Ciężki okres branży transportowej

sezon urlopowy

Przedsiębiorców z branży transportowej czeka ciężki okres. Stracili jedną z najważniejszych przewag, którą mieli nad konkurencją z zagranicy – tanie zasoby siły roboczej. Wpłynęło to również na ich płynność finansową, która została znacznie zachwiana. Oprócz kosztów porad prawnych i dostosowywania przedsiębiorstwa do funkcjonowania w innym kraju, dochodzą kwestie utrzymania płynności finansowej. W styczniu 2019 odnotowano 98 niewypłacalnych przedsiębiorstw, gdzie na trzecim miejscu znalazł się sektor transportowy.

Według danych, kierowca z kategorią prawa jazdy C+E w 2017 r., w ruchu krajowym zarabiał przeciętnie 6200 zł brutto. Jeszcze lepiej wyglądają zarobki w ruchu międzynarodowym, mediana płac tych kierowców wynosi 8600 zł brutto. Pensje w skali kraju są wysokie, jednak w porównaniu do kierowców zatrudnionych za granicą jest to niewysokie wynagrodzenie. Relatywnie niskie płace przekładają się na niższe koszta operacyjne i niższe stawki za usługi, stanowiąc o sile polskich przedsiębiorstw. Polskie firmy transportowe muszą obecnie wręcz walczyć o pracowników.

W realiach, które są obecnie na rynku, dla przedsiębiorców z branży transportowej ważne jest zapewnienie stałych wpływów pieniężnych, żeby nie stracić swoich pracowników. W Finiacie ostatnie 12 miesięcy spędzono na rozmowach z klientami i stworzono dla nich rozwiązanie – Flex Kapitał. Szybki i elastyczny dostęp do finansowania, które może być wykorzystane na dowolnie wybrany cel, w zależności od potrzeb firmy.

Nowe unijne regulacje

Rynek transportowy w UE w ponad 25 proc. należy do polskich przedsiębiorstw i to o ten kawałek tortu od lat toczy się walka. Głównie lobbing z Niemiec i Francji doprowadził do zatwierdzenia przez ministrów państw UE w czerwcu zeszłego roku dyrektywy o pracownikach delegowanych. Dokument – z punktu widzenia polskich firm – jest wyjątkowo niekorzystny. Ogranicza on okres delegowania pracowników do 12 miesięcy. Z możliwością przedłużenia o sześć miesięcy na podstawie „uzasadnionej notyfikacji” przedstawionej przez przedsiębiorcę władzom państwa przyjmującego. Przyjęcie przepisów może oznaczać, że wiele firm będzie zmuszonych zamknąć działalność lub przenieść się do kraju, do którego dotychczas delegowało pracowników. Zmiany wiążą się z ogromnym wzrostem kosztów. Wliczając w to choćby porady prawne i dostosowywanie przedsiębiorstwa do funkcjonowania w innym kraju. Ale też zadbanie o płynność finansową firmy.

Obecne przepisy wymagają, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego. Natomiast wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Zmiany przepisów w tej sprawie przewidują wypłatę wynagrodzenia na takich samych zasadach, jak w przypadku pracownika lokalnego. Regulacje mają wejść w życie w połowie 2020 roku. Sprzeciw niektórych państw członkowskich doprowadził do tego, że przepisy o transporcie miały zostać poddane pod osobną dyskusję. Jednak i to nie rozwiązało problemu.

Z nowych ustaleń wynika, że jeśli kierowca będzie wykonywał przewóz z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa, to będzie wyłączony z przepisów o delegowaniu

Jednocześnie w drodze do kraju docelowego, kierowca będzie mógł wykonać jeden dodatkowy załadunek lub rozładunek. To również nie będzie wiązało się z podleganiem przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek będzie mógł zostać przeprowadzony w drodze powrotnej. Inna opcja, na którą mają zezwalać nowe przepisy, to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego.

W zamian możliwość dokonania dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej. Problem polega na tym, że nie będzie można wykonać operacji kabotażu, do której przepisy o delegowaniu będą już obowiązywać. Dodatkowo nałożono przymus montowania w samochodach tachografów, które będą monitorować, czy przewozy są realizowane zgodnie z prawem unijnym.

Branża transportowa a problemy finansowe

W 2018 roku zadłużenie polskich przewoźników sięgało 925 mln złotych (Raport Krajowego Rejestru Długów). Jak twierdzą analitycy, problemy polskiego sektora transportowego związane są z dużą konkurencją cenową. Ale też ze wzrostem kosztów paliwa oraz kosztów prowadzenia działalności.

Taki stan rzeczy może wpłynąć na zachwianie płynności finansowej polskich przedsiębiorstw branży transportowej. Szczególnie tych z sektora MŚP – które będą musiały sięgać po dodatkowe finansowanie celem uniknięcia utraty rentowności. Niestety banki nie uwzględniają wszystkich potrzeb przedsiębiorców. Zazwyczaj wiąże się to z długim oczekiwaniem na decyzję i koniecznością zebrania wielu dokumentów. W rzeczywistości, najważniejszy jest czas i swoboda przedsiębiorców w podejmowaniu decyzji na co przeznaczyć pieniądze. Np. na wypłatę wynagrodzeń, podatek czy ratę leasingu.

Polska mikroprzedsiębiorczość stanowi w ogromnej mierze o sile naszej gospodarki. Mimo to firmy zderzają się masowo z barierami, utrudniającymi prowadzenie własnego biznesu, zwłaszcza w obszarze transportu. Wśród czynników, które negatywnie wpływają na działanie przedsiębiorstwa m.in. są częste zmiany w prawie oraz brak finansów na zatrudnienie bardziej kwalifikowanych pracowników. Za największy z nich polscy przedsiębiorcy uważają brak płatności na czas i kłopoty ze ściąganiem należności od kontrahentów (20,5 proc.). Wspomniane problemy najczęściej zgłaszają małe przedsiębiorstwa, zatrudniające do 49 osób.

Źródło: Finiata

Oceń ten artykuł: