Świąteczne prezenty wczoraj i dziś

Świąteczne prezenty wczoraj i dziś

[28.12.2009] Nasi pradziadkowie z wieku XIX, trafiający w charakterze niespodziewanego gościa na współczesną wieczerzę wigilijną, byliby mocno poruszeni. Po pierwsze zaskoczyłaby ich skromna – wedle staropolskich norm – liczba wigilijnych potraw.

Etnografowie są tu zadziwiająco zgodni: w dawnej Polsce minimum siedem potraw trafiało na stół chłopski. Szlachta delektowała się co najmniej dziewięcioma potrawami, natomiast wigilie w pałacach magnackich imponowały rozmachem i luksusem. Dość powiedzieć, że na siedem (lub dwanaście) sposobów przyrządzano wówczas rozmaite gatunki ryb. Wszechobecny na naszych stołach karp oraz konkurujący z nim śledź i panga z perspektywy dziewiętnastowiecznego mieszkańca tych ziem wyglądać muszą naprawdę ubogo. Sporym zaskoczeniem byłaby również dekoracja wigilijnego stołu. Miejsce potężnych snopów zboża zajęła symboliczna odrobina sianka, ale najprawdopodobniej nasz praprzodek byłby w stanie wymienić z prawnukiem wrażenia na temat sposobów przystrojenia choinek.

Z pewnością gość z przeszłości byłby natomiast zaskoczony mnogością i bogactwem prezentów. Raczej nie do pomyślenia było niegdyś podejście charakterystyczne dla czasów nam współczesnych, kiedy wydatki na świąteczne prezenty pochłaniają co najmniej połowę bożonarodzeniowego budżetu. Na prezent, i to najczęściej symboliczny, liczyć mogły przede wszystkim dzieci. Otrzymywały one, w zależności od regionu, drobne upominki, słodycze, a także… bogato przystrojoną rózgę. Prezenty te otrzymywały najczęściej z rąk rodziców, choć wspomnianymi rózgami szafowali kolędnicy zwani 'gwiazdorami’. Ci ostatni nie omieszkali odpytać dziecka ze znajomości katechizmu lub pacierza, zaś w przypadku odpowiedzi błędnej sprezentowana rózga bywała w użyciu…

Na drobne upominki lub wypłatę, zwłaszcza w bogatszych domach, mogła liczyć służba, drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia był bowiem tradycyjnym dniem układania się o warunki zatrudnienia. Jak w swym monumentalnym dziele poświęconym obyczajom w dawnej Polsce zauważa Jan St. Bystroń, popularną formą obdarowywania bliźnich była wówczas kolęda. Współcześnie kojarzyć się ona może raczej z wizytą duszpasterską inaugurowaną po święcie Trzech Króli, natomiast tym, co łączy dawną i obecną kolędę jest fakt, iż w przypadku osób duchownych stanowiła ona rodzaj zwyczajowego podatku. Do grona osób wędrujących w tych dniach od chaty do chaty (ze szczególnym uwzględnieniem szlacheckich dworów) i zbierających kolędę należeli, oprócz księży, także organiści, bakałarze i wiejscy parobcy.

Radykalna zmiana w prezentowej materii nastąpiła za sprawą nieocenionych specjalistów od sprzedaży i postaci świętego Mikołaja. Poczciwy biskup o złotym sercu, słynący ze swej szczodrobliwości i wspomagania ubogich, w wieku XIX, a zwłaszcza w ostatnim stuleciu stał się jowialnym staruszkiem, przemierzającym świat na saniach zaprzężonych w renifery i wręczający prezenty wszystkim – grzecznym i niegrzecznym – dzieciom. Pojawia się w reklamach, jest bohaterem licznych książek, piosenek, filmów, a przede wszystkim napędza handel w okresie przedświątecznym. Jak trafnie wskazali autorzy książki "101 postaci, które zmieniały świat, choć nigdy nie istniały" święty Mikołaj jest jedną z nielicznych postaci popkultury, które pojawiały się także w krajach komunistycznych. Być może wynika to z zaskakującego podobieństwa do Karola Marksa – obaj panowie mają bujne, białe brody, i są zdania, iż ludziom należy dać to, czego im trzeba, nie zważając na koszty.

Współcześnie postać Świętego Mikołaja odbiega od obowiązujących kanonów piękna. Otyły, wręcz z lekką nadwagą nie przejmuje się nadprogramowymi kilogramami, demonstrując niczym niezachwianą pogodę ducha. Wprawdzie pojawiają się głosy, iż wizerunek świętego należałoby radykalnie odchudzić, z uwagi na niekorzystny wpływ jaki postać o tak dużym autorytecie wywiera na najmłodszych, ale póki co są to głosy odosobnione. Znacznie więcej zwolenników zdaje się mieć zainicjowany u naszych zachodnich sąsiadów ruch społeczny, mający na celu przywrócenie tradycyjnego wizerunku św. Mikołaja biskupa, w miejsce wykreowanego przez Amerykanów 'świętego Mikołaja od Coca – Coli’.

Na koniec dodajmy, iż święty Mikołaj regularnie zajmuje czołowe miejsca w rankingach na najbardziej wpływowe postaci, które nigdy nie istniały. Magazyn Forbes sporządził kiedyś listę najbogatszych nieistniejących postaci w Stanach Zjednoczonych. Listę otwiera osoba św. Mikołaja.

źródło: Bankier.pl

Oceń ten artykuł: