Uciec, ale dokąd?

rentowność

Strategia spieniężania wszystkiego co się da, odbiła się na rentownościach obligacji także tych firm, które mają na kontach więcej gotówki niż zobowiązań do spłaty w najbliższych 12 miesiącach. Mocno trzymają się papiery skarbowe.

Boleśnie zlecenia umorzeń odczuwają także fundusze – również te największe – obligacji korporacyjnych. Dwa fundusze Santandera straciły w marcu około połowy aktywów. Choć hasła te działają mocno na wyobraźnię, warto pamiętać, że akurat te dwa fundusze większą wagę przykładały do inwestycji w obligacje zagranicznych emitentów, gdzie rynek wtórny jest nie tylko bez porównania płynniejszy niż krajowy, ale też dodatkowo wspomagany przez banki centralne. U nas rynek obligacji korporacyjnych na pomoc ze strony administracji państwowej liczyć nie może, a sam handel nadal jest płytki, wobec czego fundusze inwestujące na krajowym rynku raportują straty znacznie mniejsze (średnio 2 proc., ale średnia jest zaniżana przez fundusze stawiające na rynki zagranicznie), bo stosowana jest wycena liniowa, a nie rynkowa.

Mimo to i mimo wciąż jeszcze niepełnych danych o odpływach z funduszy obligacji korporacyjnych, widzimy jak na Catalyst osuwają się wyceny także tych obligacji, których emisje kierowane były wyłącznie do inwestorów profesjonalnych. I co więcej – także tych emitentów, którzy – co wynika z publikowanych raportów rocznych, są gotówkowo przygotowani na trudne czasy. Przecena obligacji na Catalyst wywołana m.in. przez klientów funduszy inwestycyjnych, dla inwestorów posiadających zasoby gotówki, stwarza także okazje do sięgnięcia po wysoką rentowność i to przy umiarkowanym ryzyku, zwłaszcza w przypadku firm, które posiadały na koniec roku więcej środków pieniężnych niż wynosiły ich krótkoterminowe zobowiązania. Oznacza to, że również zapadające w 2020 r. obligacje zostaną – w ich przypadku – wykupione bez konieczności refinansowania emisji. Zaś ryzyko związane z wykupem starszych serii wydaje się niższe niż wyższe – wszak czas, przez który rozwija się pandemia jest też czasem prac nad stworzeniem szczepionki lub skutecznych leków.

Oczywiście taka argumentacja nie musi być przekonująca dla inwestorów, którzy są jednocześnie pracownikami liczącymi się z utratą dotychczasowego zajęcia. W ich przypadku zamiana aktywów finansowych na gotówkę jest zrozumiałą potrzebą. Pozostali jednak (a w obligacje korporacyjne inwestowane są zwykle nadwyżki oszczędności) mogą pozwolić sobie na luksus przemyślenia obecnej strategii. Stopy zwrotu osiągnięte przez fundusze obligacji w marcu nie są ich dobrą reklamą, lecz większość z nich straciła mniej niż inne popularne klasy aktywów. Zaś w przypadku funduszy długoterminowych obligacji skarbowych, więcej funduszy wypracowało zyski niż straty. Spory w tym udział banku centralnego, skupującego obligacje skarbowe z rynku wtórnego. Wprawdzie recesja w gospodarce zdaje się usprawiedliwiać tego typu działania, lecz nie można przy tym zapominać, że gdyby nie NBP, obligacje skarbowe zapewne taniałyby. Motywację do ich sprzedaży mogą mieć choćby inwestorzy zagraniczni wystraszeni spadającymi notowaniami złotego. A w kolejce do sprzedaży są też fundusze inwestycyjne, które chcą sprostać żądaniom klientów umarzającym jednostki. Innymi słowy – to NBP ratuje nieco wyniki funduszy dłużnych skarbowych, ale nie jest to przepis, który będzie działał w nieskończoność. Monetyzacja długu państwowego przez banki centralne ma złą historię i jest raczej czymś, czego należy się bać, niż przyklaskiwać.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: