Na Catalyst od 5 mln zł

wartość emisji

Minimalna wartość emisji obligacji, którą emitenci będą mogli wprowadzić do notowań na Catalyst, wzrośnie z 1 mln zł do 5 mln zł. W zasadzie jest to tylko usankcjonowanie istniejącego już stanu rynku.

Trudno powiedzieć, czy nowe regulacje rzeczywiście krzyżują plany emitentom i ich inwestorom, ponieważ od dłuższego już czasu emisje o podobnej skali na Catalyst nie trafiają. W tym roku emisję wartą 5 mln zł przeprowadził AOW Faktoring, weteran Catalyst, który pięciomilionowe emisje przeprowadza regularnie. Ale on akurat w tym limicie się zmieści.

Korzyści z nowej regulacji są dwie – inwestorzy biorący udział w tzw. małych emisjach publicznych, których wartość już z założenia definiowana jest poniżej 5 mln zł, nie będą wprowadzani w błąd przez emitentów, których często „intencją” jest wprowadzenie obligacji do obrotu, po czym okazuje się jednak, że intencje są dalece niewystarczające. Po drugie, zyska oczywiście sam wizerunek Catalyst. Mniej najmniejszych emisji oznacza też niższe ryzyko defaultu, zwłaszcza niekontrolowanego. A wiadomo, że właśnie wśród emisji o najmniejszej wartości ten odsetek był najwyższy. Tyle – że jak już wspomniałem – od dawna emisje o tej skali na Catalyst przestały trafiać. Emitentom, których intencje nie są czyste, już w momencie emisji nie zależy przecież na rozgłosie związanym z wycofaniem z notowań w atmosferze skandalu.

Mijające dni przyniosły szereg wiadomości, które mogą zostać pozytywnie odczytane przez inwestorów (i tak też się stało). Kolejne obligacje przed terminem zamierza wykupić MCI Capital, który – przypomnijmy – nie uzależnia spłaty obligacji od możliwości umorzenia certyfikatów w kontrolowanych przez siebie subfunduszach. Po ostatnich wyjściach z inwestycji w spółki portfelowe, subfundusze opływają w gotówkę, spłata zbędnego zadłużenia jest najprostszym sposobem zagospodarowania nadwyżek. I przy okazji zbudowania pozycji wyjściowej do ewentualnych nowych, tym razem długoterminowych emisji, oferowanych zapewne inwestorom profesjonalnym. Ryzyko dla posiadaczy obligacji, które pozostają w obrocie – w tym oferowanych inwestorom indywidualnym w ramach emisji publicznych – spadło znacząco, bo papiery są niejako zabezpieczone gotówką. Nic dziwnego, że mimo niskiej – z dzisiejszego punktu widzenia – marży, niektóre serie MCI.PV notowane są już po nominale.

Zamiar przeprowadzenia zielonych emisji obligacji zapowiedział Cyfrowy Polsat. Choć wszystko, co ekologiczne dobrze się sprzedaje, nie wiemy jeszcze jak zostaną przyjęte papiery od emitenta innego niż finansowy. No i sama zieloność emisji jest nieco dyskusyjna – chodzi o refinansowanie już poniesionych nakładów. Niemniej, upowszechnienie zielonych emisji byłoby ze wszech miar pożądane. Catalyst mógłby nie tylko wymazać pamięć o defaultach, ale wręcz przyciągać emitentów, którzy przynajmniej chcą się kreować na firmy przyjazne środowisku.

Na rynku pierwotnym popyt utrzymuje się i na zielone (co obecnie oznacza także – mniej ryzykowne) obligacje, jak i na te oceniane zgoła odmiennie. Jeden z emitentów – Otla 5 – zdecydował się na zaoferowanie z dyskontem rocznych papierów oprocentowanych na 18 proc. Łączna rentowność przekracza 26 proc.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: