Nareszcie dobra zmiana

handel obligacjami

Jednym z nielicznych pozytywów związanych z historią GetBacku mogą być proponowane zmiany w prawie. Po latach narzekań ze strony inwestorów i oferujących, projektowana nowelizacja pozwoli na handel obligacjami po dacie wykupu.

By przekonać się jak wielkie znaczenia ma ta nowelizacja wystarczy rozegrać w myślach alternatywny scenariusz

Zamiast przerwanych obrad NWZA GetBacku (prawie rok po zgromadzeniu zatwierdzającym emisję akcji), zamiast nieprzegłosowanego jeszcze układu, licznych formalności ze zgłaszaniem wierzytelności, na które większość indywidualnych inwestorów nie była gotowa, zastrzeżeń do układu, wszystko mogło wyglądać inaczej. Bezpośrednio po defaulcie pierwszych obligacji GetBacku, które szybko zamieniły się w cross-default (obligacje wszystkich serii stały się wymagalne), mógł pojawić się wyspecjalizowany inwestor, który mógłby rozpocząć skup przeterminowanych obligacji licząc na to, że po sprzedaży – jak najszybszej – aktywów GetBacku uda mu się odzyskać więcej niż zainwestował.

Inwestorzy, którzy skorzystaliby z oferty mieliby już pieniądze dawno u siebie (obecny układ proponuje spłatę 25 proc. nominału przez osiem lat), fundusze rozliczyłyby swoje straty w wartości jednostek uczestnictwa, wierzytelności pracowałyby już u innego serwisera. Wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Zamiast tego mamy niekończącą się historię uzasadnionych pretensji na opieszałość instytucji, na zarząd, na wynagrodzenia, na wszystko.

Regulator poszedł w zupełnie innym kierunku i początkowo wyglądało na to, że projektowane zmiany mają w ogóle wykluczyć inwestorów indywidualnych z rynku obligacji korporacyjnych (co jest kontrowersyjnym pomysłem o tyle, że akcje czy kontrakty terminowe nie budzą takich emocji), a później nawet zaorać cały rynek. Wszak konieczność zatwierdzania memorandum niemal każdej emisji tym właśnie mogłaby skutkować. W styczniu w Warszawie jeden z oferujących już przedstawiał emitentom możliwości emitowania długu na prawie wekslowym albo poza granicami Polski.

Wygląda jednak na to, że rwetes podnoszony przez uczestników rynku został zauważony

Spora w tym zasługa krytycznych uwag NBP do projektu nowelizacji ustawy o ofercie publicznej zgłoszonym w listopadzie przez Ministerstwo Finansów. W jego najnowszej – marcowej – wersji dopuszczono możliwość przeprowadzania emisji bez publikacji memorandum. O ile jej adresatami będą inwestorzy profesjonalni, podmioty powiązane lub inwestorzy zapoznani z rynkiem (posiadacze „podobnych” instrumentów). Ustawa wyklucza rzeczywiście możliwość przeprowadzania tzw. pełzających ofert publicznych. To znaczy w sposób, w jaki GetBack twórczo wykorzystywał wcześniejsze (i nadal obowiązujące) przepisy.

Przy okazji do projektu włączono też zapisy w ustawie o obligacjach, których przyjęcie pozwoli na obrót obligacjami po dacie wykupu. Jest to rzecz wielkiej wagi. Stworzona zostanie możliwość, by o odzyskanie wierzytelności z niewykupionych obligacji walczyły wyspecjalizowane kancelarie lub fundusze działające na własny rachunek.

Obecnie, jeśli w ogóle podejmują jakieś działania, to na koszt stratnych inwestorów. Wynajmując adwokatów, aby odzyskać pieniądze, nie mają oni gwarancji, kiedy i czy uda im się odzyskać cokolwiek. Po przyjęciu nowelizacji rynek obligacji w Polsce będzie miał szansę dojrzeć i rozwinąć się znacznie szybciej niż obecnie. Inwestorzy będą wiedzieli bowiem, że w razie problemów emitentów nie przeistoczą się w przymusowych uczestników postępowań.

Na koniec kolejna dobra wiadomość

Obie publiczne emisje Ghelamco zakończyły się przed wyznaczonym czasem. Popyt wraca, a nowa konstrukcja (podział emisji na dwie) działa całkiem udanie.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: