Spadek rentowności na Catalyst

Spadek rentowności na Catalyst

W grudniu nastąpił spadek rentowności obligacji wprowadzonych do notowań jako emisje publiczne adresowane do inwestorów indywidualnych. Spadek był niekiedy bardzo silny, choć przy niskich obrotach.

Najbardziej efektowny wzrost notowań dotyczy obligacji Getin Noble Banku, które w listopadzie potaniały nawet w okolice połowy nominału, co oczywiście związane było z tzw. aferą KNF. Jednak dostarczona przez NBP płynność i zapewne szereg innych działań podjętych przez bank zdołały zapobiec panice jego klientów. Spadło dzięki temu ryzyko tyleż szybkiego, co negatywnego scenariusza spadło i wyceny wróciły w okolice 70-80 proc. Oznaczało to z kolei spadek średniej rentowności z 27 proc. na koniec listopada do 20,7 proc. na koniec grudnia.

GNB jest oczywiście przypadkiem do pewnego stopnia wyjątkowym. Ale zauważalny wzrost notowań nie dotyczy tylko papierów banku. Umocniły się także obligacje Bestu, w czym mogły pomóc informacje o zakupie jego papierów przez wiceprezesa spółki oraz podpisane umowy kredytowe. Skoro o tym mowa – Kruk potwierdził po raz kolejny, że jest klientem wiarygodnym dla banków (Pocztowy, ING) i także w jego przypadku reakcją był wzrost notowań obligacji, choć w jego przypadku spadek średniej rentowności z 4,9 proc. do 4,7 proc. brutto trudno nazwać widowiskowym. Ale też wcześniej spadek ich notowań także nie powodował mocnego bicia serca. W podobnej skali spadły także rentowności papierów Ghelamco, PCC Exol, Rokity czy Echa, a więc tych emitentów, których prospekty są ważne.

Skąd spadek rentowności korporatów?

Czy jest to zaproszenie rynku wtórnego do ponowienia emisji publicznych? Tego powiedzieć jeszcze nie można. Po pierwsze – umocnieniu obligacji towarzyszyły wyraźnie mniejsze obroty. Grudzień jest pod tym względem zwykle słabszy od listopada – z oczywistych względów. Niemniej, nie można na tej podstawie ocenić, że inwestorzy rzucili się na przecenione obligacje, nawet jeśli obroty w tym roku były o 15 proc. wyższe niż przed rokiem (mimo ubytku kilku emitentów z GetBackiem na czele). Z drugiej strony symptomy jakiejkolwiek poprawy na rynku obligacji korporacyjnych są tak potrzebne, że chyba nie ma sensu wybrzydzać. Teorię jakoby rentowności korporatów spadały w ślad za notowaniami papierów skarbowych trudno byłoby chyba obronić. Rynki te nie przenikały się dotąd i Catalyst raczej nie zaczął się przyglądać możliwej polityce Fed akurat teraz.

Inwestorzy stali się ostrożniejsi

Innym, bardziej może przemawiającym do wyobraźni przykładem poprawy, jest spadek wartości obligacji, które nie zostały wykupione w terminie. W 2018 r. ich wartość (141,9 mln zł) była niższa o 20,1 proc. niż w 2017 r. A na sam GetBack przypadło 127,4 mln zł (90 proc. wartości). Ten przykład pokazuje, że wbrew temu, co można sądzić, obligacje korporacyjne nie stały się bardziej ryzykownym instrumentem niż były wcześniej, a sama afera GetBacku jest może spektakularnym, ale jednostkowym wydarzeniem. Rynek zupełnie nie przypomina dziś realiów z najgorszego okresu lat 2013-2014, gdy w pewnym okresie informowaliśmy o kolejnych defaultach co tydzień. Od tego czasu jakość emitentów wzrosła, dobra koniunktura wzmocniła bilanse, a inwestorzy stali się ostrożniejsi w wyborach.

Całość nie oznacza jeszcze, że rynek odrobił lekcję udzieloną przez GetBack. Można jednak założyć, że doświadczenie jest cenniejszą wartością niż regulacyjne zasieki stawiane przez urzędników, a które mogą skutecznie sparaliżować „zdrową tkankę” rynku, o czym pisaliśmy szerzej w ubiegłym roku.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: