykonujących pracę na rzecz zlecającego usługę w zamówieniach publicznych, ponieważ waloryzacja cen była całkowicie zablokowana. W praktyce obrotu gospodarczego można wskazać na liczne postępowania, w toku których uczestnicy zgłaszali potrzebę uwzględnienia w projektach umów klauzul waloryzacyjnych, które przewidywałyby dostosowanie pierwotnego wynagrodzenia do zmian zachodzących w otoczeniu prawnym, a związanych m.in. ze wzrostem płacy minimalnej lub innych czynników wpływających na koszty pracy. Inicjatywa nie znalazła zrozumienia w stanowiskach Krajowej Izby Odwoławczej przy Urzędzie Zamówień Publicznych. W swoim orzecznictwie Krajowa Izba Odwoławcza w sposób zasadniczo konsekwentny zajmowała stanowisko, że ryzyko gospodarcze związane ze wzrostem kosztów pracy powinno w równej mierze dotykać obu stron kontraktu i nie powinno być a priori przenoszone na zamawiającego. Wskazywano przy tym na brak istnienia obowiązku waloryzacji wartości kontraktów zawartych na gruncie prawa zamówień publicznych. Powyższy pogląd był kolejnym błędem Państwa, ugruntowującym mechanizm braku waloryzacji cen. A przecież w tym wypadku chodziło o waloryzację zapewniającą osłonę praw i wynagrodzeń pracowników, którzy w wyniku braku ochrony przez Państwo stali się zleceniobiorcami. Konsekwencją jest brak wliczenia tego okresu do podstawy wymiaru ich emerytury. Niestety Państwo potrzebowało 8 lat, żeby przepis w zakresie ochrony płacy minimalnej wszedł w obieg prawny” mówi Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Polska administracja rządowa i samorządowa nadal korzysta z zaniżonych stawek za godzinę pracy w zamówieniach publicznych. Chociaż problem ten został od 2017 roku zmniejszony – dzięki postulowanym i popieranym przez przedsiębiorców zmianom w Prawie zamówień publicznych, polegających na wprowadzeniu minimalnej stawki za godzinę na poziomie 13 zł. Nadal jednak urzędy chętnie wybierają oferty, które mają skalkulowane ceny za godzinę pracy poniżej realnych, zgodnych z obowiązującymi w Polsce przepisami prawa. W latach 2008 – 2017 oszczędności państwa z tego tytułu (najniższa cena i brak waloryzacji) mogły wynieść nawet 25 mld zł[1].

Odsetek postępowań, w których wybrana została najtańsza oferta w latach 2012-2016[2]

zamówienia publiczne

Rozstrzygnięcia Krajowej Izby Odwoławczej oraz ugruntowana praktyka nieuwzględniania w przetargach publicznych klauzul waloryzacyjnych doczekały się reakcji ustawodawcy. Wprowadzająca mechanizm waloryzacji (w praktyce – ze skutkiem od 2016 roku) ustawa z dnia 19 października 2014 roku nowelizująca prawo zamówień publicznych (Dz.U. 2014 poz. 1232) przesądziła, że w przypadku umów zawartych na okres przekraczający dwanaście miesięcy, konieczne jest uwzględnienie w ich treści postanowień dotyczących waloryzacji wynagrodzenia należnego wykonawcy w przypadku zmiany stawki podatku od towarów i usług, wysokości minimalnego wynagrodzenia albo minimalnej stawki godzinowej oraz zasad podlegania ubezpieczeniom społecznym i zdrowotnym, jak również w przypadku zmiany wysokości stawki składki na ubezpieczenia społeczne lub zdrowotne. Jednak co istotne, waloryzacja dotyczyła tylko nowych kontraktów, bez wywierania wpływu na dotychczas funkcjonujące umowy.[3]

Było to de facto przyznanie się Państwa Polskiego do popełnionych wcześniej błędów. Ustawodawca dostrzegł wreszcie, jak działa mechanizm – naciskając na minimalizację kosztów zamówień publicznych wpływa na rynek pracy i system ubezpieczeń społecznych. Przedsiębiorcy – chcąc wywiązać się z podpisanej umowy, broniąc się przed utratą gwarancji bankowych oraz wpisaniem na listę nierzetelnych wykonawców, a także ratując nierzadko firmę i miejsca pracy – zmuszani byli do konkurowania kosztami pracy odchodząc od standardu zatrudniania opartego o Kodeks pracy.

„Niestety skutki wieloletniego drenażu cen na rynku, a także przepisy pozwalające na stosowanie umów zleceń, uniemożliwiają osiągnięcie na rynku cen dających szansę na powrót do umów o pracę. Klin podatkowy w przypadku umów zleceń jest wielokrotnie mniejszy, niż w przypadku pracowników zatrudnionych na umowach o pracę”– podkreśla Marek Kowalski.

Ostatnio ZUS wprowadził nowe interpretacje przepisów dotyczących ozusowania umów zleceń z lat 2009 – 2017 i rozpoczął masowe kontrole przedsiębiorców. Nakłada gigantyczne kary za brak ozusowania – pomimo, iż wcześniej wydał liczne interpretacje o zgodności z prawem stosowanego systemu ozusowania umów zleceń. Oznacza to pogarszanie sytuacji finansowej przedsiębiorstw, prowadząc nawet do ich zamykania. Państwo płaciło niższe stawki wynagrodzenia w zamówieniach publicznych, a dziś wyciąga rękę do kieszeni przedsiębiorców, żądając od nich składek ZUS, które nie były wliczone do budżetów zamówień publicznych – przedsiębiorcy nigdy nie otrzymali takich kwot. Oznacza to, że państwo chce podwójnie zarobić – zatrzymało w swoich kieszeniach kwoty przeznaczone na ozusowanie przez niskie ceny, a dziś żąda od nich wpłacenia tych składek do budżetu.

Mechanizm zmiany interpretacji jest dość prosty – do 2016 roku obowiązek ozusowania umów zleceń dotyczył tylko pierwszej umowy. Każda kolejna nie była obciążona składkami ZUS. Do końca 2015 roku ZUS potwierdzał tę zasadę podczas licznych kontroli, jak i w ramach wydawanych interpretacji indywidualnych.

 

[1] Raport Federacji Przedsiębiorców Polskich, październik 2017
[2] Raport Federacji Przedsiębiorców Polskich, październik 2017, Sprawozdanie Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o funkcjonowaniu systemu zamówień  publicznych w 2016 r.
[3] W praktyce w odpowiedzi na odwołania zgłaszane przez przedsiębiorców biorących udział w przetargach, zamawiający konsekwentnie odmawiali uwzględniania w umowach klauzul waloryzacyjnych twierdząc, że ryzyko gospodarcze związane ze wzrostem kosztów pracy dotyka w równej mierze obu stron przetargu i nie powinno być przenoszone wyłącznie na zamawiającego. W przypadku  nielicznych przetargów przewidywano jedynie waloryzację opartą o zmiany wskaźnika inflacji. Wiele spraw spornych trafiło przed Krajową Izbę Odwoławczą działającą przy Prezesie Urzędu Zamówień Publicznych. Przed nowelizacją prawa zamówień publicznych z 2014 roku[3] organ ten zajmował konsekwentnie stanowisko sprowadzające się do twierdzenia, że klauzule waloryzacyjne są konstrukcjami dopuszczalnymi, ale decyzja o ich zastosowaniu oraz zakresie leży po stronie zamawiającego.

Oceń ten artykuł: