Złoto odrabia straty po flash crashu

Inflacja, niejasne perspektywy dotyczące rozwoju pandemii oraz przyszłych działań banków centralnych – to wszystko wpływa na wzrost zainteresowania złotem. Królewski kruszec odrobił już znaczną część strat po flash crashu z początku sierpnia.

W nocy z 8 na 9 sierpnia, w czasie sesji azjatyckiej, ktoś sprzedał 24 tys. kontraktów terminowych na złoto o wartości 4 mld USD. Operacja ta spowodowała mocny spadek ceny kruszcu oraz uruchomienie „stop lossów”, a więc automatycznych zleceń sprzedaży, które również wpłynęły na obniżenie ceny. Ostatecznie spadki zatrzymały się na około 1 690 USD za uncję.

Od tego czasu złoto systematycznie odrabia straty. Aktualnie cena kruszcu reaguje na bieżąco na wahania kursu dolara, zaś średnioterminowo, od połowy czerwca znajduje się w trendzie bocznym. Po ostatnim wystąpieniu prezesa amerykańskiej Rezerwy Federalnej Jerome’a Powella, cena królewskiego kruszcu wzrosła o 25 dolarów za uncję.

W dalszym ciągu wyraźnie widoczny jest wzrost zainteresowania tym metalem szlachetnym w postaci fizycznej, co wskazuje na rosnącą wagę złota jako aktywa strategicznego. Czynnikiem, który w szczególności przyczynia się do wzrostu zainteresowania tą formą lokaty kapitału, jest inflacja, a także niejasne perspektywy dotyczące rozwoju sytuacji pandemicznej oraz przyszłych działań banków centralnych, w szczególności amerykańskiego FED-u.

Tym żyją rynki

W ubiegłym tygodniu w Jackson Hole spotkali się amerykańscy bankierzy centralni. To najważniejsza konferencja tego typu. Skupiła ona na sobie uwagę mediów i wszystkich uczestników rynków finansowych. Jednak zaskoczeń nie było.

Zgodnie z tym, czego można się było spodziewać, nie usłyszeliśmy konkretów dotyczących ewentualnego terminu podniesienia stóp procentowych, a inflacja w dalszym ciągu jest przejściowa. W dalszym ciągu również warunkiem do podjęcia działań jest maksymalne zatrudnienie i stabilność cen.

Dane makroekonomiczne w ostatnim czasie były niejednoznaczne. Sygnały z rynku pracy zaskoczyły pozytywnie, jednak odczyt PMI wyraźnie się pogorszył. To, jak również rosnąca liczba zakażeń koronawirusem w USA – w szczególności wariantem Delta – sprawia, że FED nie jest szczególnie chętny do wygaszania QE czy podnoszenia stóp procentowych.

Wariant Delta a gospodarka

Liczba zakażeń wariantem Delta rośnie również w Australii, Nowej Zelandii, Indiach, Brazylii, a także w Azji, gdzie w szczególności sytuacja pandemiczna odciska swoje piętno na światowej gospodarce. W Chinach panuje obecnie ekstremalna forma kontroli bazująca na strategii „zero infekcji”, co przedłuży okres załamania łańcucha dostaw najprawdopodobniej jeszcze do przyszłego roku.

Wariant Delta oraz załamanie łańcucha dostaw wpływają także na funkcjonowanie wielu fabryk. W Wietnamie, który jest drugim co do wielkości producentem obuwia i odzieży na świecie, rząd nakazał producentom zezwolić pracownikom na spanie w fabrykach, by podtrzymać produkcję i eksport. Toyota Motor Corp. poinformował o zamiarze zawieszenia produkcji w 14 zakładach w całej Japonii, co ograniczy produkcję o 40 proc. Niedobory i wyższe koszty mogą przyczynić się do wzrostu inflacji w wielu krajach na całym świecie.

Jednocześnie banki centralne z uwagi na wariant Delta, wstrzymują się obecnie z podjęciem decyzji odnośnie zmiany polityki pieniężnej. Do nielicznych wyjątków dołączyła ostatnio Korea Południowa. Koreańscy bankierzy centralni podjęli decyzję o podniesieniu stóp procentowych tłumacząc, że ryzyko finansowe stanowi większe zagrożenie dla gospodarki niż wariant Delta. Wynika to jednak częściowo z faktu, iż zdyscyplinowani Koreańczycy dostosowali swoje zachowanie do nowej, pandemicznej rzeczywistości.

Źródło: Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark

Oceń ten artykuł: