Powolny rozruch

I kwartał tego roku był najgorszym od niemal dekady pod względem wartości przeprowadzonych publicznych emisji obligacji. Być może w drugim kwartale rynek nieco się rozrusza.

Jaskółką zmian są rozpoczynające się w poniedziałek zapisy na obligacje PragmyGO. Spółka wychodzi z emisją o wartości zaledwie 16 mln zł (to jedna z najmniejszych emisji publicznych przeprowadzanych na podstawie prospektu emisyjnego) więc sama w sobie statystyk nie poprawi. Niemniej, warto zauważyć, że jest to pierwszy nowy emitent przeprowadzający publiczną emisję na podstawie prospektu od dwóch lat. W 2019 r. z emisjami wyszedł (ale nie do wszystkich, zapisy przyjmowano od 50 tys. zł) PKO Bank Hipoteczny, a wcześniej, w grudniu 2017 r. debiutantem na tym rynku było Kredyt Inkaso. Jak widać, emitentów, którzy myślą o pozyskaniu finansowania tą drogą nie ma wcale zbyt wielu, kolejne firmy pojawiają się co kilka lat.

W minionym tygodniu nadzór zatwierdził prospekt Dekpolu, a na decyzję czekają także dokumenty złożone przez Victorię Dom, Kredyt Inkaso i Best. Ważnymi prospektami dysponują także MCI Capital ASI oraz Kruk. Jeśli emitenci wyjdą na rynek z emisjami, a moment do tego wydaje się dobry, przynajmniej jeśli chodzi o chłonność popytu, słabe statystyki I kwartału nie muszą przełożyć się na cały rok. Na razie inwestorzy mieli okazję wciąć udział tylko w emisji Kruka wartej 20 mln zł oraz w licznych tzw. małych emisjach publicznych (bezprospektowych).

Być może uzupełnieniem publicznych emisji obligacji staną się też publiczne emisje certyfikatów funduszy zamkniętych (trzy instytucje mają ważne prospekty), przy czym słowa „być może” nie odnoszą się do prawdopodobieństwa przeprowadzenia tych ofert, ile ich popularności. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się wcale prawdopodobne, że to fundusze przyciągną w całym roku więcej środków niż publiczne emisje obligacji, choć wyniki pierwszych emisji Benefit 3 FIZ (13,5 mln zł z dwóch emisji), nie pozwalają na snucie śmiałych hipotez na ten temat

Kolejne emisje „prywatne” przekonują o dobrej kondycji rynku pierwotnego. Marvipol uplasował w tych dniach emisję wartą 116 mln zł, Atal na 120 mln zł, a Ronson na 100 mln zł. Nie brakowało też mniejszych emisji ani większych ze strony firm leasingowych czy PKO Banku Hipotecznego (400 mln zł), które jednak stanowią osobny zbiór emitentów. Wygląda na to, że fundusze, do których adresowane są kolejne emisje chętnie pozbywają się gotówki, ale warto zwrócić uwagę na powtarzające się działania emitentów oferujących obligacje. Emisjom towarzyszy często skup starszych serii o bliższym terminie zapadalności, choć zwykle spółkom udaje się pozyskać znacznie więcej środków niż wydać na przedterminowe umorzenia. To do pewnego stopnia nowe zachowanie na rynku – wcześniej refinansowanie polegało częściej na emitowaniu nowych papierów krótko przed dniem zapadalności starszych serii, ewentualnie na spłacie obligacji i emitowaniu nowych. W nowej praktyce nie ma naturalnie niczego nagannego – emitenci poprawiają strukturę zadłużenia, a zainteresowani inwestorzy wydłużają okres inwestycji. Wciąż większym problemem jest sensowne ulokowanie „odzyskanych” środków z wykupionych serii niż z dokonaniem wyboru między kolejnymi propozycjami. Tych ostatnich wciąż nie ma zbyt wielu i mimo opanowania nerwów związanych z pandemią, trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo wszystko rynek kręci się w kółko po coraz węższym torze, a statystyki publicznych emisji są ilustracją większego zjawiska.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: