Emisje w czasie paniki

emisje publiczne

Nawet afera GetBack sprzed dwóch lat nie wywołała takiej przeceny na Catalyst jak obawy o wpływ koronawiurusa na zdolność emitentów do spłaty obligacji. I w tym właśnie czasie, na rynek trafiło aż pięć emisji publicznych.

Liczba przeprowadzanych w jednym czasie emisji nawiązuje do najlepszych lat rozwoju rynku obligacji korporacyjnych. Cztery emisje publiczne przeprowadzane w jednym czasie nie zdarzyły się chyba jeszcze nigdy, a zamiar przeprowadzenia kolejnej – jeszcze w marcu – zdążył też zapowiedzieć Kruk.

Oczywiście pojawia się pytanie, czy organizowanie emisji w tak burzliwym okresie ma sens i czy nie jest przypadkiem desperacką próbą sprzedania długu, dopóki jeszcze w ogóle jest to możliwe. Cóż, każdy przypadek należy ocenić indywidualnie. Ghelamco Invest oferuje papiery warte 50 mln zł, a w marcu tego roku zapadają trzy emisje publiczne przeprowadzone cztery lata wcześniej, warte 130 mln zł (znaczną część tych emisji wykupiono przed terminem). Ghelamco nie stara się o nowe środki, ale zastępuje stare emisje nową, wyżej oprocentowaną i z krótszym okresem do wykupu. Jest to kontynuacja procesu delewarowania, w którym Ghelamco więcej obligacji skupuje lub wykupuje, niż emituje.

W przypadku Kruka, który w ostatnim roku zmniejszył inwestycje, a długu wyemitował tylko tyle, ile musiał wykupić, możemy ocenić sytuację jako próbę pozyskania finansowania dla kolejnych inwestycji. Branża spodziewa się, że epidemia przyczyni się do wzrostu podaży wierzytelności, a ceny na przetargach będą atrakcyjne, w miarę jak podaż ta będzie rosła. Kruk przerabiał już podobny scenariusz przy poprzednim kryzysie finansowym, ale wtedy był organizacją znacznie mniejszą. Teraz, jeśli chce jak najlepiej wykorzystać swoją szansę, musi mieć zapewnione finansowanie zewnętrzne.

Trzy kolejne emisje, to tzw. małe emisje publiczne. Cavatina Holding chce zdobyć środki na realizację swoich przedsięwzięć deweloperskich, Vivid Games musi w kwietniu wykupić papiery warte 10,5 mln zł (emisja ma wartość 5 mln zł), SAF natomiast oferuje papiery warte 3 mln zł, po tym jak w lutym dokonał terminowego wykupu za 2,5 mln zł, a przed nim jeszcze 1 mln zł do wykupu w lipcu.

Gdyby emisje te pojawiły się miesiąc wcześniej, nie wzbudziłyby pewnie żadnych emocji. Ale pojawiły się – z różnych względów – akurat teraz. W czasie, gdy świat żyje epidemią koronawiurusa, indeksy giełdowe mają za sobą jedną z najgorszych sesji w historii i naprawdę fatalne trzy tygodnie, a pandemia dotarła – z duuużym opóźnieniem, także na Catalyst. Inwestorzy ulegli panice i w efekcie można kupować solidnie przecenione papiery oferujące wyższą rentowność, niż ta proponowana w ramach emisji. Co ciekawe, poniżej nominału notowane są nawet papiery zapadające w tym roku i to także w przypadku emitentów, którzy posiadają gotówkę na ich wykup (o czym wiemy ze sprawozdań finansowych). Choć oczywiście dopiero po dniu wykupu będziemy mogli ocenić, czy dzisiejsze ceny obligacji były okazyjne, nie zmienia to faktu, że rynek wtórny jest poważną konkurencją dla przeprowadzanych właśnie ofert publicznych.

Inwestorzy indywidualni poszukują jednak bezpieczeństwa i dobrych stóp zwrotu, o czym świadczą wyniki sprzedaży oszczędnościowych obligacji skarbowych w lutym – sprzedaż ponownie przekroczyła 2 mld zł. Trudno się jednak dziwić, skoro obligacje indeksowane inflacją wchodzące w nowe okresy, oprocentowane będą w okolicach 6 proc.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: