Argumenty nadal „za”

Argumenty nadal „za”

Argumenty nadal „za”

Inwestorzy indywidualni przeprosili się w czerwcu z obligacjami oszczędnościowymi, bo w zasadzie nie mieli innego wyboru. Papiery antyinflacyjne mogą zyskać bardziej, ale najwięcej mają do zaoferowania emitenci korporacyjni.

W czerwcu resort finansów sprzedał obligacje oszczędnościowe warte 1,25 mld zł – to wprawdzie nadal znacznie mniej niż sprzedaż przekraczająca regularnie 2 mld zł w pierwszych miesiącach roku, ale też wyraźnie więcej niż 0,9 mld zł uzyskanych w maju – pierwszym miesiącu sprzedaży po drastycznym obniżeniu oprocentowania. Najchętniej inwestorzy wybierali papiery trzymiesięczne, najwyraźniej traktowane jako substytut rachunków oszczędnościowych lub lokat, ale w odróżnieniu od nich dający wciąż 0,5 proc. odsetek. Popyt na czteroletnie obligacje indeksowane inflacją – dotychczasowy hit sprzedaży – spadł do 408 mln zł (z blisko trzech miliardów w kwietniu), ale być może i w tym przypadku sprzedaż ożywi się w kolejnych miesiącach. Centralna ścieżka projekcji inflacyjnej opublikowanej w piątek przez NBP zakłada, że w IV kwartale przyszłego roku inflacja wyniesie 1,5 proc. (a w pierwszym 1,3 proc.), co jednak i tak oznaczałoby, że czteroletnie obligacje inflacyjne oprocentowane byłyby na 2,25 proc. – kupon obecnie poza zasięgiem lokat bankowych. W kolejnym roku kupon wyniósłby 2,95 proc., a to jeszcze nie koniec możliwości. Warto bowiem pamiętać, że projekcja to tylko zbiór pewnych założeń, a w części dotyczącej cen żywności założono, że produkcja rolna wróci do średnich poziomów z ubiegłych lat (z zastrzeżeniem, że będzie to zależało od czynników pogodowych) i tempo wzrostu cen żywności spadnie do 1,2-2,9 proc. z 6,4 proc. obecnie. Powoli mają też rosnąć ceny energii, choć to obecne notowania ropy i gazu utrzymują się na niskich (historycznie) poziomach. Innymi słowy, inflacja wcale nie musi obniżać się zgodnie z założeniami cyklu gospodarczego, ale nawet i bez tego założenia obligacje inflacyjne biją lokaty bankowe.

Inwestorzy, którym to nie wystarczy, będą poszukiwać wyższych kuponów. Fundusze dłużne wkrótce przestaną kusić historycznymi stopami zwrotu, których powtórzenie jest nieomal niemożliwe (bez dalszego spadku rentowności obligacji) i jest kwestią czasu, nim grupa najbardziej rzutkich inwestorów indywidualnych zwróci ponownie uwagę na rynek papierów korporacyjnych, gdzie kupony rzędu 5-6 proc. (i więcej) nadal są oferowane, tak samo jak przed pandemią i przed obniżkami stóp. Wiemy o nowym prospekcie PKO Banku Hipotecznego (z pewnością nie zaoferuje on 5-6 proc. odsetek, w poprzednich emisjach było to 0,6 pkt proc. ponad WIBOR), od prawie trzech miesięcy na zatwierdzenie czeka prospekt Kruka, a wygląda na to, że sukcesy emisji Ghelamco i Arche oraz spodziewany sukces emisji obligacji Victorii Dom skłoni także innych emitentów do przetestowania skali zainteresowania indywidualnych inwestorów papierami korporacyjnymi. Także z tego powodu, że starsze serie obligacji zaczną powoli zapadać, a możliwość ich refinansowania w funduszach inwestycyjnych może być ograniczona. Nawet jeśli emitenci obligacji nie odczują presji płynnościowej związanej z zapadającymi papierami, to przewagę rynkową będą mieć ci z nich, którzy będą posiadali jak najwięcej płynnych środków finansujących nowe inwestycje.

W podsumowaniu warto też wspomnieć o obligacjach TimberOne, które zapadły w 2013 r. Syndyk zdołał sprzedać zabezpieczenie obligacji i część ich posiadaczy zostanie spłacona (w części) z siedmioletnim poślizgiem. Zabezpieczenia czasem jednak działają.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: